Życie w UK

Jakim prawem płacą nam tak mało!

Jeśli pracownik znad Wisły chce zarabiać w Zjednoczonym Królestwie tyle samo co Brytyjczyk, słyszy, że jest bezczelnym Polaczkiem. Jeśli jednak pracuje za mniej, wówczas podnosi się larum, że Polacy zabierają tubylcom pracę i płacę.

Porady finansowe: zakupy warte wydanych pieniędzy (1) >>

Wracasz? Zamknij konto w banku! >>

Marta Rauch jest absolwentką wydziału mechanicznego Politechniki Krakowskiej. Pracy w swoim zawodzie znaleźć nie mogła, więc zatrudniła się w butiku. Wytrzymała tam niespełna dwa lata, bo praca stojąca i zaczął jej wysiadać kręgosłup. Ponadto właścicielka sklepu, wzorem wielu polskich prywatnych pracodawców, zaczęła ją okradać, tzn. płaciła mniej, zwiększając jej zakres obowiązków. Z ośmiu godzin zrobiło się 12. Pewnego dnia trzasnęła drzwiami i wyjechała do koleżanki, która mieszkała w Bristolu. Pracę znalazła szybko, bo angielski znała nieźle. Sprzątanie na czarno. Po roku zmieniła pracę na legalną – poszła do fabryki sałatek na pakowaczkę. Zarobki były podobne, ale miała wszystkie świadczenia, jakie przysługują pracownikom w UK. Na początek dostała najniższą stawkę. Pracowała z Angielkami, Portugalkami i Cypryjkami.

– One były albo brytyjskimi obywatelkami, albo rezydentkami i patrzyły na mnie z góry, z nieukrywaną złością. Nie wiem, może dlatego, że przychodziłam zawsze schludnie ubrana, w przeciwieństwie do nich, że przebierałam się w czyste ubrania…

„Ty polska suko”

Pewnego razu zacięła się taśma, na której pakowano jarzyny do foliowych torebek. Przyszedł mechanik, ale chyba tylko po to, żeby zawołać drugiego. Kiedy drugi wraz z pierwszym zastanawiali się, czy nie iść po trzeciego, Marta podeszła do rozkręconej maszyny i poprosiła o schemat, który jeden z serwisantów trzymał w dłoni. Już po chwili powiedziała mu co ma wymienić. Spalił się jakiś element i po wymienieniu produkcja znów ruszyła. Supervisor na chwilę oniemiał, ale szybko wziął ją za rękę i poszli razem do menedżera. Ten również oniemiał, kiedy się dowiedział, że Marta jest inżynierem, że naprawiła maszynę, z którą mechanicy poradzić sobie nie mogli. Zrobił z Marty brygadzistkę, obiecał, że za miesiąc pójdzie na kurs i czeka ją kolejny awans. To, z czym spotkała się w następnych dniach ze strony współpracownic, to jeden z najgorszych koszmarów w jej życiu. Robotnice głośno wyrażały swoje oburzenie tym, że „polska suka” – jak ją nazywały – jeszcze dobrze nie zaczęła pracować, a już dostała awans i wyższą stawkę. Codziennie zaczynało się od wyzwisk, a kończyło na popychaniu i pluciu.

– Nie spodziewałam się takiej dziczy w cywilizowanym kraju.

Pewnego dnia szef wziął ją na bok i powiedział, że otrzymał od pracownic ultimatum: albo one, albo ona.

– Nie mogę ryzykować odejścia doświadczonych pracownic, a tym bardziej teraz, kiedy sezon w pełni – powiedział.

Marta wróciła do sprzątania.

To za dużo dla świni

Andrzej Waryłkiewicz jest elektroniczną „złotą rączką” – potrafi naprawić komputer, skonfigurować sieć itp. Wcześniej pracował na budowach, sprzątał, pracował w chłodni z mięsem. Wielokrotnie stykał się z tym, szczególnie na budowach, gdzie pracował wśród Anglików, iż traktuje się go z rezerwą, że często jest obiektem chamskich i prymitywnych dowcipów z ich strony. Pewnego dnia został w pracy dłużej, bo na niego przypadła kolej mycia i czyszczenia betoniarki i porządkowania terenu budowy. Zeszło mu jakieś dwie godziny. Kiedy skończył i zaczął się przebierać zobaczył, że w jego kierunku idzie trzech kolegów z pracy. Byli już mocno podpici, zachowywali się hałaśliwie. Towarzyszył im zaniedbany, również nietrzeźwy, osobnik, którego Waryłkiewicz nie znał.

– To mój brat – wskazał na obdartusa jeden z „kolegów”. – Przez takich jak ty, on nie ma pracy. Zaniżacie ceny, pie… Polacy!

Waryłkiewicz odrzekł, że nic podobnego, że pracuje za taką samą stawkę jak pozostali. To jeszcze bardziej ich rozjuszyło.

– Co? Polska świnia zarabia tyle samo co my?

Waryłkiewicz uciekł, bo prawdopodobnie „przyjaciele” z pracy połamaliby na nim wszystkie deski z budowy. Już tam nie wrócił, poszedł do Polaka pracować za 4 funty na godzinę.

W Wielkiej Brytanii, według danych Home Office, mieszka i pracuje obecnie ponad milion Polaków, z czego co czwarty, podobnie jak Marta Rauch czy Andrzej Waryłkiewicz, ma wyższe wykształcenie. Z tego ponad 80 procent to osoby, które pracują znacznie poniżej swoich kwalifikacji, toteż widok historyka sztuki myjącego gary w pubie czy doktora filozofii myjącego okna, nie należy do rzadkości.

