Styl życia

Felieton: Do startu, gotowi… i po kasę!

Chyba nikt nie ma podstaw, by kwestionować fakt, że maj to jeden z najpiękniejszych miesięcy spośród tuzina.

Felieton: Do startu, gotowi… i po kasę!

Wokół pojawia się soczysta zieleń liści, malownicze kolory kwiatów na drzewach, otaczającą nas troposferę przenika coraz większa liczba, coraz cieplejszych promieni generowanych przez najbliższą nam gwiazdę.

Soki buzują nie tylko w przyrodzie, ale także w organizmach żywych osobników. Tak sielankowy obrazek mogą spieprzyć jedynie politycy. Bo komu do cholery wpadło do głowy, by akurat w maju organizować jakieś tam kolejne wybory?

Głupota, czy celowa dywersja? Tym razem błogi spokój zmącą przepychanki o mandaty do Parlamentu Europejskiego.

Tak naprawdę to nie bardzo wiem, po co komu ten parlament. Czy tylko po to, by określać na przykład jak w Polsce wędzić naszą poczciwą kiełbasę? To już ten cyrk na Wiejskiej ma nam nie wystarczać?

No, ale trudno – skoro jest, to trzeba jakoś się z tym pogodzić. W końcu rozwolnienia też nikt nie kocha, a musi czasem mieć z nim do czynienia. Znamy już komplet nazwisk kandydatów na europosłów.

Drobiazgowa lektura wytypowanych przez partie nazwisk skłania do przykrych wniosków. Znów potraktowano elektorat jak bezmyślną masę, którą można dowolnie ugniatać.

Na listach poszczególnych organizacji partyjnych pojawiło się mnóstwo popularnych w mediach osób, które mają za zadanie przyciągnąć do urn jak największą ilość elektorów.

Co jest o tyle istotne, że zgodnie z ordynacją im więcej osób wrzuci do urn swoje typy, to tym więcej mandatów przypadnie na dany okręg wyborczy. Jest zatem o co kruszyć kopie.

Dlatego na listach pojawiło się wiele nazwisk celebrytów, artystów różnych lotów, jak chociażby Weronika Marczuk, która swą artystyczną przygodę zaczynała w hotelowych tancbudach na Wybrzeżu, a najbardziej znana była z tego, że spółkowała z Cezarym Pazurą, ale legalnie z papierami wydanymi przez Urząd Stanu Cywilnego.
Sportowe wabiki na listach
Jak nietrudno zgadnąć, listy kandydatów mrugają na nas filuternie także za pośrednictwem gwiazd sportu, tudzież osób z nim związanych. Proponuję krótki przegląd kandydatur, które wprost oszałamiają swoimi kwalifikacjami, by pełnić funkcje europosła.

Okazuje się, że można całe życie nie wychodzić z hal treningowych, stadionów, by solidnie do tej roli się przysposobić. Panie przodem, czyli zacznijmy od szefowej klubu piłkarskiego Warta Poznań – pani Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej.

Pani Izabella zrobiła już sporo dla naszego kraju, który boryka się z problemem demograficznego niżu. Najlepiej przemawia za tym fakt posiadania piątki własnych dzieci.

Na sportowej niwie wiedzie się jej jednak najlepiej. Warta jakoś pod jej zarządem nie może wyrwać się z przeciętności, rywalizując gdzieś tam w trzeciej w kolejności klasie rozgrywkowej w ligowej hierarchii.

Ech, gdyby pani Iza zdecydowała się kandydować do Europarlamentu, w czasach, gdy nago paradowała przez fotografem „Playboya”… Cały ten europarlament w Brukseli owinęłaby sobie wokół palca. Z korzyścią dla naszego kraju rzecz jasna.
Kto dalej? Nasza przed laty, niewielu zresztą, doskonała pływaczka Otylia Jędrzejczak. – Któż jak nie ona zna bolączki polskich wyczynowców.

Przerobiła je na własnej skórze i mimo że od szop trzymała się pewnie z daleka – bo woda by z nich wyciekła – to problem zna od podszewki. Twierdzi, że wie, jak zachęcić statystycznego Kowalskiego, by sport w wersji rekreacyjnej zamieszkał w nim na stałe.

A jeśli rzeczywiście wie i się do tego przyczyni, to kupuję jej polityczne ciągoty – agitowała za Oti Justyna Kowalczyk w jednym z odcinków swego cotygodniowego felietonu publikowanego na łamach „Przeglądu Sportowego”. Przyznam, że argumenty naszej chyżej narciarki jakoś mnie nie potrafią przekonać.

W Brukseli mają gdzieś, to czy Kowalski będzie się sportowo rekreował. A jeśli Otylia ma rzeczywiście jakiś pomysł, to nie musi się z nim od razu pchać na europejskie polityczne salony.

Mogłaby na przykład zacząć od aktywnej działalności w Towarzystwie Krzewienia Kultury Fizycznej. Pewnie słyszała coś o tej organizacji, która istnieje już od roku 1957.
Siła pięści, czy rozumu?
Inaczej swą karierą polityczną powinien też chyba pokierować nasz doskonały bokser Tomasz Adamek, któremu również śnią się chyba po nocach głosowania w europarlamencie. Jego kolega po fachu, Andrzej Gołota nie podziela politycznych aspiracji Adamka. A jeśli już, to proponuje mu, by zaczął od piastowania funkcji… wójta.

Zresztą ciekawe, jak bokser ma zamiar sprawować swój ewentualny urząd, skoro nie zamierza zawieszać rękawic na kołku i już jesienią wybiera się na ring.

A sposobienie się do walki zajmuje jakieś dziewięć tygodni intensywnego treningu. Gdyby jeszcze w Parlamencie Europejskim liczyła się siła mięśni, a tam niestety siła ciosu nie jest najskuteczniejszym argumentem…

Zresztą nadmiar obowiązków innej natury nie jest absolutnie przeszkodą w sprawowaniu mandatu europosła. Dowiódł tego wcześniej rajdowiec Krzysztof Hołowczyc.

Jak pokazują dane pozarządowej organizacji IPP, która monitoruje prace europarlamentu, nasz czempion kierownicy był obecny na zaledwie (a może aż!) 40 proc. parlamentarnych posiedzeń.

Listę tegorocznych kandydatów do Parlamentu Europejskiego ze sportowego zaciągu uzupełniają chociażby: Michał Bąkiewicz – kiedyś grał w siatkówkę z orzełkiem na koszulce, Bogdan Wenta – były zawodnik, a potem trener piłki ręcznej, Marcin Żurawski – w przeszłości kapitan reprezentacji Polski w piłce kopanej.
Przecież nie po kasę!
Ciekawią prawdziwe przyczyny, dlaczego ekssportowcy tak garną się do polityki? No bo przecież nie z powodu olbrzymiej kasy! Żadne tam takie! Powiem jednak, że uposażenia europosła są nie do pogardzenia.

To coś około 17 tysięcy euro (po naszemu z „górką” 71 tysięcy złotych) miesięcznie netto, sześciomiesięczna odprawa, czy też 1,3 tysiąca euro miesięcznej emerytury za kadencję (nie koliduje bynajmniej z pobieraną emeryturą krajową, a płatna jest już po ukończeniu 63. roku życia).

Ja nie będę się bawił w jakieś tam hipokryzje i bez fałszywej żenady wyznam, iż zazdroszczę europosłom – ale tylko i wyłącznie kasy. Po cholerę było uczyć się pisać, wysiadywać godzinami nad klawiaturami maszyn do pisania, kompów.

Trzeba było iść w politykę! Ludzie, kilka lat obijania się za grubą kasę! Ot, mądry Polak po szkodzie. Tradycyjnie. Sportowcy zresztą też mogli zaoszczędzić hektolitry potu. Cóż, mimo tych przykrości nadal zamierzam upajać się majowymi urokami.

Jak to poeta cokolwiek obscenicznie potrafił ująć: „Wiosna, wiosna, coś tam staje jak sosna…”!

 

author-avatar

Przeczytaj również

Rejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRejestracja w Holandii i uzyskanie numeru BSNRząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Huragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeNosowska w UK – ikona polskiej muzyka zagra koncerty w Londynie i ManchesterzeEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj