Życie w UK
Imigrant nie był w stanie udowodnić swojego prawa do pozostania w UK i… zmarł na atak serca. Rodzina twierdzi, że to na skutek ogromnego stresu
Fot. Getty
58-letni Dexter Bristol miał problem z udowodnieniem swojego prawa do pozostania w Wielkiej Brytanii. Gdy mężczyzna zmarł na skutek ataku serca, jego rodzina zrzuciła winę na ogromny stres, z jakim się w związku z tym borykał.
Dexter Bristol przybył do UK z Grenady w wieku zaledwie 8 lat. W chwili, gdy mały Bristol stawiał pierwsze kroki na Wyspach, Grenada była państwem stowarzyszonym z Wielką Brytanią, w związku z czym jej obywatele mogli bez większych przeszkód przyjeżdżać do UK, m.in. w celu uzupełnienia nadszarpniętej po II wojnie światowej siły roboczej. Bristol nie miał ze sobą żadnego dokumentu, a informacje o jego imieniu i dacie urodzenia zostały umieszczone jedynie w paszporcie jego matki.
Czytaj też: Coraz więcej Polaków deportowanych z UK. Czy powodem jest Brexit?
Na początku 2017 r. Dexter Bristol dowiedział się od swojego pracodawcy, szpitala Great Ormond Street Hospital, że jego nieaktualny już paszport nie jest wystarczającym dowodem na to, by mógł on legalnie pozostać w UK. Co więcej, pracownik działu HR powiedział mu nawet, że gdyby Home Office się o tym dowiedział, to mógłby go deportować, tak jak wielu innych imigrantów z pokolenia „Windrush”. Bo przypomnijmy, że choć imigranci z pokolenia „Windrush”, przybyli do UK po zakończeniu II wojny światowej, otrzymali na mocy ustawy z 1971 r. bezterminowe prawo pobytu, to z powodu systemowych błędów zaczęli mieć kilka lat temu poważne problemy z udowodnieniem swojego statusu w UK.
W podobnej sytuacji znalazł się właśnie Dexter Bristol, któremu groziła utrata pracy z powodu niemożności dokładnego udokumentowania swojego przyjazdu do UK i pierwszych lat życia spędzonych na Wyspach. Po śmierci 58-latka kardiolog Jaswinder Singh Gill stwierdził, że długotrwały i silny stres związany z niepewnością swojego dalszego losu mogły z dużym prawdopodobieństwem przyczynić się do śmierci mężczyzny, wywołując u niego zabójczą arytmię. – Można z dużą dozą pewności przypuszczać, że stres przyczynił się do arytmii, w wyniku której ostatecznie mężczyzna zmarł – stwierdził kardiolog.
Innego zdania jest jednak patolog Alan Bates, który uważa, że to nie stres, a wada serca doprowadziła do śmierci 58-latka. Mężczyzna miał zwężenie zastawki aortalnej, czyli wadę, która w trakcie arytmii może doprowadzić do ataku serca. – Myślę, że nie ma powodu, aby przypuszczać, że przewlekły stres mógł przyczynić się do [śmierci mężczyzny] – stwierdził patolog.