Życie w UK

Na lewej stronie świata

Michał Wyszowski – autor „Na lewej stronie świata”, książki,a właściwie zbioru opowiadań i przemyśleń – to wałbrzyski dziennikarz, który spędził w Wielkiej Brytanii rok, podejmując się w tym czasie różnych prac, najczęściej fizycznych. Jednocześnie pisał i obserwował „małą Polskę” na Wyspach.

Na lewej stronie świata

>>Jak nas widzą nasi >> 

W jakich okolicznościach życia zdecydowałeś się na wyjazd na Wyspy? Nie spłacone kredyty, niewysoka wierszówka, czy może sprawy mniej przyziemne, takie jak zawód miłosny, czy też chęć udowodnienia sobie i innym, że dasz sobie tam radę?
Za wyjazdem nie zawsze muszą kryć się aż tak dramatyczne okoliczności czy powody. W moim przypadku to była po prostu życiowa konieczność. Moja partnerka wyjeżdżała na rok studiów do Nottingham, dla nas tak rozłąka byłaby zbyt ciężka. Dlatego spakowałem się i pojechałem na Wyspy.
Co skłoniło Cię do pisania opowiadań: rozczarowanie życiem w Wielkiej Brytanii, czy rozczarowanie zachowaniem Polonii w tym kraju, a może stosunkiem Brytyjczyków do nas – Polaków?
Wszystko po trochu, ale na pewno nie rozczarowanie. Jako dziennikarz najpierw przyglądałem się i pisałem o życiu na Wyspach typowo reportażowe teksty. Pomyślałem jednak, że i środowisko Polonii i cała wielokulturowa Wielka Brytania jest na tyle ciekawa, że warto ubrać to w bardziej literacką szatę. To był główny powód, myślę, że rozczarowanie nigdy nie jest dobrym doradcą. Także w pisarstwie. 
Dlaczego w Anglii spędziłeś tylko rok? Wracałeś do kraju rozczarowany?
Taki był plan, że jedziemy tylko na rok. Oczywiście mógł ulec zmianie – pokus, aby zostać było wiele – ale udało nam się wytrwać w pierwszym postanowieniu. Wracałem pod dużym wrażeniem tego, jak wiele w moim myśleniu, postrzeganiu świata i ludzi, zmieniła emigracja. To wspaniałe doświadczenie, każdemu polecam.
Ile w bohaterach Twoich opowiadań jest z Ciebie, a ile włożyłeś siebie w jakiegokolwiek bohatera? Co jest w książce prawdą, a co grą wyobraźni?
Nie mogę zdradzić wszystkiego, osoby które mnie znają domyślają się, że w bohaterze jednego z opowiadań jest wiele z mojej osobowości. Tej prawdy i gry wyobraźni nie można w prosty sposób wyrazić w procentach. Realia, warunki społeczne czy ekonomiczne, to wszystko jest jak najbardziej prawdziwe. Historie, które opowiadam musiałem jednak nieco „podkręcić”, podlać nutką niesamowitości, inaczej wyszedłby emigracyjny „Klan” w odcinkach. Tego wolałem uniknąć.
Po przeczytaniu opowiadania „Szare, błyszczące komórki” można odnieść wrażenie, że przez rok pobytu w UK z żadnym przedstawicielem Polonii raczej tak naprawdę nie nawiązałeś głębszej więzi…?
Proszę nie utożsamiać książki z moją osobą w relacji 1:1. To nie jest opowiadanie o mnie, tylko o pewnym zjawisku. Szybkich, rwanych znajomościach, tak charakterystycznych dla niektórych etapów emigracji. Zwłaszcza na początku, gdy często zmienia się pracę, mieszkania, a co za tym idzie, także znajomych. Potem zostają w komórce numery, których po roku, dwóch nie sposób odgadnąć.
W opowiadaniu „Zoo” , które trochę przywodzi mi trochę na myśl Orwellowski „Folwark zwierzęcy” nienawiść do Polaków, a właściwie do polskich imion doprowadza do zbrodni. Czy spotkałeś się kiedykolwiek z takim przejawem agresji ze strony Brytyjczyków?
Dzięki za porównanie z Orwellem. Spotykałem się z agresją, ale to były pojedyncze, chuligańskie wybryki. Według mnie zdecydowanie bardziej niepokojący w Wielkiej Brytanii jest pewien trend, który – oczywiście w dużym skrócie – kozła ofiarnego znalazł w emigrantach. Niezależnie od tego czy z Polski czy z Kamerunu. Już wkrótce to może być duży problem. To opowiadanie to taki sygnał w pigułce.
Opowiadanie „Łukasz Kazimierski” to taki trochę miks gatunków, trochę science fiction, trochę sensacja, a nawet trochę filozoficzne przesłanie na końcu… W tym opowiadaniu Polacy łączą się niemal w rewolucyjną siłę i w końcu biorą odwet za swoje wyobcowanie, za gorsze traktowanie, za antypolskie nastawianie do nas…
Rewolucja to pożywka dla literatury, zresztą my Polacy jesteśmy w tym całkiem nieźli. Bez trudu wyobrażam sobie polską rewolucję, która ogarnia całe Wyspy… Tak na poważnie jednak to też pewien sygnał. Zbiera się zła krew, złe myśli w kontrze do antyemigracyjnych zachowań. Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie.
W „Krzysztofie” Wyspy wykolejają i łamią słowiański charakter. Przedstawiasz zbity światek Polonii, który gdzieś musi się w tej polskości jednoczyć i spotykać. Musi też mieć jakiegoś swojego duchowego przywódcę. Integrowałes się w takich miejscach z Polonią?
Rzadko, choć zdarzyło mi się zajrzeć do polskiego klubu. Akurat w tym opowiadaniu bardziej od samego miejsca, interesująca wydaje mi się historia Krzysztofa. Człowieka, który chciał być potrzebny, chciał wszystko robić z przekonaniem i z przytupem. Wyspy najpierw go zachwyciły, a potem przemieliły i wypluły na orbitę. Ciekawe ilu takich Krzysztofów gdzieś tam krąży?  
Jedno opowiadanie ma bardzo jasny, pozytywny przekaz – to „Ulga”. Tutaj Wielka Brytania nie jest miejscem wykolejenia kolejnego Polaka. Tutaj Anglia pełni rolę niemal swoistego poprawczaka. Syn bohaterki opowiadania znika po dokonaniu w Polsce wielu rozbojów, kradzieży, etc. Dopiero wyjazd na Wyspy czegoś go uczy – to tam dokonuje się jego wewnętrzna pozytywna przemiana…
Bo Wyspy są różnorodne. Potrafią wyleczyć, dać szansę, ale potrafią też zniszczyć. Zresztą podobnie jak Polska. 
W „Lakierkach” podsumowujesz swój rok w Anglii. Pytasz niejako sam siebie, czy ten rok mógł wyglądać inaczej. Czy mógłeś tam zrobić karierę zawodową i zostać maklerem, bankowcem, czy marketingowcem? Jak z perspektywy oceniasz tam swój pobyt, w czym pomogły Ci brytyjskie doświadczenia?
Już o tym mówiłem, ale powtórzę, bo warto podkreślić, że emigracja to naprawdę wspaniałe doświadczenie. Otwiera oczy, pozwala dojrzeć to jak różnorodny i wielobarwny jest świat. W Wałbrzychu mam raczej małe szansę zaprzyjaźnić się z Jamajczykiem, Nigeryjczykiem czy Szkotem. Wyspy otwierają różne – nie tylko towarzyskie – możliwości. Trzeba tylko chcieć z nich skorzystać. Zresztą dla mnie najbardziej spektakularną korzyścią z wyjazdu jest książką o której rozmawiamy. Bez emigracji po prostu by jej nie było.
Gdzie więc można kupić Twoją książkę w Wielkiej Brytanii?
Na pewno dostępna jest internetowej księgarni www.polskaksiegarnia.co.uk, a także we wszytskich polskich księgarniach internetowych, które realizują  zamówienia z Wielkiej Brytanii.
 

Z autorem książki rozmawiała Ilona Korzeniowska

>>Jak nas widzą nasi >>

author-avatar

Przeczytaj również

Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wody
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj