Życie w UK

Nasz o nas dla nich

Wszystko, co Brytyjczycy chcieliby wiedzieć o Polakach, ale o co boją się zapytać, znajdą w nowej książce Wiktora Moszczyńskiego „Hello, I’m Your Polish Neighbour”. Z „polskim londyńczykiem” specjalnie dla „Polish Express” rozmawia Natalia Szumska

Na lewej stronie świata >>

Publikował Pan swoje artykuły co tydzień. Czy trudno było Panu znajdować odpowiednie tematy? Czy może w środowisku Polonii w Ealing tak dużo się dzieje, że była to raczej kwestia rezygnacji z niektórych na korzyść innych?
Nie, nie miałem żadnych trudności w znalezieniu tematów. Chodziłem specjalnie na koncerty i zebrania, opisywałem święta narodowe i kościelne, spotykałem się z młodymi Polakami o różnych fachach, a gdy nie było sprzyjających okoliczności – pisałem na tematy ogólne, jak na przykład o sposobach całowania, o polskich nazwiskach czy o służbie zdrowia. Materiałów nigdy nie brakowało. Mógłbym nawet pisać o wiele więcej, ale po dwóch latach wydawcy stracili zainteresowanie moimi felietonami.

W trakcie czytania kilku artykułów odniosłam wrażenie, że czasem czuje się Pan bardziej Brytyjczykiem niż Polakiem. Czy to prawda? Z czego to może wynikać?
Jestem polskim londyńczykiem. Urodziłem się i wychowałem w Anglii, choć w polskiej rodzinie i w polskim środowisku. Odczuwam typowy polski niedosyt, a nawet poczucie krzywdy w związku z tym, że brytyjskie media za mało o nas mówią i piszą. Ale widzę Polaków też oczyma brytyjskimi. To podwójne spojrzenie jest widoczne na przykład w szkicu o krykiecie. Za jednym zamachem podkreślam niemal religijne podejście Brytyjczyków do tej gry oraz jej pogardliwą polską ocenę. Rozumiem obydwie strony. Czasem może zahaczać to o schizofrenię, ale wydaje mi się, że takie spojrzenie jest potrzebne.

Dość często podkreśla Pan pracowitość Polaków szukających szczęścia na Wyspach. Czy często zdarza się postawa odwrotna?
Zależało mi na uwypukleniu pozytywnych polskich cech wobec podejrzliwych Brytyjczyków. Oczywiście spotykałem też polskich pijaków, nierobów czy oszustów, ale nie zamierzałem o nich pisać – tym bardziej, że stanowią tylko mniejszość. Ale opisywałem też sprawy kontrowersyjne, np. kwestie polskich bezdomnych czy rasizmu.

Jak często spotyka się Pan z postawami specyficznej „przedsiębiorczości” Polaków, podobnej do tej, którą opisuje Pan w artykule „Polish Jobs Fair”, a więc np. odsprzedawaniem użytych już biletów na targi pracy?
Widzę raczej przedsiębiorczość Polaków w zakładaniu firm, w podejmowaniu inicjatyw, szczególnie w dziedzinie kultury. Widzę przedsiębiorczość w zapoznawaniu się z brytyjskimi przepisami, które można często wykorzystać w sposób Brytyjczykom zupełnie nieznany. Ale przede wszystkim imponuje mi przedsiębiorczość polskich kobiet – pracowników, gospodyń i matek zadbanych polskich dzieci.

Czy po publikacji artykułów oraz książki spotkał się Pan z „odzewem” ze strony Brytyjczyków, dotyczącym np. tego, że dzięki nim lepiej rozumieją Polaków?
Wielu Brytyjczyków czytało moje felietony jako rozrywkę. Na tym właśnie mi zależało – nie chciałem pouczać czy tworzyć pochwalnych artykułów o Polakach i Polsce, bo tego nikt by nie czytał.

W swoich artykułach zawarł Pan wiele ciekawych sugestii dla Brytyjczyków, dzięki którym mogliby poprawić relacje z Polakami…
Tak. Chodziło o to, by lepiej zrozumieli, jak przeciętny Anglik widzi polskiego pracownika, przedsiębiorcę, rodzica. Chciałem uświadomić Brytyjczykom to, co do tej pory wydawało im się obce, a nawet niepożądane – np. Polacy z ogolonymi głowami pijący piwo w parkach. Miało to wpływ na Brytyjczyków, szczególnie matki z małymi dziećmi, ale także na ludzi z innych mniejszości narodowych, nawet Polaków. To tak, jakbym mówił: „Popatrz, jak cię widzą. Chcesz mieć taki wizerunek? Chcesz, by się z ciebie śmiano czy potępiano twoje zachowanie? Jeśli nie, to spróbuj się zmienić.”
Dziękuję za rozmowę.
 

Fot. Archiwum autora

Wiktor Moszczyński jest znanym przedstawicielem brytyjskiej Polonii. Był redaktorem tygodnika „Orzeł Biały” i radnym dzielnicy Ealing, jest rzecznikiem i aktywnym działaczem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, laureatem honorowej nagrody „Dziennika Polskiego” w 2009 roku. Niedawno ukazała się jego książka „Hello, I’m Your Polish Neighbour. All about Poles in West London”. Publikacja jest zbiorem 61. artykułów drukowanych co tydzień w „Ealing Gazette” i „Hammersmith Gazette” w 2007 i 2008 roku, w języku angielskim. Autor wyjaśnia w niej między innymi znaczenie krykieta dla Brytyjczyków, obala mit polskiego hydraulika i opisuje bitwę na wodę w lany poniedziałek. Książkę można nabyć w brytyjskich księgarniach internetowych.

Na lewej stronie świata >>

author-avatar

Przeczytaj również

Rishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmu23 kwietnia obchodzimy Dzień Świętego Jerzego, bohaterskiego patrona Anglii i… multikulturalizmuZasady podróży z psem lub kotem z UK do PolskiZasady podróży z psem lub kotem z UK do PolskiCzy Thames Water radykalnie podniesie rachunki za wodę?Czy Thames Water radykalnie podniesie rachunki za wodę?Tesco zabezpiecza wózki sklepowe. Antykradzieżowymi klipsamiTesco zabezpiecza wózki sklepowe. Antykradzieżowymi klipsamiRośnie liczba dzieci w wieku 5–7 lat korzystających ze smartfonówRośnie liczba dzieci w wieku 5–7 lat korzystających ze smartfonów
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj