Bez kategorii

Najważniejsze to żyć na luzie

Trzeba wyciągać wnioski z tego, co niesie los, być zatwardziałym optymistą i unikać awantur z bzdurnych powodów. Edd, Roy, Kamil i anonimowy polski emigrant opowiadają o swoim życiu na luzie.

Polacy – weekendowi narkomani >>

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem >>

Jest takie stare angielskie przysłowie: „Rolling stone gathers no moss”, czyli toczący się kamień nie obrasta mchem. Jeżeli przepędzasz swój ziemski czas w sposób, który cię bawi i cieszy to nie ma obaw, żebyś pokrył się mchem, pajęczą siecią, tudzież patyną czasu. Popatrzmy na rockandrollowych Rolling Stonesów – chłopcy mają razem z trzysta lat, a czy wyglądają na takich, których pokryła zielona substancja?

Gaśnica w twarz
Ludzie obrastają w sprawy i problemy. Bywa, że po pewnym czasie gubią gdzieś wewnętrzną radość i godzą się z rezygnacją na siermiężną codzienność, z niezliczoną liczbą nudnych i przykrych obowiązków. Bywa, że nie jesteśmy szczęśliwi, ale wpływ otoczenia albo nasze wewnętrzne obawy nie pozwalają zmienić utartej praktyki. Można jednak przytoczyć świetne i porywające przykłady ludzi, którzy żyli tak, jak chcieli, jak „toczące się kamienie”.
Edd Whyte, gitarzysta londyńskiej kapeli rock’n’rollowej Pink Cigar, to człowiek zaledwie dwudziestoletni, ale zadziwia mądrością życiową, dystansem do samego siebie, wrażliwością sformułowań i wiedzą: on po prostu wie, jaki chce być i jaki będzie. – Z życiem powinno być tak, jak z kawałkiem rock’n’rollowym – bez niepotrzebnych ornamentów i ozdobników, bez przydługich wstępów, bez zbędnego budowania nastroju i kakofonii setek instrumentów – ot, po prostu, trzeba zmierzać wprost do sedna. Edd i jego trzej koledzy z kapeli: Sharkie Cottrell, Sam Rutland i Sid Mayall to młodzi ludzie, których połączyła radość życia i miłość do riffów gitarowych. W ciągu roku zagrali ponad pięćdziesiąt koncertów i oprócz grania coverów, nagrali ponad dwadzieścia oryginalnych, własnych kompozycji. – Uwielbiam być sztubakiem. Wiem, że to niepoważne, kiedy opróżniasz gaśnicę pianową prosto w twarz perkusisty z własnej kapeli, ale przecież śmiech i ubaw to dobry temat, prawda? – mówi Edd.

Dobry klimat
Polski emigrant, od kilku lat pomieszkujący w różnych częściach Anglii, nie chce ujawniać swojego nazwiska.
– To nie jest tak, że od początku wybrałem taką drogę. Ot, po prostu splot przykrych wypadków i złośliwość losu sprawiły, że od lat żyję na walizkach. Przenoszę się z miejsc do miejsc i chwytam nieprawdopodobnych wręcz zajęć. Z biegiem czasu polubiłem taki styl. I uśmiecham się, jeśli ktoś nazywa mnie „rolling stonem”. Bo tak naprawdę nim jestem, wciąż poszukując jednej, jedynej rzeczy: prawdziwej miłości. I mimo całych tuzinów falstartów w tej dziedzinie wciąż nie tracę wiary i nadziei.
– To prawda, że potrzeba jest matką wynalazku. Dzięki potrzebie przeżycia, odkrywam w sobie talenty, o których nie miałem wcześniej pojęcia. Byłem np. czytaczem bingo i inspicjentem scenicznym w pewnym klubie w North Somerset. Bywało, że profesjonalni satyrycy zapraszali mnie na scenę i robiliśmy show na dwa mikrofony. Przy czym, oni wykonywali swój stały program, a ja improwizowałem. A publiczność ryczała ze śmiechu. Pamiętam, jak jeden z nich, po skończonym występie, uścisnął mi dłoń i powiedział: „To była cholerna przyjemność z tobą pracować”. Bywało, że musiałem śpiewać w ramach obowiązków służbowych. Naprawdę dobre wspomnienia.
Jestem dzieckiem knajp. A w knajpach często można spotkać ludzi, którzy mają historię do opowiedzenia. W angielskich pubach są stali bywalcy, którzy zajmują te same miejsca od lat i piją zawsze to samo od wieków. Wszyscy tak się do nich przyzwyczaili, że traktują ich wręcz jako stały fragment scenografii. A kiedy zaczniesz z takim rozmawiac to może się okazać, że jest prawdziwą kopalnią dobrych historii i żyłą złota, jeśli chodzi o mądrość życiową. Tak np. poznałem Roya Masona.

