Życie w UK
Jesień w UK pod znakiem koronawirusa. Czy działania rządu Borisa Johnsona są skuteczne?
Fot. Getty
W porównaniu do wiosny, jesienią rząd Borisa Johnsona dwoi się i troi, by nie doprowadzić do drugiego, ogólnokrajowego lockdownu. Czy jednak nowy, trzystopniowy system alertowy, to prawidłowa odpowiedź na mnożące się problemy?
Działania brytyjskiego rządu w walce z epidemią są od kilku miesięcy nakierowane na zmniejszanie lokalnych ognisk SARS CoV-2 – tak, by nie dopuścić do przeciążenia brytyjskiej służby zdrowia NHS i w konsekwencji do sytuacji, w której trzeba będzie ponownie wprowadzić drugi, ogólnokrajowy lockdown. Wbrew zaleceniom głównego organu doradczego rządu – The Scientific Advisory Group for Emergencies (SAGE), Boris Johnson zdecydował się na razie na wprowadzenie na terenie Anglii trzystopniowego systemu alertowego (ang. three-tier alert system), a nie, jak radzili naukowcy, krótkiego, 2- lub 3-tygodniowego, pełnego lockdownu „circuit-breaker”. Nie można jednak wykluczyć, że premier nie zmieni w tym względzie zdania, jeśli okaże się, że kwalifikowanie poszczególnych miast i regionów do stref „medium”, „high” i „very high”, okaże się niewystarczająco skuteczne, a restrykcje – niewystarczająco surowe.
Epidemia w UK
Sytuacja rządu w walce z epidemią jest jednak nie do pozazdroszczenia – mimo stałego monitorowania rozwoju wydarzeń, podejmowania raczej szybkich działań (mimo że nie zawsze pochwalanych) i regularnego informowania o stanie pandemii mieszkańców UK (przede wszystkim za pomocą cotygodniowych konferencji prasowych), społeczeństwo brytyjskie jest coraz bardziej niesubordynowane. Już lato pokazało, że wystarczyła odrobina słońca, by Brytyjczycy wylegli na plaże i zapomnieli o dystansie społecznym, a także o jakimkolwiek zagrożeniu epidemiologicznym. Jesienią obrazki te się powtórzyły – gdy kilka tygodni temu rząd skrócił czas otwarcia pubów do godz. 22, to mieszkańcy Londynu, Newcastle, Yorku czy Blackpool nie mieli oporów, by zabawę przenieść na ulicę i dalej nieskrępowanie miksować się z nieznajomymi. A na efekty tej utrzymującej się, lekceważącej postawy, nie trzeba było długo czekać. Już teraz Wielka Brytania, z liczbą osób zarażonych oscylującą w okolicy 20 tys. i liczbą zgonów zbliżającą się do 45 tys., przewodzi na świecie w covidowych statystykach. I można przypuszczać, że w ciągu najbliższych 2 tygodni, zanim zaczną działać restrykcje wprowadzone w ramach Three-Tier System, statystyki te jeszcze się pogorszą.
Circuit-breaker lockdown – kosztowna ostateczność
Jeśli liczba osób zakażonych w UK nie będzie spadała, to w celu odciążenia służby zdrowia NHS rząd może się zdecydować na zalecany przez naukowców, krótki, kilkutygodniowy circuit-breaker lockdown. Trudno jednak wyobrazić sobie konsekwencje takiego działania dla gospodarki, która, mimo szeroko zakrojonej pomocy rządu w ramach Coronavirus Job Retention Scheme (CJRS), skurczyła się w drugim kwartale aż o 20,4 proc. kw./kw. A według najnowszych szacunków dziurę w budżecie, która osiągnęła na skutek wydarzeń ostatniego półrocza astronomiczne rozmiary, Brytyjczycy będą spłacać poprzez wyższe podatki przez co najmniej 5 lat. Każdego roku do spłaty może być o £42 mld więcej, co będzie oznaczało realną stratę dla pojedynczego gospodarstwa domowego na poziomie £125 miesięcznie.