Życie w UK

Mała Polska rumuńska

Spacerując Drogą Aleksandra co chwilę spotyka się rodaka. – Po polsku tu można gwarić, a Polak zawsze znajdzie gościnę – mówią na rumuńskiej Bukowinie potomkowie naszych górników. Polacy za chlebem przyjechali tu 200 lat temu. Zostali do dzisiaj.

 Eliasz Wiśniewski, który twierdzi, że jest w Kaczyce pierwszym poetą, pokazuje starą kopalnię soli. Drogą wzdłuż zrujnowanych domów dawnych polskich górników prowadzi do głównego budynku. Wąskie korytarze przed laty wykute przez rodaków schodzą coraz niżej. Tu zbudowany w solnych skałach jest polski kościół, a tu polska kaplica. Jeszcze niżej boisko, gdzie w niedziele rodziny górników spotykały się, by potańczyć, pograć i się zabawić.
Eliasza spotkałem chwiejnie idącego drogą w Kaczyce dzień wcześniej. Padało, a on obraził się, bo – jak to – Polak przyjechał, a wypić nie chce? Trzeba było się zgodzić. W barze oglądali mecz reprezentacji Rumunii, a Eliasz za kołnierz nie wylewał. Wypytywał o polskich piłkarzy i szlochał, bo choć nigdy nie był w Polsce, to patriotą jest, prawdziwym Polakiem i tęskni za nieosiągalną ojczyzną. Zasypiał nad kuflem piwa, kiedy Rumuni strzelali kolejnego gola.

Potomkowie sponiewieranych

Bardziej żywiołowo jest u Tekli. Bar w Nowym Sołońcu jest chyba najbardziej znaną polską spelunką w Rumunii. Disco tnie zadymione powietrze, a barmanka donosi kufle z piwem i otwiera kolejne butelki lokalnego likieru jagodowego. Jedni zaczepiają panny, inni wzbraniają się przed powrotem do domu, gdy przychodzą po nich żony. – Inaczej niż w Polsce tu gwarimy – tłumaczą swoją archaiczną, bukowińską polszczyznę.
Polacy na Bukowinie pojawili się w 1792 roku. Górnicy z Bochni i Kałuszy, a potem z Wieliczki, przybyli, by wydobywać sól w kopalni w Kaczyce (Cacica). Po roku 1800 przyjechali kolejni rodacy. Górale z Czadcy, dziś na Słowacji, od dawna szukali lepszych warunków życia i migrowali wewnątrz Galicji. Wcześniej mieszkali na Żywiecczyźnie, potem liczyli na uwłaszczenie w Brzeżanach. Niechciani wyjechali na Bukowinę.
W końcu w połowie XIX wieku dotarli tu osiedleńcy po klęskach żywiołowych w okolicach Tarnowa i Rzeszowa. Zatrzymali się we wsi Ruda (Vicşani), Bulai (Moara) i Milhoweni. Gdy dla Polaków brakowało już miejsca, w pobliżu Kaczyki zakładali polskie wsie: Nowy Sołoniec (Soloneţul Nou), Pleszę (Pleşa), a niedaleko rzeki Humor – Pojanę Mikuli (Poiana Micului). Osiadali wokół Suczawy, dawnej stolicy Mołdawii, gdzie rodziło się rumuńskie państwo i Czerniowiec (dziś Ukraina). Od tamtego czasu nie było chwili, żeby swoje życie mogli nazwać łatwym.
– Polacy w Rumunii to w większości potomkowie słabych, niewykształconych, życiowo sponiewieranych – mówi Anna Mamulska, autorka książki „Polacy w Rumunii mówią o sobie”, która w latach 1994-97 była nauczycielką w Kaczyce, Suczawie i Moarze. – Zawsze, kiedy tylko nadarzała się możliwość powrotu do Polski, z Bukowiny uciekały najsilniejsze, najlepiej wykształcone jednostki.
Wracającym do Polski było niewiele lepiej.

– Byli nazywani Rumunami i spychani na margines przez miejscowych – mówi etnograf Zbigniew Kowalski, pomysłodawca międzynarodowego festiwalu Bukowińskie Spotkania w Jastrowiu koło Piły.
– A z każdym wyjazdem osłabiała się polska społeczność pozostała w Rumunii – dopowiada Mamulska. – Wykształciło się u niej niewiele wysokich wartości. Lecz dwie, które w nich wytrwały, są teraz jakże silne. To polskość i wiara. Ich świadomość, że są Polakami jest aż ortodoksyjna, a katolicyzm konserwatywny jak w żadnym innym miejscu. I jedno, i drugie pozwala im w obcym środowisku na utrzymanie tożsamości.

 

Tyle mam

Korytarzy, którymi prowadzi Eliasz Wiśniewski, strzegą postacie wyryte w ścianach soli. Jak skał górujących nad wsią Plesza, skąd na wioskę spoglądają Matka Boska z Jezusem i lew. I jak drewniany Sobieski, który pilnuje domu Bolka Majerika. To on tchnął życie w bukowińskie rzeźby. Wychował się na Pleszy, jak się tu mawia, bo wioska leży na zboczu góry o tej samej nazwie. Jest rzeźbiarzem samoukiem, podobnie jak poetą. – Mam szary dom/ starodawne ognisko/ siwy potok/ i niebo nisko/ tyle mam – pisze w jednym z wierszy. Wszystkie są po polsku. Po polsku rozmawiają ludzie na Pleszy. Tak jak w Sołońcu i tak jak w Paltinosie, w Pojanie Mikuli i innych polskich wioskach na rumuńskiej Bukowinie.
– Polskie wsie to niesamowita enklawa polskości, gdzie przez dwa wieki ludzie, nie mając kontaktu z krajem, nie zatracili języka polskiego – mówi Anna Mamulska. – To miejsce ważne dla utrzymania ojczystej mowy w ogóle. Jakże wiele archaizmów wciąż funkcjonuje w ich mowie i jak wielkie patriotyczne uczucia potrafią przekazać za jej pomocą! Tęsknią do kraju, którego nie widzieli. Polska to dla nich wymarzone eldorado.
Festiwal Bukowińskie Spotkania, który odbędzie się w przyszłym roku już po raz 20., z czasem przeniósł się też do Rumunii, na Węgry, Ukrainę i Słowację. W sumie gromadzi każdego roku tysiące Bukowińczyków. Szacuje się, że tylko w Polsce może ich być około 20 tysięcy.
Ale niektórzy, jak Bolek Majerik, swej Bukowiny nie zamieniliby na żadną inną krainę. Za szarym domem, tuż nad siwym potokiem ma on swoją polankę. Tam pracuje, tam pija ze znajomymi kawę. – Źle jest ludziom, a jeszcze próbuje się ich ogłupiać – bierze łyk gorącego napoju. – Wszystko drogie, a alkohol tani, więc piją. Do Hiszpanii, do Portugalii za chlebem wyjeżdżają. Pięknie tu, ale biednie. A w Rumunii od wieków już, by coś załatwić, w łapę się daje.
– „Ciubuk” – podarunek i „punga” – torba to słowa mocno zakorzenione w codziennym życiu – potwierdza Mamulska. – Te sowiecko-tureckie cechy tym trudniej wykorzenić, że bieda wciąż duża. Kiedy dla dzieciaków mąż załatwił trochę używanych ciuchów z Austrii, wszyscy nagle stali się w swojej opinii bogatymi. Nawet zwykła kołdra może być obiektem westchnień matki ośmiolatki, bo widzi w niej już wyprawę dla córki.

Droga Aleksandra

Anna Mamulska twierdzi, że naprawdę niewiele trzeba Polakom w Rumunii, by poczuli się docenieni. Tak było, gdy wraz z mężem urządziła w Suczawie wystawę „Suntem aici” („My tutaj”). Nieprawdopodobny przyrząd do łapania much, stare cegiełki na Dom Polski z krótkimi wierszykami na odwrocie, zdjęcia, ubrania, pamiątki. Nowy Sołoniec doceniono kiedy przyjechał z Polski prezydent. Szczęście, że w przeddzień popadało, bo gdy po wyjściu z limuzyny wszedł prosto w błoto, zaraz złożył wsi obietnicę i dziś wszyscy są dumni ze swej asfaltowej „Drogi Aleksandra”. I „Małej Warszawy”, bo prezydent wieś tak nazwał.
Tuż za Nowym Sołońcem, na wzgórzu jest Plesza. – Oni zawsze byli na uboczu – zauważa Mamulska. – Na górę nigdy nikt nie docierał. Nie było Domu Polskiego ani żadnych uroczystości. Pleszanie czuli się odsunięci.
Ale i oni doczekali się swojego dnia. Kiedy kościół pw. św. Anny kończył sto lat, na Pleszę wdrapali się lub – co bardziej nobliwi – wjechali furmankami goście odbywających się w Suczawie Dni Polskich. Kobiety we wsi przez cały dzień szykowały tysiąc gołąbków, a chłopcy stroili konie, którymi ruszyli w dół na przywitanie biskupa.
I jak to przy takich okazjach: oficjele pojedzą, popiją, czasem coś obiecają, choćby, że Dom Polski wybudują. Kobiety pół dnia obsługiwały gości i teraz one będą się bawić. Majerikowa – matka Bolka – śpiewa ludowo z innymi, a w szkolnej sali inne tańczą do własnych przyśpiewek. Wódkę leją, przytupują, tańczą do późna. A Sobieski sprzed Bolkowego domu przygląda się wszystkiemu. I cieszy się pewnie, że w Rumunii wciąż po polsku można gwarić.

Mirosław Wlekły
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj