Życie w UK

Jak tam w Polsce?

Z okien pociągu lub samochodu nasz kraj wygląda coraz lepiej. Szczególnie widać to w centrach większych miast i kurortach, jednak w miarę oddalania się od nich kolory blakną. Według rządowych ekspertów, w Polsce jest coraz lepiej, ale na usta ciśnie się pytanie: komu?

Jak tam w Polsce?

 

 
 
W lipcu – jak podaje Ośrodek Badania Opinii Publicznej, nastroje społeczne w Polsce pogorszyły się. Na trzech Polaków dwóch jest przekonanych, że sprawy w naszym kraju idą w złym kierunku – tak sądzi 65 procent obywateli naszego kraju, natomiast 74 proc. uważa, że polska gospodarka znajduje się w kryzysie. Gdyby ów wynik porównać z czerwcem, to łatwo zauważyć, że poziom pesymizmu wzrósł prawie o 10 punktów procentowych. To dość znaczący skok, jak na tak krótki okres. Wśród nas są również optymiści, ale ich jest tylko 25 procent, choć jeszcze niedawno było o cztery punkty procentowe więcej. Wzrósł również odsetek obywateli, którzy swojej najbliższej przyszłości nie widzą w najbielszych kolorach. Mało tego – spodziewają się wręcz pogorszenia, a jest ich w tym miesiącu o 6 punktów procentowych więcej, szeregi optymistów natomiast zmalały o 4 punkty procentowe.
Prawie 40 procent respondentów jest zdania, że w ciągu najbliższych trzech lat sytuacja się nie pogorszy, ale też i nie polepszy. Nieco mniej, bo 37 procent uważa, że materialne warunki ulegną jednak pogorszeniu. Optymiści, których jest 21 procent uważają, że w ciągu najbliższych trzech lat warunki poprawią się w sposób widoczny.
 
Wrócimy, ale nieprędko
Podczas ostatnich dwóch miesięcy mieliśmy okazję zapytać 100 Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii o to, jakie wrażenia przywożą z urlopów w Polsce. Intrygowały nas ich obserwacje i wnioski. Czy według nich w Polsce cokolwiek się poprawiło, czy chcą wracać i czy jest sens wracać. Tylko trzech naszych rozmówców uznało, że powrót ma sens, 32 stwierdziło, że do Polski nie zamierzają wracać w ogóle, 62 ma myśli o powrocie, ale dopiero za kilka lat, a trzech nie zastanawiało się nad tym. Dodajmy, że ze wspomnianej na początku 32-osobowej grupy pytanych 23 osoby zdecydowały się na powrót do kraju, ale po pobycie trwającym od pół do półtora roku zdecydowały się wrócic na Wyspy.
– W Polsce jest fajnie przez tydzień, góra dwa, bo już po miesiącu ma się dość. Dotyczy to szczególnie osób, które w Wielkiej Brytanii spędziły kilka lat, tak jak ja – twierdzi Adrian, grafik komputerowy w jednej z londyńskich agencji reklamowych. Podczas urlopu próbował załatwić kilka spraw w urzędach. – Już nawet nie chodzi o to, że bałagan i niekompetencja, ale o wszechobecne chamstwo w urzędach.
Ponadto w Radomiu, z którego pochodzi Adrian, wśród mieszkańców panuje przygnębienie – w sztandarowych niegdyś zakładach „Łucznik” sytuacja jest bardzo niepewna, poza tym przyjechał do Radomia w czasie, kiedy trwał strajk pielęgniarek. – To wszystko tak mnie zdołowało, że podjąłem decyzję o osiedleniu się na Wyspach już na stałe. Myślę nawet o obywatelstwie brytyjskim.
 
Z zasiłkiem „na czarno”
Grzegorz naczytał się w internecie o tym, że wszystkie sprawy związane z zakładaniem firmy można w Polsce załatwić teraz przy jednym okienku. Owszem – można, ale to, że w ciągu jednego dnia, to można między bajki włożyć. Machnął jednak na to ręką tłumacząc sobie, że wszystko musi się dotrzeć i z czasem zadziała jak sprawna maszyna. Niestety, nie obyło się bez kubła zimnej wody, który wylał na niego ZUS, chłodząc całkowicie entuzjazm Grzegorza. Dowiedział się bowiem, że od następnego miesiąca będzie zmuszony do regularnego opłacania składek – 337,70 złotych. Zdziwił się mocno, bo myślał, że wysokość składek ma jakiś związek z dochodem. Urzędnik wyjaśnił mu jednak, że w Polsce składka ZUS ma charakter stały i trzeba ja płacić bez względu na wysokość dochodów. Grzegorz miał wcześniej firmę w Irlandii, płacił rocznie 175 euro, a w UK, gdzie wybrał formę samozatrudnienia, 16 funtów miesięcznie. Urzędnik pocieszył go, że przez pierwsze dwa lata i tak stawka ubezpieczenia jest niższa, bo później będzie musiał płacić już „normalnie”, a normalność to 850 zł i od razu dodajmy, że jest to kwota podstawowa.
– Zapytałem co będzie, jeśli firma okaże się niedochodowa i np. nic nie zarobię?
Usłyszał w odpowiedzi, że może wtedy zawiesić działalność gospodarczą.
– Pierwszą swoją firmę założyłem w Irlandii, drugą w Wielkiej Brytanii. Jeśli chodzi o Polskę, nie miałem żadnego doświadczenia, myślałem, że wszędzie jest mniej więcej tak samo. Wcale mnie teraz nie dziwi, że moi rodacy w kraju wolą pobierać zasiłki i pracować na czarno – uśmiecha się gorzko Grzegorz. – Normalne państwo robi wszystko, by dać obywatelowi możliwość zarobku, a dopiero w ostateczności zasiłek, a u nas jest odwrotnie. Wrócę, jak się zrobi normalnie, ale wątpię, czy to kiedykolwiek nastąpi.
 
Polsce nie oddam ani grosza
Rafał przemieszkał w Polsce rok, ale jedyna oferta, jaką dostał w kieleckim pośredniaku, to sprzedawca w hurtowni materiałów budowlanych – 1300 złotych na rękę. Za miłość do ojczyzny słono zapłacił – pracy nie znalazł, a bazarowe stoisko okazało się niewypałem. Stracił trzyletnie oszczędności z pobytu w UK. Wrócił i znów pracuje na budowie. Oszczędza, ale odgraża się, że Polsce nie odda już ani grosza.
Dagmara przyjechała z niewielkiej, popegeerowskiej miejsowości położonej na Mazurach, w której bezrobocie sięga niemal 100 procent. Ludzie żyją z rent, emerytur, zasiłków, zbierania złomu, grzybów i jagód. Pracy w pobliskich miasteczkach nie ma. Może coś trafiłoby się w Olsztynie, ale na dojazdy za daleko, a zresztą i tak trzeba by za nie płacić, a na wynajęcie mieszkania nie starczyłoby pieniędzy. Dla niej te 150 funtów tygodniowo, które zarabia w jednym z londyńskich hoteli, to jakby pana Boga za nogi złapać. Liczy na to, że jak podszkoli swój angielski, którego jeszcze dwa lata temu w ogóle nie znała, to znajdzie lepszą pracę i może nawet jakiś koledż zrobi.
 
Rośnie i wzrośnie
W Polsce – dziękować niebiosom – bezrobocie jeśli rośnie, to nieznacznie. W lipcu, w stosunku do czerwca, wzrosło o 0,1 punktu procentowego i wynosi obecnie 10,8 procent. Liczba osób pozostających bez zatrudnienia, zarejestrowanych w urzędach pracy, wyniosła 1 676,9 tys. Przybyło więc 18,2 tys. bezrobotnych. Liczba ofert pracy zgłoszonych do urzędów pracy – 78,2 tys.
Rok temu stopa bezrobocia wynosiła 9,2 proc. Podczas konferencji prasowej Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej prognozowało wówczas wzrost stopy bezrobocia o 1-2 procent do końca roku. Na razie nie jest źle, ale do końca roku jeszcze trochę zostało. Najsilniej, bo o 0,3 punktu wzrosło bezrobocie w województwie podkarpackim, ale oprócz tego zanotowano tam najbardziej znaczący spadek liczby ofert pracy oraz największy wzrost liczby osób bezrobotnych. W Opolskiem, Pomorskiem i Zachodniopomorskiem wskaźnik natężenia bezrobocia nie zmienił się w stosunku do ubiegłego miesiąca.
 
Ofert coraz mniej
Względny, wyrażony w procentach wzrost liczby bezrobotnych odnotowano w 15 województwach. Najwięcej bezrobotnych przybyło w województwie podlaskim – o 1,3 tys. osób (tj. o 2,5 proc.); podkarpackim – o 2,5 tys. osób (tj. o 2 proc.); mazowieckim – o 3,6 tys. osób (tj. o 1,8 proc.). Jedynym województwem, w którym liczba osób zarejestrowanych jako bezrobotne zmalała, było województwo pomorskie – spadek wyniósł 0,1 proc., czyli 100 osób.
Pracodawcy zgłosili w lipcu 78,2 tys. ofert pracy – o 0,7 tys. mniej niż w czerwcu. Rok temu w lipcu zarejestrowano o 3,3 tys. ofert pracy więcej. Ogółem w lipcu 2008 r. urzędy dysponowały 107,9 tys. ofert. Liczba ofert pracy spadła w 10 województwach. Najbardziej we wspomnianym wcześniej województwie podkarpackim, gdzie liczba ofert spadła o 27,2 proc. (tj. o 1,1 tys.).
W pozostałych województwach do urzędów pracy napłynęło więcej ofert pracy. Najwięcej w województwie lubelskim, gdzie wzrost wyniósł 18,6 proc. (o 0,7 tys.).
 
Niepocieszające pocieszenie
Przytoczone już prognozyMinisterstwa Pracy i Polityki Socjalnej są zbieżne z przewidywaniami Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Wynika z nich, że pod koniec roku bezrobocie osiągnie poziom prawie 13 procent, a spadnie w 2010 do poziomu 11,2 procent. Nie powinno to w sumie dziwić, bo skończą się wówczas prace sezonowe w usługach, rolnictwie i turystyce, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Pocieszające jest jedynie to, że tempo wzrostu cen będzie coraz niższe. Na koniec trzeciego i czwartego kwartału 2009 roku inflacja wyniesie odpowiednio 2,8 i 2,7 proc., a w całym 2009 roku 3,2 proc. W 2010 roku średnie tempo wzrostu cen będzie jeszcze niższe i wyniesie 2,5 proc. Jednak nie do końca te wieści są pocieszające, bo zduszenie inflacji osiągnie się kosztem wolniejszego wzrostu zarobków.
 
Najbiedniejsi w UE
A jak wypadamy na tle dawnych współtowarzyszy komunistycznej niedoli? Niestety, nie najlepiej. Jak podaje ośrodek badawczy Eurostat, poziom ubóstwa w Polsce ma jeden z najwyższych wskaźników wśród krajów Unii Europejskiej. Według kryteriów Eurostatu, za zagrożone biedą uważa się osoby żyjące w gospodarstwach domowych, które dysponują dochodem niższym od granicy ubóstwa ustalonej na poziomie 60 proc. średnich dochodów w danym kraju. W 2007 roku takich gospodarstw w Polsce było 17 proc., w Rumunii, Estonii i na Litwie – 19, na Łotwie – 21. Ale na Węgrzech – 12 proc., na Słowacji – 11, a w Czechach – 10. Jeszcze gorzej wypadamy pod względem poziomu PKB na osobę. W Czechach wynosi on 14 700 euro, na Słowacji – 12 000, na Litwie – 10 200, a w Polsce – 9 500. Jesteśmy po prostu najubożsi. Średnia dla 15 najbardziej rozwiniętych państw Unii wynosi 29 200 euro. Eurostat udostępnia również dane dotyczące rozwarstwienia majątkowego poszczególnych społeczeństw. W tym celu wylicza się stosunek całkowitych dochodów uzyskiwanych przez 20 proc. ludzi o najwyższych zarobkach do przychodów 1/5 osób najbiedniejszych. Im wyższy jest ten wskaźnik, tym nierówności majątkowe większe. W 2007 r. w całej UE wyniósł on 5,0. Na Słowacji – 3,6, w Czechach – 3,7, na Węgrzech – 3,9, a w Polsce – 5,6. Te dane potwierdzają, że w Polsce jest ogromne zróżnicowanie w poziomie dochodów.

Janusz Młynarski

 

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj