Styl życia

Magdalena Cielecka: Teatr jest fundamentem

„Nie każdy ma takie szczęście, że może pracować od razu w dobrym teatrze i pozwolić sobie na to, by nie musieć zarabiać pieniędzy”. Rozmowa z aktorką Magdaleną Cielecką.

Magdalena Cielecka: Teatr jest fundamentem

 

Grzegorz Skawiński: Będzie niezłe widowisko (wywiad) >>

Karbido: Muzyka w dechę (wywiad) >>

Przyjechała Pani do Londynu na pokaz filmów „Polish Beauties”. Będą tutaj pokazywane dwa filmy z Pani udziałem – „Pokuszenie” i „Trzeci”. Dlaczego akurat te produkcje zostały wybrane na ten pokaz?

– O tym zdecydowali organizatorzy. Mogę się domyślać, że chciano pokazać dwa różne filmy, dwie różne moje odsłony. „Pokuszenie” jest moim debiutem, a następny film jest już bardziej współczesny. Myślę, że organizatorzy chcieli pokazać dwie różne propozycje.

„Pokuszenie” jest mocno osadzony w polskich realiach, w okresie trudnym dla Polski. Czy zostanie on odpowiednio zrozumiany w Londynie?

– Mam nadzieję, że tak. Nie wiem, czy jest on tak bardzo osadzony w polskich realiach, bo każdy film, który traktuje o naszym kraju lub jeśli akcja dzieje się w Polsce, jest w nich osadzony. To bardziej dotyczy naszego kontekstu historycznego i pomysłu na scenariusz, który był zainspirowany historią kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ale nie to w filmie jest najważniejsze. To jest pewien kontekst i pewne podłoże do pokazania bohaterów w trudnej historycznej sytuacji, w czasach uwikłania i więzienia. Ale film opowiada o rzeczach bardzo uniwersalnych, takich jak pragnienie miłości, tęsknota, niespełnienie. Ten problem jest rozumiany chyba w każdej kulturze. Mam przeczucie, że filmy pokazywane tutaj znajdują w większości widownię polską. Nie bez znaczenia jest dla mnie, że przywozimy tutaj swoje filmy, bo spora część widowni wyjechała z kraju, i to dobrej widowni, bo młodej i wykształconej. Trzeba więc jeździć do niej z naszymi filmami.

Jakim kluczem należy się kierować, jeśli jest się aktorem? Jakie propozycje się odrzuca i w jaki sposób się je weryfikuje, aby nie zniszczyć swojego wizerunku?

– To są bardzo indywidualne wybory i potrzeby. Każdy drogę zawodową przebywa sam, uczy się na błędach i wyciąga swoje wnioski. Przede wszystkim robi to, co mu odpowiada. Nie mam żadnej recepty i nie chciałabym nikomu niczego radzić. Na początku mojej drogi zawodowej dano mi zagrać debiut w „Pokuszeniu”, który zdeterminował moje następne wybory. Nie musiałam grać wszystkiego, zabiegać o role, bo propozycje spływały same. Nie proponowano mi rzeczy głupich i mniej interesujących artystycznie, dlatego mam poczucie, że nie mogę tego kroku zniweczyć. Nie przyjmowałam rzeczy, które wydawały mi się podejrzane artystycznie. Jestem w komfortowej sytuacji, ale rozumiem aktorów, którzy kończą szkoły i chcą grać. Taka jest prawda, że tylko przez granie się rozwijamy i przez granie możemy się czegoś nauczyć. Nie każdy ma takie szczęście, że może pracować od razu w dobrym teatrze i pozwolić sobie na to, by nie musieć zarabiać pieniędzy. A zarabiać mogą oni głównie w serialach i produkcjach telewizyjnych. To jest kwestia wyboru i kompromisu. Trzeba się zastanowić, czy lepiej niczego nie grać i skazać się na niebyt artystyczny, czy jednak grać i poprzez serial dostać lepsze propozycje.

Teatr, film, czy telewizja? Każdy z tych działów ma w sobie coś innego, co może fascynować, a u Pani jak to jest?

– Wszystko razem. Dobrze jest, kiedy mamy szansę rozwijać się na różnych polach i szukać czegoś nowego. Te wszystkie dziedziny nawzajem się uzupełniają i są blisko siebie, pomimo różnic. Oczywiście, są aktorzy, którzy grają tylko w teatrze, ale nie wierzę, że nie tęsknią też za filmem. Może życie nie dało im takiej szansy. Aktorzy, którzy pracowali w każdej z tych materii, nie chcieliby z niczego zrezygnować. Oczywiście teatr jest pewnym fundamentem, który daje nam rodzaj zaplecza zawodowego i wspólnoty. Także ludzkiej, bo w teatrze tworzy się wspólnotę podczas pracy nad przedstawieniami. Jest to miejsce, gdzie się uczymy, rozwijamy, mamy czas na próby i na błędy. Każdego wieczoru spektakl jest inny i można trochę poeksperymentować. Zdobywa się tam po prostu doświadczenie. A w filmie te doświadczenia się wykorzystuje przed kamerą, bo czas przed nią jest krótki i trzeba wskoczyć na ten jeden moment, na to jedno ujęcie i zagrać to, czego nauczyliśmy się w teatrze. Nie chciałabym być postawiona w sytuacji dramatycznego wyboru pomiędzy jednym, drugim a trzecim.

Jesteśmy trochę nieobecni w życiu filmowym Polski i wybieramy w kinach głównie światowe produkcje. Jakie są polskie nazwiska, które Pani by zarekomendowała ludziom, którzy na co dzień nie mają kontaktu z polskim kinem?

– Ostatnio pojawiło się kilka młodych nazwisk i wbrew temu co się wydaje, w Polsce kręci się dużo nowych filmów. Dla niektórych pozostawiają wiele do życzenia, jeśli chodzi o warstwę techniczną – debiuty nie mają tak dużych budżetów, ale pojawiło się kilka takich, w których coś jest. Całkiem niedawno nagrodzony został głosami publiczności debiut Łukasza Palkowskiego „Rezerwat”. To taka komedia sentymentalna o warszawskiej Pradze. Ten film bardzo się podoba, wnosi coś świeżego. A z rzeczy poważniejszych widziałam na festiwalu w Gdyni film Staszka Muchy „Nadzieja”. To też jest debiut i opowieść magiczna, godna polecenia. Z innych młodych nazwisk przychodzi mi do głowy Konrad Niewolski, który uprawia absolutnie autorskie kino. Za każdym razem w jego wykonaniu to jest inny film, wychodzący jakby spod ręki innego reżysera. Wiem, że te filmy jeżdżą po festiwalach, również za granicą, i zdobywają tam uznanie.

Czy jest reżyser lub aktor, u boku którego marzy Pani, aby zagrać?

– Nie mam takich marzeń ani nigdy nie miałam tego rodzaju wyznaczonych celów. Pozwalam toczyć się swojemu życiu zawodowemu i daję temu czas. Może dlatego, że to co się dzieje, odpowiada mi i czuję się usatysfakcjonowana. Chciałabym ten zawód dalej uprawiać i w takim kształcie jak teraz, czyli aby to były świadome wybory, które nie są podyktowane przymusem. Chciałabym, aby było na mnie zapotrzebowanie i reżyserzy mieli dla mnie propozycje, niezależnie w jakim będę wieku i jak będę wyglądać.

Londyn jest dla niektórych miejscem, gdzie uprawia się clubbing, robi zakupy albo tatuaże na Camden. Czym jest dla Pani to miasto?

– Dla mnie jest jednym z kolejnych miast. Bardzo dużo podróżuję po świecie, więc jest to jedno z miast, w którym bywam od czasu do czasu. Bardzo lubię to miasto, jest tutaj uderzająca ilość Polaków. Spotykam ich na każdym kroku – w hotelach, restauracjach, sklepach. Tym bardziej wydaje mi się zasadne, że polskie filmy powinny przyjeżdżać do Londynu. Mówił o tym w swoim czasie Krzysztof Krauze – tylu Polaków wyjechało za granicę, że trzeba dla nich organizować osobne premiery.

wywiad przeprowadzili dziennikarze TVPL24 dostępnej pod adresem www.tvpl24.com

Łukasz Jaśniak
Katarzyna Flor

author-avatar

Przeczytaj również

Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Rishi Sunak wypowiada wojnę „braniu na wszystko zwolnienia lekarskiego”Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnej
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj