Bez kategorii

Nie objadajmy się chemią

Aromaty i smaki identyczne z naturalnymi, regulatory kwasowości, spulchniacze, emulgatory – to związki chemiczne, które współcześnie dodawane są do żywności.

Zaszczurzone Wyspy >>

Skończcie z marnowaniem jedzenia! >>

Większość z nich jest dla organizmu neutralna, niektóre wręcz służą zdrowiu, są też takie, które mogą być przyczyną ciężkich chorób. W naszym kraju panuje dość powszechne przekonanie, że nasza żywność zawiera mniej dodatków chemicznych niż ta, produkowana  w pozostałych krajach Unii, a w szczególności Holandii i Wielkiej Brytanii.

W dzisiejszych czasach mówienie o żywności niezawierającej chemii jest nieporozumieniem – szkodliwe związki, w mniejszym lub większym stężeniu, występują wszędzie. Nawet w roślinach uprawianych ekologicznie, bo przecież niezdrowe substancje unoszą się w powietrzu i są obecne w wodzie. Możemy co najwyżej mówić, że tu czy tam jest ich mniej lub więcej. Cóż z tego, że jakiś farmer do uprawy np. sałaty nie stosuje nawozu sztucznego lecz naturalny, skoro w powietrzu unosi się pełno różnych chemicznych zanieczyszczeń wchłanianych przez liście do korzeni. Cóż z tego, że zwierzęta rzeźne czy drób są karmione naturalną paszą, skoro wraz z nią otrzymują antybiotyki, które mają zapobiec chorobie lub ją wyleczyć.

 Chemiczna „jazda”

Mięso i uprawy trafiają już jako półprodukty do przetwórstwa i tam dopiero zaczyna się prawdziwa chemiczna „jazda”. Krojąc chleb kupiony w supermarkecie rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że oprócz mąki i wody zawiera on dziesiątki różnych dodatków, niekoniecznie legalnych. Na przykład taki stearynian sodu lub jak kto woli: mydło. Dodawane jest do ciasta, żeby nie przyklejało się ono do dzież i mieszadeł. Dosypuje się też gipsu, żeby chleb był pulchny, taki jak lubimy.

Do chleba dodaje się również emulgatory: estry kwasu mono- i  diacetylowinowego oraz  mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, a także, co brzmi już nieco milej dla ucha – witaminę C.  Używanie tych pierwszych jest zakazane (i to od kilkudziesięciu lat), stwierdzono bowiem, że mają działanie rakotwórcze. Z bardziej „ekologicznych” dodatków w chlebowym cieście możemy znaleźć sproszkowane krowie rogi czy świńską szczecinę.

 Identyczne z naturalnym

Dr hab. Krzysztof Maciąg ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego twierdzi, że obecnie na świecie dodaje się do żywności ponad 10 tysięcy związków chemicznych.

Studiując napisy na etykietach bardzo często spotykamy określenie, że coś jest „identyczne z naturalnym”. Taki może być np. aromat lub smak. Oznacza to, że na ów zapach składają się syntetyczne związki chemiczne, choć nierzadko zdarza się, że zostały uzyskane z produktu naturalnego. W każdym razie struktura tych związków jest taka sama. Inną sprawą jest, że proporcje tych związków w produkcie naturalnym, jak i w tym „mniej naturalnym” mogą się znacząco różnić. Podobnie jest ze „smakiem identycznym z naturalnym”. Komponują go specjaliści o wyjątkowych predyspozycjach węchowo-smakowych i wyobraźni. Mikstury te sporządzają dzięki wykorzystaniu  środków chemicznych znajdujących się w swoistym „banku smaków i zapachów” –  obszernych bazach danych związków smakowo-zapachowych. Ograniczają się jednak jedynie do tych, które występują naturalnie. Końcowa kompozycja nie ma jednak zazwyczaj identycznego składu jak smak, który „udaje” – jej zadaniem jest tylko wywołanie podobnego wrażenia z użyciem jak najmniejszej liczby jak najtańszych w produkcji związków chemicznych, występujących naturalnie.

– To, że chemiczne dodatki do żywności są szkodliwe, to bardziej mit niż prawda – twierdzi dr Maciąg. – Prawdę mówiąc, są często bezpieczniejsze w użyciu niż niektóre naturalne, ponieważ można śledzić proces ich produkcji i na bieżąco oczyszczać. Wszystkie chemiczne związki dodawane do żywności są przebadane, mają stosowne unijne certyfikaty i umieszczone są na specjalnej liście.

Dwa kilo chemii na głowę

Przeciętny mieszkaniec Unii Europejskiej spożywa rocznie wraz z żywnością dwa kilogramy środków chemicznych. Trudno uwierzyć, że ich obecność jest kompletnie obojętna dla zdrowia, szczególnie dla tych, którzy spożywają większą ilość żywności wysoko przetworzonej. W takiej sytuacji alergie nie są niczym niezwykłym, przede wszystkim u dzieci, ale notuje się również choroby przewodu pokarmowego i nowotwory. Doktor Maciąg uważa, iż chemia, którą faszeruje się żywność, jest jednak o wiele bezpieczniejsza niż psujące się produkty i pleniąca się w nich salmonella, bakterie coli, jad kiełbasiany czy inne bakterie, które mogą doprowadzić człowieka do szybkiej  śmierci. Zepsute wędliny, nabiał, ciasta, wyroby garmażeryjne niezabezpieczone konserwantami, to coś w rodzaju tykającej, krótko zresztą, bomby zegarowej. Nie tylko jednak żywności to dotyczy, bo jak się okazuje, raka żołądka może spowodować picie żródlanej, krystalicznie czystej wody.

 Źródlany nowotwór

Doktor Jan Hołówka, dobiegający osiemdziesiątki lecz nadal praktykujący onkolog, zainteresował się w latach 90. wysoką zachorowalnością na raka żołądka w kilku podkarpackich wioskach. Z pozoru nie różniły się one niczym od innych miejscowości w pozostałych rejonach Podkarpacia czy Polski. Z pozoru, bo przy bliższym przyjrzeniu okazało się, że w tamtejszych zagrodach studnie znajdowały się w bardzo bliskim sąsiedztwie gnojowisk i dołów kloacznych. Ich zawartość przenikała do wód gruntowych, a co za tym idzie, do studni. – Takie zanieczyszczenia nie są widoczne gołym okiem, więc woda była krystalicznie czysta. Dałem ją mikrobiologom, a oni znaleźli w niej enzym, który powodował raka. Gdyby używano środków chemicznych do dezynfekcji wody, enzym zostałby zneutralizowany – twierdzi naukowiec.  

Riha Tikaram, menedżer w sieci supermarketów „Morrison’s” , mówi, że klienci chętniej kupują produkty o przedłużonej trwałości i ładniej wyglądające niż te ekologiczne. Te drugie mają bowiem to do siebie, że wyglądają niezbyt efektownie. 

 Studiujmy etykiety

Wytwarzanie produktów na wielką skalę jest faktem. Pozostaje nam więc ograniczanie spożywania potraw nafaszerowanych chemią, które codziennie lądują na naszych stołach. Wiadomo już, że nie wszystkie konserwanty są szkodliwe, wiemy też, że musimy unikać jedzenia w dużych ilościach produktów zawierających związki chemiczne. Dlatego też należy uważniej studiować etykiety.                                                                             To, co najczęściej na nich widzimy, to tajemnicze E- „ileś tam”. Te wszelkie „E” to substancje chemiczne, których nazwy w skojarzeniu z żywnością brzmią nieswojo, lepiej je zastąpić literą i liczbą niż np. benzoesanem sodu (E-211). E-230 i E-237 stosuje się w transporcie owoców cytrusowych, by się nie psuły. Jeśli jednak zjemy za jednym razem zbyt dużo pomarańczy czy klementynek, zatrucie lub uczulenie jest pewne. E-200 to związek, który konserwuje margarynę, sery, marmolady – jego nadmiar to pewna wysypka. Do peklowania wędlin używa się konserwantów E-249 i 250 – brzmi to o wiele lepiej niż azotyn sodu czy azotyn potasu. Dzięki owym substancjom możemy być pewni, że nie zatrujemy się jadem kiełbasianym. Niestety, jest też działanie uboczne – jeśli będziemy nadmiernie objadać się wędlinami, to zawarte w owych „E” nitrozaminy mogą wywołać chorobę nowotworową. Unikajmy podgrzewania potraw, w skład których wchodzi ser i peklowana wędlina – powstaje w nich wówczas sporo rakotwórczych substancji.

– Zanim cokolwiek kupię, obracam w ręce kilka razy i czytam wszystko co jest tam napisane. Staram się kupować to, co zawiera najmniej chemikaliów, z reguły kupuję żywność świeżą, by do minimum ograniczyć kontakt z chemią. Potraw też nie odgrzewam, bo wiem, że powstają wówczas szkodliwe związki – mówi Magda.

Barwniki spożywcze sprawiają, że galaretki, kisiele, napoje, dżemy, przyprawy, słodycze wyglądają bardzo smakowicie. Wiele barwników to substancje całkowicie bezpieczne: kurkumina, czyli E-100, witamina B12 pojawiająca się jako E-101, żółcień chinolinowa – E-104, czerwień żywnościowa – E-122. Są jednak i takie, których obecność jest co najmniej dyskusyjna. Mowa tu o E-124 używanym do barwienia wędzonych ryb, budyniu, cukierków owocowych. Wywołują one alergie, szczególnie u osób uczulonych na aspirynę. Taką reakcję może wywołać również  E-127, który znajduje się w wisienkach koktajlowych i owocach kandyzowanych. Podobnie jest z E-151, którego używa się do barwienia tanich odmian kawioru i słodyczy.

Monika z Jackiem mają poważny problem z ustaleniem menu dla swojego syna Przemka.

– Widzę jak mamusie karmią swoje dzieci czipsami, orzeszkami, ciastami, które mogą leżeć na półkach dwa lata – tyle w nich konserwantów i innych świństw. Nasz syn zabiera do szkoły kanapki z ciemnego chleba, z chudą wędliną i warzywami. Wyrzuca to lub przynosi z powrotem, bo jego koleżanki na drugie śniadanie jedzą cukierki, lody, batony, czipsy i to wszystko popijają napojami, w których jedynym naturalnym składnikiem jest woda. Monice nieraz serce się kraje, ale jest konsekwentna, wie że nie naraża dziecka na choroby.

 Błażej natomiast woli nie czytać, co jest umieszczane na etykietach, ponieważ jest przekonany, że to tylko połowa lub nawet trzecia część prawdy, więc nie ma problemu z robieniem zakupów. – Kupuję to, co mi wpadnie pod rękę, a jeśli już czytam etykietę, to zazwyczaj po zjedzeniu produktu.

Kolejne chemikalia w jedzeniu to przeciwutleniacze –  zabezpieczają produkt przed utlenianiem. To E-300, czyli syntetyczna witamina C oraz E-310 i E-312, które chronią tłuszcze przed jełczeniem. I na tym koniec, bo pozostałe są szkodliwe. Taki jest E-280 dodawany do chleba i wyrobów ciastkarskich – może powodować raka żołądka. Szkodliwy jest też E-220, który dodaje się do biszkoptów, orzechów łuskanych, rosołków w kostkach i tłuszczów cukierniczych. Te „specjały” zaburzają pracę wątroby, pogarszają działanie enzymów trawiennych. Podobne skutki wywołuje E-321, który występuje w gumie do żucia.

Zabijają i leczą

Emulgatory i regulatory kwasowości, od których również roi się na etykietkach, to nic innego jak zagęszczacze. Sprawiają one, że lody, słodycze, sosy mają odpowiednią konsystencję. Zagęszczacze stosowane są w wielu produktach o obniżonej zawartości tłuszczu. Skutki działania tych substancji są różnorodne. E-401 – jeden z alginianów, jest składnikiem mieszanek odchudzających, pęcznieje w żołądku i wywołuje uczucie sytości. E-413 może np. spowodować zapalenie skóry, a E-414 – tajemnicza guma arabska, to powód wielu alergii, E-524  jest środkiem żrącym, a znajduje się w słonych paluszkach. Pozytywne działanie może mieć E-508, czyli chlorek potasu oraz E-621, czyli glutaminian jednosodowy. Pomaga on w leczeniu niektórych dolegliwości neurologicznych, na przykład zaburzeń pamięci. Niestety, ostatnio stwierdzono całkiem sporo uczuleń spowodowanych tym związkiem.

W Polsce panuje dość powszechne przekonanie, że w naszej zywności jest mniej chemii niż w zagranicznej, a szczególnie zachodniej. Nie jest to, niestety, przekonanie słuszne. Jeśli istnieją jakieś różnice, to bardzo nieznaczne. Faktem jednak jest, że kiedyś Polska była krajem znacznie biedniejszym i na „zaawansowane” polepszacze i konserwanty nie było jej stać.

 Janusz Młynarski
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osób
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj