Życie w UK

Idealny młody polski emigrant

1 maja 2004 roku, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej, dla wielu Polaków był od dawna wyczekiwanym momentem. Ilu naszych rodaków już tego pierwszego dnia przekroczyło granicę Wielkiej Brytanii pewnie ciężko teraz odgadnąć. Po nich pojechali kolejni i kolejni… wielu z nich pozostawiło za sobą nie tylko dorobek życia, przyjaciół, ulubione miejsca, ale również coś najcenniejszego – swoje dzieci.

Idealny młody polski emigrant

Życie na emigracji z dala od rodziny na pewno nie jest łatwe. Trudno sobie nawet wyobrazić co musi czuć rodzic, który pracuje i żyje samotnie w obcym kraju, a swoje dorastające pociechy przy odrobinie szczęścia widzi od czasu do czasu na ekranie komputera, bądź usłyszy przez telefon.

Można by tu odpowiedzieć, że skazuje się przecież na taki los na własne życzenie, niby dla dobra rodziny. By dzieciom żyło się lepiej. Ale czy na pewno? Jak emigrację rodziców znoszą dzieci? Odpowiedź najczęściej bywa następująca: prędzej czy później emigrują razem z nimi.

Szczęśliwi rodzice – szczęśliwe dziecko?

Bartek przyjechał do Londynu w sierpniu 2007 roku razem z mamą i siostrą. Dołączyli do jego taty, który w Anglii przebywał już od 1,5 roku. – Na początku miało być tak, że tata wróci po roku czy półtora pracy tutaj. Plan ten jednak nie wypalił i przyjechaliśmy tutaj – opowiada Bartek. Dlaczego? Z tęsknoty. Ojca do dzieci.

– Wiedziałem, że tata jest tu bardzo nieszczęśliwy jak nas nie ma. Kiedy kilka razy go odwiedziliśmy, zanim przyjechaliśmy na stałe, w momencie naszego odjazdu tata nie mógł normalnie funkcjonować. Mama nie była pewna czy to dobry pomysł, aby tu się przeprowadzić, ale ja ją do tego namawiałem – kontynuuje opowieść Bartek.

Jak tłumaczy ten kilkunastoletni młody emigrant, zrobił to dla dobra rodziców. Chciał, by w końcu byli razem. Sam nie do końca popierał ten pomysł, ale poświęcił się. Tak jak tata poświęcił się dla nich.

Szkolne udręki

Początki zawsze bywają trudne. Nieważne czy masz dwadzieścia, a może pięćdziesiąt lat i szukasz pracy, czy jesteś nastolatkiem, oderwanym od swoich przyjaciół i rzuconym na głęboką wodę, by stawić czoło nowej rzeczywistości. Często bardzo nieprzyjemnej.

Dorośli nawet jak nie chcą być dla nas mili, to z samej grzeczności udają. U młodych ludzi, dzieci, nastolatków takie zasady są raczej rzadkością. Jeśli im się nie spodobasz, nie będą udawać, że cię lubią. A czemu mieliby polubić kolejnego przybysza z Polski?

– Gdy zacząłem tutaj szkołę, nie było mi łatwo, inni uczniowie bardzo różnie mnie odbierali. Zdziwiło mnie to, bo słyszałem, że Anglicy nie są tak drastycznie nastawieni do obcokrajowców, ale jednak się pomyliłem. Nie traktowali mnie jak równego sobie. Dla nich byłem emigrantem, który nie powinien być w tym kraju. Na początku nie wiedziałem jak mam odpowiadać na te zaczepki, za słabo znałem angielski, żeby powiedzieć, co bym chciał.

Poza tym bałem się. I było to rozpoznawalne na każdym kroku – opowiada Bartek. Na szczęście Bartek znalazł polskiego kolegę, który doszedł do szkoły w ten sam dzień co on. Razem było im łatwiej. – On jest jednak inny, ma silniejszy charakter, nie da sobie nic złego powiedzieć. Jak nie może odpowiedzieć słowem, to odpowie pięścią.

Ja taki nie jestem, bójki mnie nie interesują i dlatego to mnie wybrali na ofiarę. Z czasem to się zmieniło. Bartek jakoś wtopił się w tłum, ludzie zapomnieli, na ofiarę wyzwisk i śmiechów wybrali sobie kogoś innego. Z czasem wręcz zaczęli czuć do niego respekt.

– To chyba dlatego, że jestem najwyższy w szkole – śmieje się. – Wiem, że okazują mi szacunek za to jak wyglądam, a nie za to, kim jestem. Wcześniej rówieśnicy traktowali mnie tak, jakbym był marginesem, po prostu jednym z Polaków.

Ambitni inaczej

O tym, że poziom nauki w brytyjskich szkołach jest dużo niższy niż w polskich, słyszał chyba każdy. Choć o skuteczności tutejszego systemu nauczania można by na pewno długo dyskutować, nasz bohater zapytany o poziom w jego szkole jednoznacznie stwierdza:

– Jestem nim załamany. Z matematyki np. nic się jeszcze nie nauczyłem, czego nie uczono mnie w Polsce. Może dwa nowe wzory poznałem. Nie wszystko jest jednak takie zupełnie złe. – Angielski jest lepszy niż w Polsce, choć też nie zawsze. Uczą tu literatury, nie gramatyki. Fizyka i chemia są w miarę ciekawe, ale tego uczyłem się już w Polsce.

Historii i geografii nie ma – dodaje Bartek. – Co najważniejsze, tutaj podejście uczniów do nauki i przyszłości też jest inne… gdy zapytam się kogoś w klasie co chce robić w przyszłości, to większość chłopaków odpowiada, że chcą być piłkarzami. Ja miałem takie marzenie jak byłem w 4. klasie podstawówki.

Tacy ludzie nie mają przyszłości – podsumowuje.  Mimo wielu ciężkich chwil i trudnych początków, Bartek potrafi realnie spojrzeć na otaczającą go rzeczywistość i widzi też wiele zalet swojego pobytu tutaj.

W przyszłości chce iść na studia i jak twierdzi, dyplom z jakiegokolwiek brytyjskiego uniwersytetu da mu w przyszłości większe szansę na znalezienie dobrej pracy, niż ukończenie studiów w Polsce.  – Prawda jest taka, że nieważne, jaki dana szkoła ma poziom nauczania, ale ważne jaką ma renomę. Liczy się prestiż – stwierdza.

Polacy rodacy

Historii o tym, jak Polacy traktują siebie nawzajem na emigracji, każdy z nas słyszał już pewnie bardzo wiele. Zazwyczaj jednak dotyczą one dorosłych. Czy podobnie jest wśród tych najmłodszych? Jak wyglądają wzajemne stosunki młodych Polaków na szkolnych korytarzach?

– Bardzo dużo jest tu Polaków, którzy nie mówią po polsku, choć potrafią. Mam kolegę, który trzyma się tylko z Anglikami. Rozmawiałem z nim raz. Do mnie i do innych Polaków nie odezwie się słowem, nie przywita się nawet. Dla mnie to nie jest Polak. Może się trzymać z Anglikami, nie mówię że nie.

Ale jeśli w całej szkole jest ok. 10 Polaków, to fajnie by było trzymać się razem, albo chociaż znać się… – opowiada Bartek. Nasz bohater koleguje się głównie z rodakami, choć jak mówi, nie ma ich zbyt wielu. -W szkole są też 3 dziewczyny – Polki, w tym jedna z zachowania to już praktycznie Angielka, bo zachowuje się jak one: bardzo drastycznie, wulgarnie, wyzywająco. Zero w nich skromności. Tutaj Polacy bardzo się zmieniają. Niestety na gorsze – mówi ze smutkiem.

Młody patriota

Wielu emigrantów, nie tylko z Polski, często po przyjeździe do obcego kraju próbuje całkowicie dostosować się do nowego życia zapominając przy tym o swoich tradycjach, korzeniach. Jak to mówią niektórzy – „zachłysnęli się” Anglią i wszystko robią „po tutejszemu”, a tego, skąd pochodzą często się wstydzą.

Na pytanie, czy kiedyś powstydził się bycia Polakiem, Bartek odpowiada: – Nigdy. Wręcz odwrotnie, przez chwilę byłem fanatycznym Polakiem. Na każdym kroku musiałem pokazać, że jestem z Polski. Jak wychodziłem na dwór, to zawsze miałem na sobie szalik Polski. Obracałem się w grupie takich właśnie fanatycznych młodych Polaków.

Już tak nie jest. Wyrosłem z tego. Nie wiem czy na szczęście czy niestety. Czasem popadałem przez to w kłopoty, bo koledzy w grupie, o której wspomniałem, niekiedy swoją polskość chcieli pokazać innym siłą. Bywało niebezpiecznie. Nie podobało mi się to i odszedłem.

Istnieje idealny polski emigrant?

Jak znaleźć więc „złoty środek”? Kim jest współczesny, idealny, młody polski emigrant? Według Bartka jest to „ktoś, kto nie obnosi się z tym, że jest Polakiem, nie wykrzykuje tego na ulicy, ale jak się go ktoś zapyta, to z dumą powie, że jest.

Nie zmienia się pod wpływem Anglii i kocha swój kraj”. – Ja wiem, że gdyby w Polsce pojawił się jakiś konflikt, to bym od razu tam wrócił. Jedyna rzecz dla której mógłbym umrzeć, to ojczyzna i mam nadzieję, że większość Polaków tak uważa – mówi Bartek. Młody. Ambitny. Patriota.

Z miłości do rodziców porzucił to, co kocha najbardziej. Ojczyznę. Doświadczył wiele złego, ale mimo to, widzi też zalety swojego pobytu tutaj. Oto przykład młodego emigranta, o jakim słyszy się rzadko. Czy wyjątek? Miejmy nadzieję, że nie.

Zapytany, czy jest tu szczęśliwy, odpowiada: – Często się nad tym zastanawiałem. Nie mogę powiedzieć, że tak, ale nie mogę powiedzieć też, że nie. Nie jestem nieszczęśliwy. Byłbym, gdybym nie miał tu z kim porozmawiać. Byłem szczęśliwy, gdy związałem się z grupką Polaków, o której wspomniałem. Ale to było tylko chwilowe.

Czy żałuje, że przyjechał do ojca? – Nie żałuję, bo nie wiem kim bym teraz był, jakbym mieszkał w Polsce. Wielu kolegów, z którymi tam się trzymałem, zmieniło się diametralnie. Typowi „ławkowicze”, siedzą, palą… Ogólnie zawsze jak jadę do Polski, to czuję, że jadę do domu. Do miejsca, w którym powinienem być, ale nie jestem – kończy.

Małgorzata Joyce

 
 

author-avatar

Przeczytaj również

Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj