Styl życia
Efekt Pippy
Pippa Middleton, mimo powrotu swojej siostry z podróży poślubnej, nadal znajduje się w centrum zainteresowania dziennikarzy i plotkarzy. Brytyjczycy wymyślili już nawet na ten trend, którego powszechność nie budzi wątpliwości, nazwę – „Efekt Pippy”.
Do fanów siostry księżnej Catherine należy także idol nastolatek Justin Biber, który zamieścił na swoim koncie na Twitterze (posiadającym niebagatelną, bo aż 10-milionową liczbę zwolenników) zwięzły, lecz treściwy jak na nastolatka komentarz: „Gratulacje dla Williama i Kate… oraz siostry Kate”. Skrzętnie postanowili tę „znajomość” wykorzystać rodzice Pippy obdarzeni marketingowym drygiem i posiadający firmę specjalizującą się w imprezowych bibelotach. Korzystają bardzo „efektywnie” na „Efekcie Pippy”. Szybciutko skorzystali także z uwagi zamieszczonej na Twitterze przez młodego Biebera i zawarli z nim umowę, zgodnie z którą będą zarabiać na jego wizerunku włączając go w ofertę sprzedażową „Party Pieces”. Któż odmówiłby w tym wypadku Middletonom sprytu? Umiejętnie wykorzystują oni popularność swoich dzieci. Nie da się zaprzeczyć, że same córki także biorą w tym aktywny udział uśmiechając się wytrwale i wdzięcznie do dziennikarzy. Dzięki menadżerskiemu zmysłowi Middletonów oraz niewinnej buźce Biebera będziemy mieć do czynienia zapewne z intratnym interesem na rynku, opierającym się tak naprawdę na sprzedaży „produktów” bez szczególnej wartości ani przydatności. Pippą podobno zainteresowała się niedawno „królowa amerykańskiej telewizji” – sama Oprah Winfrey. Chce, żeby poprowadziła dział w jej programie. Panna Middleton otrzymała już wiele ofert od rozmaitych producentów, między innymi do niewybrednej roli w filmie porno. Pippa nie chce sobie jednak psuć reputacji i nie przyjmuje kompromitujących ofert, zależy jej przecież na awansie w hierarchii społecznej.