Życie w UK
Felieton: Dajmy Anglikom korki z matematyki
Członkini Partii Pracy, Rachel Reeves, która z zawodu jest ekonomistką, a hobby ma takie, że bardzo lubi się fotografować wśród „zwyklych” ludzi pracy, uznała, że najlepiej będzie dla Wielkiej Brytanii, jeśli każdy ubiegający się o zasiłek przejdzie specjalistyczne kursy. Przepraszam – nie specjalistyczne, tylko… z matematyki i angielskiego w zakresie podstawowym.
Jak wszyscy wiemy, szkoły w Wielkiej Brytanii różny mają poziom nauczania i raczej trudno je zaliczyć do liderów edukacji, a często słyszymy nawet, że to młodzi Polacy uczący się w brytyjskich szkołach podnoszą poziom nauczania (zwłaszcza z przedmiotów ścisłych).
Konkluzja w zasadzie nasuwa się sama: już niebawem, jeśli pomysł pani Rachel wejdzie w życie, niejeden Brytyjczyk z wykształceniem podstawowym lub żadnym będzie musiał odejść od okienka z kwitkiem i pożegnać się z Jobseeker’s Allowance, dopóki nie posiądzie podstawowej wiedzy matematycznej (coś powyżej zakresu x + 7=10) oraz oprócz słowa „f***k” poprawnie będzie umiał napisać krótkie wypracowanie na temat ulubionego dzieła Szekspira.
Co z tego wynika dla Polaka w UK? Mądry Polak, który był do tej pory na bezrobociu, zamiast martwić się dziecinnie prostymi testami, uruchomi firmę dającą korepetycje z matematyki.
W zakresie choćby podstawowym. W ten sposób przysłuży się zarówno Brytyjczykom jak i zasłuży na słowa uznania premiera Camerona. Dlaczego? Bo zarabiając nie będzie potrzebował dawanego z łaski Jobseeker’s Allowance.