Życie w UK
Mieli być miejscowi, a nie Polacy!
Budowlańcy pracujący przy konstrukcji największej brytyjskiej fabryki biopaliw protestują przeciwko zatrudnieniu tam Polaków.
Warszawa wolna, Londyn wolniejszy >>
Reprezentujący ich związek zawodowy twierdzi, że firma Simon Carves, która zaprojektowała i buduje wartą 250 milionów funtów fabrykę Ensus w Teesside, zobowiązała się zatrudniać lokalnych robotników – z terytorium północno-wschodniej Anglii. Tymczasem jeden z jej podwykonawców, polska firma budowlana, przywiozła ze sobą swoich – czyli polskich – pracowników. Ich obecność wywołała protesty zatrudnionych tam Brytyjczyków. – Ta sytuacja bardzo nas martwi – twierdzi w rozmowie z gazetą „The Northern Echo” rzecznik prasowy reprezentującego Brytyjczyków związku zawodowego the Unite. W kontrakcie, który związkowcy podpisali z Simon Carves zanim jeszcze zaczęły się prace konstrukcyjne, znalazła się bowiem klauzula uściślająca zasady i warunki zatrudnienia. Wymaga ona, by na terenie budowy pracowali, o ile to możliwe, miejscowi oraz by pracodawca uwzględniał ich we wszystkiego rodzaju pracach. – Nie chodzi nam o to, by w jakikolwiek sposób dyskryminować zagranicznych pracowników. Martwi nas natomiast fakt, że zagraniczna siła robocza jest używana bez żadnego względu na warunki przyjętej umowy – dodaje rzecznik.
To niejedyny przypadek w Wielkiej Brytanii, w którym obiektem protestu są Polacy. Na początku tego miesiąca miał miejsce podobny strajk w Plymouth, w południowo-zachodniej Anglii. Wówczas około 300 pracowników na budowie elektrowni Langage Energy Centre strajkowało przeciwko zastąpieniu kilkunastu Brytyjczyków Polakami. Pracodawca – francuska firma inżynieryjna Alstom – miała zakomunikować 16 pracownikom, że nie będą dłużej potrzebni. W chwili obecnej na 700 zatrudnionych w Langage Energy Centre – około 400 to obcokrajowcy, pozostali to Brytyjczycy.