Solidny jak Polak

Institute for Public Policy Research w swoim najświeższym, 132-stronicowym raporcie pt. „Migration in the UK construction sector”, przedstawia obraz imigrantów pracujących w brytyjskim sektorze budowlanym. Oprócz danych statystycznych autorzy raportu przeprowadzili również wiele wywiadów z właścicielami firm zatrudniającymi obcokrajówców. Z zebranych opinii wynika, że w omawianym sektorze Polacy wiodą prym pod każdym względem: są najbardziej zdyscyplinowani, innowacyjni, solidni i wydajni.

„Polscy pracownicy nie są tańsi, lecz są bardziej wydajni, za tę samą płacę robią więcej niż inni, dzięki nim można obniżać koszty, nie obniżając płac i nie dokonując redukcji” – mówi jeden z respondentów, szef firmy rekrutującej pracowników budowlanych.

„Niektóre tabloidy nie tylko umniejszają ich rolę i zasługi, ale też często fałszują rzeczywisty obraz próbując wykazać, że jest odwrotnie” – czytamy w innym miejscu.

Nie jest tak różowo

Niestety, jeśli chodzi o zarobki i pozycję społeczną Polaków na Wyspach, to nie jest tak różowo, jak by się mogło wydawać. To co przedstawiono wyżej dotyczy dość wąskiej grupy wykwalifikowanych osób (i to nie we wszystkich branżach), które dobrze posługują się językiem angielskim. Natomiast generalnie, ponadmilionowe środowisko polskich emigrantów jest pod względem zarobków najbardziej upośledzoną grupą na Wyspach. Ze statystyk wynika bowiem, że – owszem – pracujemy najdłużej, ale najmniej zarabiamy.

Prawie jak Amerykanie

Pod względem pracowitości nadal jesteśmy na drugim miejscu po Amerykanach, podobnie jak w 2007 r., ale jeśli chodzi o zarobki, to jest to 29., czyli ostatnia pozycja wśród grup narodowościowych zamieszkujących UK – tu też bez zmian w stosunku do roku ubiegłego.

Najwięcej zarabiają Amerykanie. To oni w Wielkiej Brytanii otrzymują przeciętnie 17,10 funta za godzinę, wyprzedzając Kanadyjczyków – 15,60 funta na godzinę, Australijczyków czy Afrykanerów. Zaskakująco wysoka jest również pozycja przybyszów z Ugandy czy Kenii, którzy sytuują się w pierwszej dziesiątce najlepiej opłacanych pracowników – 13,50 funta za godzinę – oraz emigrantów z najbiedniejszych krajów świata: Bangladeszu, Sri Lanki czy Ghany. A na końcu, ze średnią 7,30 funta, jesteśmy właśnie my. W ogonie upośledzonych płacowo są jeszcze Somalijczycy, Portugalczycy i Turcy.
Niewielkim pocieszenien dla Polaków może być to, że Brytyjczycy są również w pewnym sensie upośledzeni płacowo. W swoim własnym kraju zajmują dopiero 13. miejsce.

Od benefitów z daleka

Nie wytrzymuje próby argument przytaczany już nie tylko przez tabloidy, że należymy do głównych beneficjentów brytyjskiej opieki społecznej – jest akurat odwrotnie, albowiem od lat budżet Zjednoczonego Królestwa wspiera emigrantów z Iranu, Somalii, Bangladeszu i Turcji. Polacy, wraz z Amerykanami, Australijczykami i emigrantami z RPA, budżet UK absorbują w stopniu najniższym. Liczba Polaków korzystających z benefitów nie sięga nawet procenta. Należy jednak domniemywać, że powodem takiego stanu rzeczy nie jest niechęć naszych rodaków do pieniędzy, lecz brak wiedzy jak się do tego zabrać.

Moim zdaniem

Dr Paweł Cieślik, socjolog
Nie wątpię, że znacząca liczba Polaków zarabia nie tylko poniżej własnych oczekiwań, lecz również poniżej płacy minimalnej obowiązującej w Wielkiej Brytanii. Tu jednak problem jest dość złożony, bo powodów takiej sytuacji jest kilka. Zacznijmy od tego, że wiele polskich pracodawców, którzy tu na Wyspach zatrudniają Polaków, uprawia „bandytyzm płacowy”. Wykorzystują nierzadko przymusową sytuację swoich rodaków znacznie zaniżając wynagrodzenie. Osobom niepokornym mówią: „Ciesz się, że w ogóle coś dostałeś”. Inny powód niskich zarobków to brak kwalifikacji, a jeśli one już są, nawet bardzo wysokie, a nie towarzyszy im znajomość języka, to też niewielki z nich pożytek. Znajomość języka to kluczowa sprawa – dobry fachowiec, który zna angielski, szybciej znajdzie pracę i bez problemu podniesie swoje kwalifikacje na kursach. Jeśli nie zna, to na kurs nie pójdzie, bo nic z tych nauk nie zrozumie. Nie dziwi mnie wyższa pozycja przybyszów z Afryki, Indii czy Pakistanu, tam angielski jest językiem urzędowym, uczą go w szkołach. Ich pozycja jest łatwiejsza już na starcie, niemal z marszu idą na kursy, do szkół, wyższych uczelni itp.

GDZIE PO POMOC

Jeśli pracodawca nie płaci ci minimum socjalnego – obecnie jest to kwota 5.73 funta za godzinę, zadzwoń do National Minimum Wage Helpline: 0845 6000 678.

Janusz Młynarski

Porady finansowe: zakupy warte wydanych pieniędzy (1) >>

Wracasz? Zamknij konto w banku! >>

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj