Styl życia
Legia w Lidze Europy, czyli znowu Rado-show
Legia Warszawa swoją przygodę z LE rozpoczęła od zainkasowania trzech punktów. Przy Łazienkowskiej mistrzowie Polski pokonali belgijski Lokeren 1:0. To szósta wygrana z rzędu w pucharach.
W zespole Legii wreszcie widać efekty pracy trenera Berga. Gra poszczególnych formacji coraz lepiej się zazębia, można zauważyć wypracowane na treningach schematy zagrań, a żelazna jedenastka, która gra w najważniejszych meczach początku sezonu, rozumie się coraz lepiej.
Ale „Wojskowi” nie kolektywem są silni, tylko Miroslavem Radoviciem. Serbski pomocnik w wieku 30 lat osiągnął tak znakomitą formę, że niemal w pojedynkę decyduje o wynikach meczów swojego zespołu.
Tak właśnie było w spotkaniu z belgijską drużyną. W 58. minucie Rado strzelił zwycięskiego gola, będącego jego szóstym trafieniem w rozgrywkach międzynarodowych.
„Radović jest najlepszym napastnikiem w tej części Europy” – mówił na konferencji prasowej norweski szkoleniowiec.
Z tą tezą można by pewnie polemizować, ale faktem jest, że bez świetnie podającego i strzelającego Serba Legioniści nie mieliby czego szukać w Europie.
W premierowym meczu LE Legia nie zachwyciła. Choć z Łazienkowskiej na Stadion Narodowy, gdzie rozegrany zostanie finał, dojedziemy w piętnaście minut, to droga mistrzów Polski na ostatni mecz „pucharu pocieszenia” wydaje się znacznie dłuższa…