Życie w UK
Felieton: Polityk to tylko aktor – czasami może dostać Oscara, zazwyczaj dostaje Złotą Malinę
„UKIP wygrał wybory!” – trwożnie powtarzają sobie imigranci w Wielkiej Brytanii. „Patrzcie, jaki to miły człowiek ten Ed Miliband. I jaki wytworny” – mówiły starsze Brytyjki do siebie w sklepie tuż przed wyborami. „Cameron to oszust i kłamca!
Oskarża imigrantów o czyny, których nie popełniają” – komentują na naszym portalu nasi czytelnicy. I wszystko się zgadza, dzisiaj kochany, jutro znienawidzony za nieopatrzne słowa polityk jest tylko aktorem – lepszym lub gorszym.
Jeśli spodziewacie się, że nasze życie na Wyspach nagle się zmieni, a politycy zaczną traktować wyborców na serio, to muszę Was zmartwić.
Politycy grają, wygłaszają nie swoje przemowy (od pisania ich mają specjalistów), uśmiechają się, kiedy powinni, pokrzykują i wygrażają teatralnie pięścią, kiedy doradcy to napiszą w scenariuszu spotkania.
Politycy to tylko zwykli ludzie: z charyzmą jak Farage lub nijacy i przezroczyści jak Nick Clegg. Politycy są tylko kukiełkami w teatrzyku, „twarzami” swoich ugrupowań, biznesmenów, lobbystów.
Jak blisko politykom do aktorstwa i aktorom do polityki niech świadczy Arnold Schwarzenegger, który z ramienia Partii Republikańskiej został gubernatorem Kalifornii, a za swój wzór do naśladowania uważał prezydenta USA Ronalda Reagana – z zawodu… aktora oczywiście.
O prezydencie Kennedym, który kochał wszystkie biuściaste aktorki już nie wspomnę. A przeuroczy aktor i „wieczny kawaler” George Clooney? Podobno na starość ma zmienić stan cywilny tylko po to, żeby startować na urząd prezydenta USA.
Kiedy pomyślicie więc, co znowu zmalował Farage, Cameron czy Miliband, zamknijcie oczy i spuśćcie kurtynę… miłosierdzia na te aktorzyny.