Życie w UK

Misja: mówić po polsku!

Rozwój osobisty i edukacja – oto jakie cele stawia sobie polski klub Toastmasters, działający w Londynie. I chociaż na spotkaniach co chwila wybuchają głośne salwy śmiechu, jego członkowie udział w tym przedsięwzięciu traktują bardzo poważnie.

Misja: mówić po polsku!

 Limerick: Federacja Polaków w Irlandii >>

Studia w Anglii >>

Podczas wizyty na Ukrainie z niekłamaną zazdrością przyglądałam się gospodarzom. Potrafili bowiem pić do rana, a dodatkowo każdy kieliszek okraszać ze swadą wygłaszanymi toastami. Podobnie bawić się słowem potrafią Anglicy. Kto nie wierzy, niech obejrzy „Cztery wesela i pogrzeb” i uważnie wsłucha się w wygłaszane tam mowy. Krótkie, perfekcyjnie ułożone, śmieszne i wzruszające. Dlatego gdy natrafiłam w Internecie na wzmiankę o klubie Toastmasters, pomyślałam sobie: O, to coś dla mnie, też nauczę się tak pięknie przemawiać przy stole.
Nic bardziej mylnego. Bo Toastmasters to nie krótki kurs wygłaszania toastów podczas weselnego przyjęcia. To poważna szkoła konstruktywnej komunikacji i przywództwa.

Rytuał zamknięty regulaminem

W każdy drugi i czwarty wtorek miesiąca salka na drugim piętrze Ogniska Polskiego na South Kensignton wypełnia się do ostatniego miejsca. Spotykają się tam toastmasterzy jedynego nieangielskojęzycznego klubu w Londynie. Z portretu na ścianie przemowom w języku Mickiewicza i Słowackiego przysłuchuje się królowa Elżbieta II.
Na klubowym spotkaniu Toastmasters nic nie dzieje się przypadkiem. Wszystko jest zaplanowane co do minuty. Można to wyczytać na wręczanym przy wejściu minutowym planie. Za każdym razem mityng prowadzi inny członek klubu. Wymyśla temat spotkania i dyryguje całością, wywołując na środek poszczególnych mówców. Podczas mojej gościnnej wizyty w klubie funkcję tę z wielkim entuzjazmem pełniła Monika Jażwińska. Zaproponowany przez nią temat brzmiał „Toastmaster – geniusz czy szaleniec”.
Nad tym, by poszczególni mówcy skrupulatnie wyliczali się z minut czuwa Kontroler Czasu. Jego atrybutami są zegarek i trzy kartki – zielona, żółta, czerwona. Wszystko jest OK, gdy Kontroler Czasu pokazuje zielony kartonik. Żółta karta brzmi jak ostrzeżenie – uwaga, została jeszcze minuta. Czerwona? O, to niedobrze. Przekroczenie czasu, czyli poważny błąd, wytknięty przez innych klubowiczów. – Bowiem w Toastmasters ludzie uczą się od siebie nawzajem – wyjaśnia jego szef. – Dlatego na każdym spotkaniu każdy pełni inne funkcje, a przemawiający dostają informacje zwrotne. – Klub uczy nie tylko mówienia, ale też słuchania. I samodyscypliny – dodaje Ania Jurek, z wykształcenia psycholog.
– Jest to ciężka praca, ale też dużo zabawy.

Uwaga! Gorące pytania…

– Jak potrafiliście odpowiedzieć na tak głupie pytania, to potraficie na każde – tak przemowy uczestników gorących pytań skwitował ich mistrz po wtorkowym spotkaniu Michał Misztal.
Mistrz Gorących Pytań to inna ważna funkcja w klubie Toastmasters. Wymyśla zaskakujące tematy a potem „wyrywa” do odpowiedzi. Nigdy nie wiadomo, kto trafi pod tablicę. Na zastanawianie się nad wypowiedzią ma zaledwie kilkadziesiąt sekund. A mówić musi! I to z sensem, śmiesznie, składnie, na temat…

 

Pytania na ostatnim wtorkowym spotkaniu były naprawdę gorące. Trzeba było zareklamować dziwny odkurzacz z kierownicą jak przy rowerze czy opisać właścicielkę małego śmiesznego pieska, ustrojonego w koronkowe żaboty. Wypowiedziom przysłuchują się nie tylko inni toastmasterzy i zaproszeni goście, ale również Kontroler Uważności i Gramatyk. Ich zadaniem jest wyłapywanie błędów, po czym informowanie o nich zainteresowanych w jak najbardziej życzliwy sposób.

Być kawałkiem historii

Członkowie klubu mają świadomość, że są częścią wielkiej, międzynarodowej organizacji. Jej początki sięgają ubiegłego wieku. W roku 1924 jeden z działaczy amerykańskiego Związku Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej (YMCA) – Ralph C. Smedley zauważył, że jego podopieczni nie potrafią się skutecznie komunikować. Wymyślił więc rodzaj klubu towarzyskiego, gdzie ludzie uczą się od siebie nawzajem, bez nauczycieli. Pomysł chwycił. Powoli powstawały następne kluby, a ich zrzeszenie przekształciło się w potężny ruch. Dzisiaj Toastmasters International liczy ponad 11 500 klubów, działających w 92 krajach i zrzeszających 225 tysięcy członków. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się gdzieś w piwnicy ośrodka YMCA w Santa Ana w Kalifornii.

Bez dziwnego narzecza

– Tutaj, na obczyźnie, musimy dbać o język, by za kilka lat nie okazało się, że mówimy jakimś dziwnym narzeczem, pełnym anglicyzmów czy kolokwializmów – przyznaje Ania Jurek. – Większość z nas pracuje „po angielsku” i tak naprawdę po polsku nie ma z kim rozmawiać. Stąd „Polish Your Polish”. Żywym dowodem, że to działa jest najstarszy członek Klubu Adam Ginalski, który do Londynu przyjechał w połowie lat 60. Miał wtedy siedem lat. Dzisiaj, już na emeryturze, z równym zaangażowaniem działa zarówno w angielskim jak i polskim klubie Toastmasters, a jego język ojczysty jest bez zarzutu.
– Mam wrażenie, że ich wszystkich już kiedyś poznałam; tak skwitowała pierwszą wizytę w naszym klubie moja koleżanka – chwali się Wacek Warszawa. Sama tego doświadczyłam, przychodząc we wtorek do Ogniska. – Cześć. Jak masz na imię? Ja jestem Agnieszka. Masz gdzie siedzieć? Nie? To zaraz zorganizuję ci krzesło.
Przesiedziałam na tym zdobycznym krześle ponad dwie godziny, śmiałam się z innymi, głośno klaskałam i komentowałam wypowiedzi toastmasterów. I z wielką przyjemnością przyjdę znowu we wtorek, 12 sierpnia…

Jolanta Reisch

 Limerick: Federacja Polaków w Irlandii >>

Studia w Anglii >>

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj