„Myj ręce, nie indyka” – eksperci ostrzegają przed skażonym mięsem

 Prawie połowa osób przygotowujących świąteczny obiad łamie zalecenia Food Standards Agency narażając tym samym siebie i swoich gości na poważne zatrucie pokarmowe.

Z najnowszych badań wynika, że większość domowych kucharzy, zanim zacznie świątecznego indyka przygotowywać, myje go w zlewie. Do takich praktyk przyznało się 48,6 procent Brytyjczyków. Mniej świadomi faktu, że płukanie drobiu pod bieżącą wodą sprzyja rozprzestrzenianiu się bakterii są mężczyźni – 57 procent z nich stwierdziło, że zawsze opłukuje mięso pod kranem. Wśród kobiet odsetek ten wynosił 44 procent.

Badania przeprowadzili naukowcy z uniwersytetów w Manchesterze i Liverpoolu. Profesor Dan Rigby przekonuje, że pomimo dużych wysiłków edukacyjnych, ciągle zbyt mało osób zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie wiążą się z rozprzestrzenianiem się bakterii campylobacter.

„Może się wydawać, że mięso przed spożyciem myją już tylko osoby starsze, które kiedyś przekonano, że tak jest dobrze. Z naszych ankiet wynika jednak, że najczęściej robią to osoby pomiędzy 18 a 34 rokiem życia” – twierdzi Rigby. „Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak duże jest prawdopodobieństwo zakażenia. Mimo przeprowadzenia wielu kampanii informacyjnych widać wyraźnie, że jest to nawyk trudny do wykorzenienia” – przekonuje profesor.

Eksperci alarmują: kupując świątecznego indyka w przeciętnym brytyjskim supermarkecie możemy być niemal pewni, że jest on skażony bakterią,  która w skali roku wywołuje najwięcej zatruć pokarmowych na Wyspach. Obecność campylobacter stwierdzono średnio w 70 procentach próbek mięsa pochodzącego między innymi z Tesco, Lidla, Asdy czy Morrison’s.

Myjąc drób pod bieżącą wodą istnieje ryzyko, że wraz z drobinkami wody, rozpryskującymi się po kuchni, po pomieszczeniu rozniosą się również pałeczki campylobacter. Metodę rozprzestrzeniania się bakterii w pomieszczeniu zilustrowali za pomocą powyższej animacji naukowcy z uniwersytetu w Nowym Meksyku.