Bez kategorii

Felieton: Wielka (?) Brytania…

Zachodzę w głowę, co jest najważniejsze w życiu przeciętnego poddanego Elżbiety drugiej. Praca? Raczej nie, bo przecież nie importowaliby na masową skalę siły roboczej z innych krajów. Gospodarka?

Felieton: Wielka (?) Brytania…

Też raczej odpowiedź negatywna, bo nie zafundowaliby sobie tak gigantycznej recesji. Może zdrowie? Absolutnie, bo ostatnie radyklane pociągnięcia oszczędnościowe i odsyłanie chorych do supermarketów temu przeczą.

Nawet pobieżny rzut oka pozwala dojrzeć prawdziwy sens życia milionów Brytyjczyków. Jest nim futbol!

Wyspiarze mogą dziś obejść się bez wielu podzespołów wydawałoby się niezbędnych do normalnego funkcjonowania, ale bez piłki nożnej w żadnym wypadku.

Na poparcie tej śmiałej – tylko z pozoru – tezy życie na Wyspie dostarcza notorycznie i do znudzenia nowych przykładów.

Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że opędzić się od nich wprost nie sposób. Już nawet przestały wywierać na kimkolwiek większe wrażenie doniesienia o bajońskich zarobkach kopaczy piłki w Zjednoczonym Królestwie.

Bo jak inaczej traktować doniesienia o nowych warunkach kontraktu dla Wayne’a Rooneya, które miałyby go zatrzymać na Old Trafford. Manchester United zaproponował piłkarzowi 15 milionów funtów za sezon, czyli coś około 300 tysięcy tygodniowo.

Te absurdalne zdawałoby się kwoty nie porażają bynajmniej przeciętnego bywalca wspomnianej futbolowej areny, który za tydzień pracy pobiera wynagrodzenie powiedzmy półtora tysiąca funtów.

Najważniejsze, że od czasu do czasu może sobie zająć miejsce w foteliku na stadionie i z obłędem w oczach podziwiać bóstwo wstępnych lat stulecia o liczbie porządkowej 21. Sędziowie na Wyspie też mają się niczym pączek w maśle. Za każdy poprowadzony mecz w Premier League arbiter otrzymuje cztery tysiące funtów.

Jeśli do tego dodamy 1,2 tysiąca miesięcznego uposażenia plus roczny bonus w wysokości zbliżonej do 50 tysięcy funtów, to otrzymamy naprawdę niezłe wynagrodzenie. Gdyby jeszcze szło ono w parze w wysokim poziomem prezentowanym na murawie.

A z tym jest niestety gorzej, jak pokazuje chociażby przykład sędziego Andre Marrinera, który zblamował się podczas meczu Chelsea – Arsenal, pokazując czerwoną kartkę niewłaściwemu zawodnikowi.

Już tydzień później jakby nigdy nic biegał z gwizdkiem w ustach za piłkarzami Southampton i Newcastle. A transfery? To właśnie brytyjskie kluby opanowały szczyt zestawienia ostatniego zimowego okienka transferowego.

Juan Mata za 44,730 milionów euro zamienił koszulkę Chelsea na trykot Manchesteru United; Nemanja Matič z Benfiki trafił do Chelsea za 25 milionów; Kostas Mitroglou kosztował Fulham 15,2 miliona, by wykupić go z Olympiakosu; 14,6 miliona Chelsea zapłaciło Saint-Etienne za możliwość zatrudnienia Kurta Zoumy itd.

Partacz i piłkarskie Eldorado

Jednak to jeszcze nie szczyt radosnego materialnego rozpasania futbolu w Wielkiej Brytanii. Na kolana powala casus trenera-nieudacznika, który właśnie niedawno stracił robotę w słynnym klubie Manchester United. Choć bez skrywania złośliwości można pokusić się o stwierdzenie, że David Moyes zapisał się w annałach klubu z Manchesteru kilkoma rekordowymi osiągnięciami, które – można przypuszczać – nie szybko zostaną wymazane.

Oto skrócona lista największych „osiągnięć” trenera Moyesa: 6 punktów zdobył MU w dwunastu meczach przeciwko czołowej szóstce ligi; przed 23 laty ostatni raz zdarzyło się, że MU ukończył rozgrywki z mniejszą liczbą punktów niż 70; aż 51 różnych „jedenastek” wystawił Moyes w trakcie swej pracy; po raz pierwszy MU przegrał u siebie ze Swansea; po raz pierwszy od 1972 MU uległ na własnym boisku Newcastle; a z West Bromwich od 1978; po raz pierwszy w historii Premier League MU stracił bramkę w 1. minucie meczu; 11 porażek w lidze, to najwięcej od prawie ćwierć wieku; 6 porażek na własnym stadionie, to więcej niż w trzech poprzednich sezonach razem wziętych; od 87 lat żaden trener nie pracował tak krótko w tym klubie.

Chyba wystarczy. Na koniec najlepsze. Moyes za tak makabryczną pracę na stanowisku trenera „Czerwonych Diabłów” bynajmniej nie został odprawiony na zasadzie noga-dupa-brama, co słusznie sugerowałby zdrowy rozsądek. Wprost przeciwnie.

I tu zagadka: w jakiej wysokości odprawę (nie mylić z wynagrodzeniem pobieranym w czasie pracy) otrzyma trener, który okazał się jednym z największych nieporozumień w całej chyba historii Premier League? Dokładnie 10,000,000 (słownie: jedynka i siedem zer) milionów funtów!

Opłacało się zatem przez dziesięć miesięcy zasiadać na ławeczce Manchesteru United. Ludzie! Milion funtów za każdy miesiąc fatalnej w efektach pracy! Przecież to jedna bajka. Tyle że jakaś zupełnie inna ta bajka.
Futbol ponad wszystko!

Brytyjczycy zdają się żyć w innym wymiarze, oderwani od globalnej rzeczywistości. Niedaleko, bo tuż za Kanałem La Manche, czyli we Francji wprowadzono wysokie podatki od dochodów sięgających absurdu i kosmosu.

Czyżby zatem Wielka Brytania była dziś krajem mlekiem i miodem płynącym, że stać ją wydawać gigantyczne kwoty w piłkarskim biznesie?

Nic z tych rzeczy. By się o tym przekonać wystarczy spojrzeć na stosowne nalepki na latarniach, które informują, iż zostały wyłączone z powodów daleko idących oszczędności.

Tudzież zapoznać się z adnotacją w przychodni NHS odsyłającą chorego do… supermarketu ASDA. To jakby w Polsce petenta NFZ skierowano do sklepu – dajmy na to – Biedronka.

Może kiedyś Wielka Brytania faktycznie była spora, jak to sugeruje nazwa. Ale dziś? Może czas pomyśleć o nowym szyldzie. Osobiście sugerowałbym coś związanego z futbolem, bo ten mimo kryzysu trzyma się najlepiej.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że to stan zdradzający objawy poważnej dolegliwości, ale przecież na leczenie do sklepu ASDA nikt z tym nie poleci!

W Brazylii, gdzie futbol zdaje się być religią, słychać głośne protesty przeciwko organizacji drogiego Mundialu, podczas gdy z Wyspy jakoś nie dochodzą jakiekolwiek odgłosy oburzenia wobec finansowego rozpasania futbolowego towarzystwa. Cisza jak po śmierci organisty. Czyżbyśmy wracali do czasów starożytnych, gdzie podaż igrzysk była istotniejsza niż chleba?

Problem w tym, że ten kierunek marszruty cywilizacji na swej drodze niechybnie musi napotkać mroki średniowiecza. I pomyśleć, że futbol wykoncypowano onegdaj, by proletariat miał radochę… W Anglii rzecz jasna.

 

author-avatar

Przeczytaj również

Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dziecko
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj