Styl życia
Milan zrównany z trawą
Kibice kupili niespełna 24 tys. całosezonowych karnetów, najmniej w erze Silvio Berlusconiego. Wiedzieli, co czynią. W ostatnim meczu byli świadkami piłkarskiej karastrofy.
Piłkarze Milanu rozpoczęli od 0:1 z Sampdorią, która właśnie wróciła z drugoligowego zesłania, a potem dołożyli 0:1 z pozbawioną choćby gwiazdek Atalantą, która żyje z sześciokrotnie skromniejszego budżetu, a w Serie A ani razu nie zwyciężyła. Piłkarze Milanu nawet nie udawali, że przemieszczają się w rytm jakiegoś planu. Złączył ich przypadek. Milan nie ściągał graczy, których sobie upatrzył, by wprząc ich w precyzyjnie rozrysowany projekt, lecz graczy, którzy akurat się napatoczyli. Milanowi już kiedyś zdarzyło się rozpocząć sezon od dwóch porażek na własnym stadionie – 82 lata temu. Odkąd ćwierć wieku temu przybył Berlusconi, kibice przywykli jednak do spektakularnych triumfów. Ich piłkarze pięciokrotnie zdobyli Puchar Europy, wynosząc klub na drugie miejsce w klasyfikacji wszech czasów za Realem Madryt. Jednak teraz przywracanie potęgi nawet w optymistycznym scenariuszu potrwa. / SPORT.PL, źródło: PANORAMA