Gwałcicielowi grozi dożywocie

„Pamiętaj Michaś, co by się nie stało, dla nas jesteś już świętym za życia” – to jeden z ostatnich wpisów na profilu Michała Marchlewskiego – gwałciciela z Edynburga. Kilka dni temu przyznał się do winy. Marchlewski nadal ma swoje konto na Naszej Klasie. Mało tego, jego konto tętni życiem.

Jakub Tomczak wróci do Polski? >>

Jakub T: przysięgli się nie tłumaczą >>

Dżdżyste popołudnie 16 lutego 2009 roku 24-letnia kosmetyczka z Australii, mieszkająca od w Edynburgu wraz z dzieckiem i mężem, zapamięta do końca swoich dni. Do dziś nie wierzy, że udało się jej ujść z życiem.
Michał Marchlewski lat 21 i jego kuzyn Tomasz Kryczyk lat 26, żyli głównie z oszustw, kradzieży oraz wymuszeń, dzięki temu mieli pieniądze na alkohol i narkotyki. Kryczyk już w wieku 14 lat zaczął działalność przestępczą, był karany za kradzieże i włamania, Marchlewski nieco później. Mieszkając już w Edynburgu okradał sąsiadów, a raz podpalił mieszkanie, w którym mieszkał wraz z kolegami. Feralnego popołudnia zaczaili się w okolicach jednego z edynburskich supermarketów wypatrując ofiary, którą można byłoby obrabować. Przed napadem włożyli kominiarki. Ich wybór padł na młodą, dobrze ubraną dziewczynę. Nawet nie słyszała, że się do niej zbliżają – miała na uszach słuchawki. Oślepili ją gazem pieprzowym i zawlekli do opuszczonej budki, w której urzędował niegdyś dozorca nieczynnego, przyfabrycznego parkingu. Zażądali pieniędzy, ofiara jednak nie miała. Chcąc ratować życie, podała im PIN do swojej karty. Marchlewski poszedł do bankomatu wypłacić pieniądze, uprzedzając dziewczynę, że jeśli nie będzie gotówki na koncie, pozbawi ją życia. Horror dziewczyny trwał osiem godzin. Kryczyk – jak zeznała ofiara – zgwałcił ją pięć lub sześć razy, natomiast Marchlewski dwa. Bili ją przy tym i dusili. Poczuli się już tak pewnie, że zdjęli kominiarki. Kryczyk powiedział, że jest Polakiem, pochwalił się, że ma syna pokazując nawet jego zdjęcie.
Wypuścili ją późnym wieczorem grożąc, że jeśli zawiadomi policję, to odnajdą ją i zabiją. Należy dodać, że Marchlewski już wcześniej sugerował Kryczykowi, że dziewczynę należy zabić, bo mogą być kłopoty. Ofiara zaraz po uwolnieniu udała się na policję i tam opowiedziała o tym, co ją spotkało. Policjanci bez większych trudności odnaleźli sprawców. Dwa dni później Marchlewski i Kryczyk siedzieli już w policyjnym areszcie. Zgwałcona kobieta podała szczegółowe rysopisy, kluczowe znaczenie miał również fakt, że Marchlewski powiedział jej, iż jest Polakiem.
Trafili do aresztu śledczego w Saughton. Nie było im tam źle, mieli nawet dostęp, choć ograniczony, do telefonu i internetu. W polskim areszcie mogliby tylko o tym pomarzyć. Z zainteresowaniem śledzili komentarze internautów na swoich kontach w Naszej Klasie. Kryczyk jednak szybko zlikwidował swoje, był przerażony tym, co ludzie piszą tam na jego temat, oraz czynu, który popełnił. Być może wtedy napisał odpowiedź, którą zamieścił na portalu. (pisownia oryginalna): „Prosze mnie nie oczerniac jeszcze mnie nie skazano!!!!!!!!! To ze zrobilismy komus kszywde to nie znaczy ze nie chcemy być lepsi
w przyszlosci Nikogo nie straszym oraz nie chcemy straszyc. U mnje wszystko w pozondku u Iskry (pseudonim Marchlewskiego – przyp. red) tesz!! Pozdrawiamy rodzine wszystkich ziomali, pozdrawiamy tesz wszystkich chamów co chcom nas powiesic zywcem. Ponizej to są wasze chamskie wpisy. Mamy żadki i kontrolowany dostęp do internetu. Lol.”.
Janusz Młynarski / Fot. GETTY IMAGES

Więcej przeczytasz w papierowym wydaniu Polish Express

Jakub Tomczak wróci do Polski? >>

Jakub T: przysięgli się nie tłumaczą >>