Życie w UK
“Kelnerzy”, “camerieri”, “serveurs” – dlaczego na Wyspach nie ma już “waiters”?
Właściciele najbardziej ekskluzywnych londyńskich restauracji przyznają otwarcie: „Mamy problem z zatrudnianiem brytyjskich kelnerów”.
Emanuel Landre, menadżer wychwalanej przez krytyków kulinarnych La Gavroche, wygłosił ostatnio opinię, że jego zdaniem w „sektorze gastronomicznym pracuje za mało Anglików i zbyt wielu obcokrajowców”. Jednocześnie Landre przyznał, że z całej 25-osobowej kelnerskiej załogi jego restauracji jedynie dwie osoby to rodowici Brytyjczycy. Przyczyną tak niskiej frekwencji jest jego zdaniem podejście Wyspiarzy do pracy w cateringu.
„Brytyjczycy postrzegają pracę w gastronomii w kategoriach zajęcia dorywczego, przystającego najwyżej studentom. W Europie natomiast zawód kelnera od dawna traktowany jest jak normalna ścieżka kariery, której objęcie wymaga wielu lat szkolenia” – przekonuje pochodzący z Francji Landre, potwierdzając tym samym, że imigranci są znani na brytyjskim rynku pracy ze swojej fachowości.
Menadżer innej ekskluzywnej restauracji – Fera, podziela ten punkt widzenia: „W UK zawód kelnera nie cieszy się dużym szacunkiem. W Hiszpanii, Francji czy Włoszech jest inaczej – funkcjonują tam rodzinne restauracje, a także działają uczelnie wyższe kształcące przyszłych pracowników gastronomii” – przekonuje.
Inni londyńscy szefowie kuchni twierdzą, że Brytyjczycy, z racji swojego charakteru, nie mają predyspozycji do „obsługiwania stolików”. „Nie mamy jakiejś niepisanej zasady, że nie zatrudniamy Brytyjczyków. Oni po prostu o pracę u nas się nie starają” – twierdzi Ed Balls, właściciel restauracji Randall & Aubin i dodaje, że na niekorzyść rodzimych kelnerów działa fakt, że w każdej sytuacji starają się zachować dystans. „Członkowie obsługi pochodzący z rejonu morza Śródziemnego są bardziej otwarci – to kwestia szkolenia. Najlepszymi kelnerami są Włosi” – twierdzi.