Życie w UK
Felieton: Benefity jak paracetamol – są dla wszystkich i na wszystko
W świetle tego, co przeczytałam w ostatnich dniach na temat benefitów w UK – nic już mnie nie zaskoczy. No, chyba, że jeszcze przeczytam kiedyś, że ktoś jest za leniwy, żeby czytać gazetę i wystąpił o specjalny benefit na lektora domowego, który będzie rozkładał gazetę, względnie otwierał komputer – i czytał na głos najnowsze newsy beneficiarzowi.
Można by taki benefit nazwać “Lector Allowance”, a dla tych, co nie chce im się schylać, żeby ubrać buty można wymyślić “Shoes Benefit”.
Nawet niejaka Katie Price – zarabiająca miliony funtów na tym, że pokazuje w tv, iż „plastic is fantastic”, pobiera zasiłek na niepełnosprawnego syna, o czym poinformowała współinteligentną koleżankę w wybitnym brytyjskim programie (na którym też nieźle zarobi) „Celebrity Big Brother”.
Najciekawsze jest jednak to, że Katie Price nie uważa, że pobieranie benefitów w jakikolwiek sposób kłóci się z milionami funtów na koncie.
Przedsiębiorcza modelka stwierdziła, że płaci dostatecznie wysokie podatki, żeby mieć prawo do tego typu świadczeń.
Inna urocza Brytyjka o wadze – nie piórkowej, bo ważąca 177 kg – odmawia na nasz podatniczy koszt operacji zmniejszenia żołądka, gdyż to pozbawiłoby ją całkiem tłuściutkiej sumki.
75 tysięcy funtów rocznie z Disability Living Allowance i Income Support. I jeszcze jej czegoś brakuje. Bidulka nie ma siły na porządki (zapewne dziennie produkuje wiele pustych opakowań po ciastkach i cukierkach) i żali się, że potrzebuje kogoś do sprzątania, czyli przydałby się jakiś „Clean Home Benefit”?
Bardzo uzasadnionym pobieraczem zasiłków jest też młody wysportowany człowiek o imieniu Karim, mieszkaniec Londynu, który twierdzi, że nie ma czasu, żeby pracować, bo musi ćwiczyć na siłowni swoje doskonałe ciało, dlatego zadowala się Jobseeker’s Allowance i zniżką na siłownię.
Ktoś ma jeszcze jakieś pytania względem ciężko pracujących i odprowadzających podatki Polaków, którzy „przybyli na Wyspy, żeby pobierać benefity”?
Panie Davidzie koniecznie musi pan odwiedzić w domu swoją 177-kilową miłośniczkę. Na pewno poczęstuje pana ciasteczkiem i dobrym słowem…