Życie w UK

Kawałek drewna na depresję

O swojej depresji Anna dowiedziała się jeszcze w Polsce, zanim wyjechała do Anglii. W ciągu dwóch miesięcy trzykrotnie odwiedziła psychiatrę. Kosztowało to w sumie 300 zł. Podczas ostatniego spotkania lekarz przepisał lek przeciwdepresyjny, który miał zacząć działać po miesiącu regularnego zażywania.

 

Zażywałam już w Anglii, ale minął jeden miesiąc, drugi, a depresja nie przechodziła. Spróbowałam więc dostać się do angielskiego psychiatry, ale nie mogłam się dogadać z moim GP, a na prywatną wizytę nie było mnie stać, więc cierpiałam dalej – opowiada Anna.

 Pokojowe centrum medycyny afrykańskiej

Pewnego dnia, jej koleżanka z pracy, Portugalka Feliciana powiedziała, że za 50 funtów może sobie wyleczyć depresję w Centrum Medycyny Afrykańskiej na Shepherd’s Bush. Feliciana nie cierpiała co prawda na depresję, ale – jak twierdziła – zna mnóstwo osób, które zostały wyleczone przez medyków z Czarnego Lądu. Uprzedziła jednak, że metody stosowane przez nich nie są konwencjonalne, tzn. żadnych lekarstw, zastrzyków, inwazyjnych zabiegów. Centrum Medycyny Afrykańskiej okazało się niewielkim, typowym angielskim domem. Żadnych szyldów czy najmniejszej chociażby informacji, że coś takiego tam się mieści. Wewnątrz, też nie było niczego niezwykłego. Zanim jednak to stwierdziła, zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej młoda, ładna blondynka, sądząc po akcencie – cudzoziemka. – Doktor Assita zaraz panią przyjmie.

Po kwadransie dziewczyna przyszła do living roomu, który pełnił rolę poczekalni i zaprowadziła na pierwsze piętro do małego pokoiku, gdzie czekał na nią „doktor”.

– Spodziewałam się jakichś afrykańskich akcesoriów na ścianach, masek, tam-tamów, totemów, a tam nic, nawet kadzidełek. Normalny pokój: niewielki tapczan, szafka nocna, mały stolik, fotel, stojąca lampa. Na tapczanie siedział krępy, czarny mężczyzna w okularach, przyodziany w brązowo-złotą kapę, na głowie miał coś, co przypominało rondel, tyle że bez uchwytów. Uśmiechał się uprzejmie i zażądał z góry 50 funtów.

Całowanie drewna i paciorków

Zaczął coś mówić, ale Anna nie zrozumiała ani słowa. Wezwana na pomoc dziewczyna – jak się okazało Ukrainka, zarzekała się, że „doktor”Assita mówi po angielsku i nawet coś tam przetłumaczyła. Nie mogła jednak być tam cały czas, bo podczas terapii w pokoju może przebywać tylko terapeuta i  pacjent. Przeszli więc na język migowy. Doktor wyjął z walizki coś, co wyglądało jak pewna, charakterystyczna wyłącznie dla mężczyzn, część ciała. Ów pokaźnych rozmiarów podłużny przedmiot tkwił dumnie na podstawce ze sklejki i pomalowany był w poprzeczne, czarne, czerwone i białe pasy. Assita wyjął z walizki jeszcze jakieś kolorowe paciorki i nałożył je na ten przedmiot, złożył ręce jak do modlitwy i pocałował to „coś”. Annie polecił uczynić to samo. Z dużymi oporami i obrzydzeniem musnęła ustami ten kawałek drewna, ale  „doktor” nalegał, by zrobiła to z większym zaangażowaniem i kilka razy. Kiedy jednak zobaczył u Anny odruchy torsyjne, zrezygnował z nacisków. Znów sięgnął do walizki i wyjął lustro oraz małą, drewnianą fujarkę. Spojrzał w zwierciadło i skierował je w stronę swojej pacjentki, po czym znów w swoją i coś zamruczał. Po chwili opuścił tapczan i kilkakrotnie ją okrążył wygrywając piskliwe motywy na fujarce. Kiedy skończył, chwycił Annę za rękę, potrząsnął nią i kazał jej wyjść.

– Byłam tak ogłupiała, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Po drodze w living roomie zobaczyłam, że siedzą tam dwie dziewczyny. Okazało się, że czekają na swoją kolej. Porozmawiałam chwilę z nimi i okazało się, że one też się leczą z depresji i – co najdziwniejsze – Assita im pomógł. Zastrzegły jednak, że nie po pierwszym seansie. Anna jest człowiekiem małej wiary, co prawda jako entograf z wykształcenia, wie że istnieje coś takiego jak medycyna ludowa.  – W naszej w kulturze byli znachorzy leczący ziołami i przy pomocy zaklęć – często skutecznie – ale ja jako sceptyczka z dużą rezerwą odnosiłam się do takich praktyk. Jednak co najśmieszniejsze, po tym absurdalnym seansie poczułam się wyśmienicie. Dlatego poszłam na drugi.

 Młoda brunetka źle ci życzy

Tym razem w living roomie było więcej pacjentek, wśród nich poznane tydzień wcześniej dziewczyny. Ponieważ Assita jeszcze nie przyszedł, nadarzyła się okazja do dłuższej rozmowy. Zarówno Kasia, jak i Ewa były rozczarowane psychoterapią. Szczególnie z Ewą było niedobrze – przed wykonaniem niemal każdej czynności kładła karty. Wychodząc do pracy kładła, bo chciała się dowiedzieć, czy czeka ją coś złego, czy dobrego. Przeważnie wychodziło jej, że będzie źle, więc do pracy nie szła, aż wreszcie doszło do tego, że ją wyrzucono. Matka załatwiła jej psychoterapeutę, ale Ewa zamiast chodzić na spotkanie do psychologa, wybrała wróżkę. Płaciła 50 zł za seans u wróżki, więc w kieszeni zostawało jej jeszcze 20 zł, bo wizyta u psychoterapeuty kosztowała 70.

– Była ona dla mnie jedyną wyrocznią. Wierzyłam w każde jej słowo. Mówiła bardzo ogólnie np.: „Wystrzegaj się młodej brunetki – źle ci życzy.” Albo: „Dziś miałaś scysję ze starszą kobietą”, a ja już zachwycona, jak to ona wszystko wie, bo rzeczywiście pokłóciłam się dziś z matką. A przecież ja jej wszystko o sobie, o swojej rodzinie i znajomych opowiedziałam! Uzależniłam się od niej i niemal każdy krok z nią konsultowałam, a jak coś się nie powiodło, to ona zawsze odpowiadała, że najpierw musi wydarzyć się złe, żeby później było dobre.

– Najbardziej podatne na tego rodzaju manipulacje są osoby znajdujące się w trudnej sytuacji życiowej. To one są najczęstszymi klientami różnych znachorów, wróżek, „mistrzów medycyny alternatywnej”. Silne przeżycia przesłaniają im jednak logiczne myślenie, wyłączają krytycyzm, dlatego przyjmują najprostsze rozwiązania. Osoba, która wybiera się do specjalisty, oczekuje ulżenia cierpieniom jej duszy. Jest bezbronna i ufnie oddaje się w jego ręce. Może nawet nie zauważyć, że staje się ofiarą manipulacji – mówi dr Rajiv Ishran, londyński psychiatra.

Afrykański lek przeciw depresji

Później, jak mówi Ewa, odbiło jej na punkcie horoskopów i biorytmów. Robiła jakieś wykresy ascendentów, koniunkcji. Do tego doszła numerologia, aż wreszcie doszła do wniosku, że może jej przejdzie, jak wyjedzie z Polski. Wyjechała. Mieszka i pracuje w Londynie i prawie już nie ma depresji, a do Assity chodzi, bo wprawia on ją w znakomity nastrój. – Połowy z tego, co do mnie mówi, nie rozumiem, bo mówi po angielsku z akcentem ugandyjskim, ale mi to nie przeszkadza, ponieważ wykonuje wiele pociesznych ruchów i przede wszystkim nuci zawsze jakąś melodię, która na mnie działa magicznie i uspokajająco.

Anna jest już stałą pacjentką „doktora” Assity, on sam, jak się okazuje, jest absolwentem Uniwersytetu Medycznego w Nairobi. Specjalizował się co prawda w pediatrii, ale postanowił zostać lekarzem dusz. Ten długi kawałek drewna, który kojarzył się Annie z męskim narządem płciowym, to są „schody do nieba”, tak przynajmniej twierdzi Assita. Podczas kolejnych seansów nie musiała już nic obcałowywać, lecz jedynie powtarzać to, co mówi Assita, kiwając się przy tym – raz w tył, raz w przód. Nie wiedziała co mówi, ale takie powtarzanie ją relaksowało. Jest przekonana, że po depresji nie zostanie śladu. Dr Ishran, który urodził się w Indiach i często tam bywa twierdzi, iż nie należy potępiać wszystkiego, co nie wchodzi w skład medycyny uniwersyteckiej. – Współczesna medycyna jest w dużym stopniu kontynuacją tej ludowej. Nie ma zresztą podziału na uniwersytecką i nieuniwersytecką, bo tu chodzi o to, by pomóc choremu, wyleczyć go. Jeśli techniki relaksacyjne zaczerpnięte np. z jogi są skuteczne, to należy z nich korzystać, jeśli medykamenty przyrządzone przez tybetańskich mnichów leczą, to należy je stosować, więc jeśli komuś pomagają dźwięki fujarek i powtarzanie mantr, to nie ma sensu tego zmieniać.

 Janusz Młynarski
[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Gigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryaniarze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryaniarze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj