Życie w UK

Jacek Wszoła: Nie wróżę z kart

O olimpijskim złocie, dopingu w sporcie, kondycji polskiej lekkoatletyki oraz o polskich szansach medalowych w Pekinie, z Jackiem Wszołą, mistrzem olimpijskim z Montrealu, rozmawia Mateusz Zakrzewski.

Jacek Wszoła: Nie wróżę z kart

Igrzyska po pekińsku >>

Ekstrafarssa S.A. >>

Co pan czuł po zdobyciu złota w Montrealu w 1976 roku?

– Trudno to porównać do czegokolwiek. Wygrałem igrzyska olimpijskie, a start i sukces na nich jest marzeniem każdego sportowca. Było to uczucie spełnienia i zadowolenia, że plan się powiódł, a wszystko co chciałem zrealizować, udało się.

Jak wyglądał pana wieczór przed tym konkursem? Wyspał się pan?

– Średnio, ponieważ poprzedniej nocy był finał siatkówki ZSRR – Polska (zakończony zwycięstwem Polaków), oglądałem go i późno poszedłem spać, ale nie to decydowało o mojej formie.

Pytam, bo podobno na igrzyskach w 1980 roku w Moskwie Władysław Kozakiewicz noc przed swoim finałowym konkursem zamiast spać, przegadał z panem.

– Tak, to prawda. Bardzo późno przyjechałem do wioski, jechałem z Warszawy dziwnymi połączeniami. Chciałem się wślizgnąć do pokoju jak najciszej, ale Władek i tak nie spał. Przegadaliśmy całą noc. On nie spał w ogóle, ja usnąłem o 5-6 rano. Następnego dnia Władek zdobył złoto.

Jak przebiegała rywalizacja w konkursie finałowym w Montrealu, słynnym pojedynku w deszczu. Nie przestraszył się pan pogody?

– Byłem przygotowany na każde warunki. Pogoda od początku naszego pobytu w Montrealu nas nie rozpieszczała. Były piękne dni, ale większość była typowych raczej dla wczesnej wiosny niż lata. Ciekawostką jest to, że przygotowując się do zawodów często polewałem wodą rozbieg, żeby być przygotowanym na każdą ewentualność. Nie było dla mnie żadnego zaskoczenia. W każdym starcie daję z siebie wszystko.

Czy sukces nie zawrócił panu w głowie? Miał pan wtedy niespełna 20 lat.

– Trudno powiedzieć, zresztą nie mnie to oceniać. Od paru lat byłem już zawodowym skoczkiem wzwyż. Byłem młodym człowiekiem, ale miałem za sobą wielkie międzynarodowe sukcesy, więc byłem już przyzwyczajony.

Jak to było w 1980 roku w Moskwie? Czy walczący z panem Niemcy byli wtedy na dopingu?

– Nie wiem. Nie wiem tego…

Będzie pan oglądał igrzyska w Pekinie?

– Z pewnością.

A czy uważa pan, że przez ostatnie afery dopingowe igrzyska straciły nieco na prestiżu?

– Niestety, doping towarzyszy sportowi od wielu już lat. Jest to problem, z którym międzynarodowe władze lekkoatletyczne walczą, ale z różnym skutkiem. Coraz więcej jest takich przypadków, że wielcy sportowcy zostają przyłapani na dopingu. To trochę czyści środowisko. To dobrze. Wierzę, że inni zawodnicy nie muszą się czuć niczemu winni i kibicom też taka wiara musi towarzyszyć. Kiedy nie ma dowodów przestępstwa – bo jest to przestępstwo, Marion Jones przecież siedzi w więzieniu – dopóki się tego komuś nie udowodni, to trzeba zakładać, że wszystko jest w porządku.

Dlaczego brakuje nam sukcesów w lekkoatletyce, od czego trzeba zacząć, żeby poprawić sytuację?

– Osiągamy wyniki proporcjonalne do naszych możliwości. Wszystko co PZLA robi dla poprawienia sytuacji powinno doprowadzić do odnoszenia większych sukcesów.

A jak wygląda sytuacja z infrastrukturą w Polsce? Czy zawodnicy mają gdzie trenować?

– Nigdy nie było lepiej. Jedyne czego się obawiam to to, że niedługo może być więcej obiektów niż chętnych do trenowania sportowców, których od czynnego uprawiania sportu odciągają inne rozrywki.

Wróćmy do Pekinu i skoku wzwyż. Co stało się z polskimi skoczkami? Mieli przecież przebłyski, Waleriańczyk i Bieniek skakali już po 2,36 m.

– Cały czas te przebłyski są. Bieniek zakwalifikował się do drużyny olimpijskiej, ale na ostatnim mityngu w Monako skoczył 2,20. To nie wróży sukcesów. Może jest na takim etapie przygotowań, że osiągnie najwyższą formę na igrzyskach. Ja byłem zupełnie innym typem skoczka. Raz osiągnięta forma nie uciekała przez cały sezon.

Jakie są nasze największe nadzieje medalowe? Na kogo pan liczy? Na Annę Jesień, Monikę Pyrek?

– Nigdy nie wróżę z kart. Liczę na to, że nasi sportowcy nawiążą walkę z najlepszymi, a czy powalczą o medale, to się okaże. Trzeba liczyć na to, że odniosą sukces. Plawgo w Monako uzyskał najlepszy wynik w Europie, gorzej na pewno nie będzie. Będzie o wiele, wiele lepiej.

Mateusz Zakrzewski

SYLWETKA
Polski skoczek wzwyż. Mistrz olimpijski z Montrealu w 1976 r. (wynik 2,25 m) i wicemistrz z Moskwy w 1980 r. (2,31). Halowy mistrz Europy oraz jedenastokrotny mistrz Polski. Rekordzista Europy (2,29) z 1976 r. oraz świata (2,35) z 1980 r. Po zdobyciu złotego medalu olimpijskiego, w wieku niespełna 20 lat, został okrzyknięty „złotym dzieckiem z Montrealu”. Czterokrotnie odznaczony złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe i Krzyżem Kawalerskim OOP. Zdobywca nagrody „Złote Kolce” w roku olimpijskim 1976.

Igrzyska po pekińsku >>

Ekstrafarssa S.A. >>

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj