Praca i finanse
Naukowcy alarmują: brytyjski system edukacji powoduje depresje i nerwice u uczniów
Palec i główka to szkolna wymówka – takim porzekadłem raczyły nas mamy, kiedy nie chcieliśmy iść do szkoły. Badania brytyjskich naukowców z uniwersytetu w Cardiff i Londynie dowodzą jednak, że szkoła to niekoniecznie przyjazne miejsce, a chodzenie do szkoły jest… ryzykowne dla zdrowia.
Szkoły w Anglii powodują fizyczne i psychiczne uszczerbki na zdrowiu uczniów – taką tezę postawili w „British Medical Journal” naukowcy z wiodących uniwersytetów w Wielkiej Brytanii. Nacisk na poszerzanie wiedzy akademickiej może doprowadzić do nerwic i stresu, a w konsekwencji do nadużywania wśród uczniów alkoholu, narkotyków i szerzenia przemocy. Do zaburzeń psychicznych prowadzić mogą też wytwarzana sztucznie atmosfera rywalizacji oraz ciągłe poddawanie testom, już od najmłodszych lat.
Szkolnictwo brytyjskie sprzyja tworzeniu się grupek rówieśniczych, będących przeciwko szkole, w których zwiększa się ryzyko stosowania przemocy i używek. Doktor Fletcher mówi o zależności ciągłego egzaminowania uczniów i wzrostu poziomu depresji i nerwic wśród młodych osób. Sądzi, że remedium na taki stan rzeczy jest wprowadzenie przez szkoły edukacji prozdrowotnej i lepszej, mniej stresującej atmosfery.
Lepsza dieta, aktywność fizyczna, zmniejszenie palenia tytoniu i spadek przemocy wsród nieletnich – to tylko niektóre z korzyści, jakie mogą przynieść programy prozdrowotne w Wielkiej Brytanii. W krajach takich jak Finlandia, Szwecja czy Singapur większą uwagę przykłada się do dbania o samopoczucie uczniów, ich relacje społeczne i emocje, a jednocześnie zyskuje bardzo dobre wyniki w nauce. Komfort psychiczny uczniów idzie w parze z dobrymi ocenami.
Co na to Wielka Brytania? Rząd brytyjski ma w planach zmniejszenie ilości egzaminów, a nawet zwolnienie z nich wybitnych uczniów. Mówi się także o tym, że tak, gdzie wprowadzono edukację prozdrowotną, uczniowie zdobywają lepsze oceny i lepiej wypadają w końcowych egzaminach.