 

 

Ćma barowa
Roy to rasowa ćma barowa i dziecię siedmiorga talentów. Ukuł sobie własne motto życiowe: I don’t care! I don’t mind! Od czterdziestu jeden lat gra w darta i zdarzało się, że dawał łupnia największym sławom dyscypliny. Stawał przeciwko takim tuzom, jak mistrz świata John Lowe czy kapitan angielskiej reprezentacji darta Martin „Wolfie” Adams. Roy twierdzi, że jest Królem. Z dwóch przyczyn, co najmniej. Po pierwsze poprzez imię. Bo jego imię to po prostu skrót od „royal”, czyli królewski. A po wtóre świetnie śpiewa Presleya i jest stałym bywalcem wieczorów karaoke. Przez jakiś czas robił za estradowego rozśmieszacza.
Przypomina sobie historię jednego z zaimprowizowanych naprędce występów.
– Kapela ma spóźnienie, publiczność zaczyna się wiercić. Co tu robić, myślę, co robić. Wiem! Wyciągam dwudziestofuntówkę i zagajam: „Oddam ją temu, który udowodni mi, że nie potrafię o nim zaśpiewać piosenki. Jedyne, czego potrzebuję to imię delikwenta i pieśń będzie gotowa na poczekaniu”. Oczywiście las rąk w górze. Każdy chce wykazać, że jestem beztalenciem i zgarnąć przy okazji łup. Wybieram jakiegoś gamoniowatego osiłka z drugiego rzędu. Chłop wstaje i mówi: „Jestem Malcolm, a teraz śpiewaj”. A ja udaję chwilę męki twórczej i po chwili śpiewam radośnie i na całe gardło: Happy birthday to you, dear Malcolm!
Roy pisze wiersze, które szumnie nazywa poezją i gotowe, dopieszczone wypieki oddaje na rzecz aukcji charytatywnych dla chorych dzieci. Był trzykrotnie żonaty. I twierdzi, że jest kapitalnie szczęśliwym człowiekiem.

Obieżyświat
-W życiu liczy się właściwa perspektywa. A dobrą perspektywę buduje się dzięki nabytej mądrości. A mądrość uzyskuje się m.in. dzięki rozmaitym doświadczeniom życiowym. Podróże zdecydowanie dostarczają wielu wrażeń i dają okazję do refleksji – mówi Kamil Sosnowski (36 lat).
Kamil, człowiek z dwoma dyplomami uniwersyteckimi, jeszcze niedawno był nauczycielem w jednym z częstochowskich liceów – w styczniu tego roku powiedział kategorycznie i stanowczo „Dość!” polskiej rzeczywistosci i wraz z żoną i córką przeprowadził się na Wyspy. – Pierwszy raz jestem w Anglii. Ale jeśli chodzi o resztę świata i Europy to widziałem już co nieco. Lista jest długa: Kamil był w Czechach, Słowacji, Niemczech, Hiszpanii, Grecji, Austrii, Egipcie, Kanadzie, Szkocji, Irlandii, Walii, Tunezji, na Majorce, Wyspach Kanaryjskich, na wyspie Formentera, na Teneryfie, Ibizie, we Włoszech, osiem razy w USA i dziesięć we Francji. Za dwa miesiące wybiera się do Tajlandii, a potem, prawdopodobnie, do Australii. -Trzeba myśleć i wyciągać dobre wnioski z tego, co niesie los, być wiecznym i zatwardziałym optymistą, dobrze dogrywać się z ludźmi i unikać awantur z bzdurnych powodów. Życie to jest dobra klima i tyle! – mówi Kamil.
Radosław Purski/ Fot. Archiwum autora

Jeśli uważasz, że Twoja historia jest niezwykła – napisz do nas. Możesz stać się bohaterem cyklu London Dream. Czekamy na zgłoszenia: [email protected]
 

Polacy – weekendowi narkomani >>

Bezdomni Polacy nie tęsknią za krajem >>

author-avatar

Przeczytaj również

Rekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRekordowa liczba pasażerów na lotniskach w UK. Chaos na drogach i na koleiRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajek
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj