Życie w UK

Dwa strupy na piętrze

„Wziąć sobie strupa na głowę” – to powiedzenie dość popularne w niektórych rejonach Polski. Ta „dermatologiczna” metafora określa sytuację, w której ktoś na własne życzenie napytał sobie biedy. Tak, jak na przykład Artur Molga z Londynu. Ta historia ma przestrzec innych, by nie poszli w jego ślady.

Dwa strupy na piętrze

The Sun: Poradnik oszusta podatkowego >>

Ostatni taki squat >>

Miłe złego początki

Przyjechał tu trzy lata temu i zamieszkał u ciotki w jednym z domów na Seven Sisters w północno-wschodnim Londynie. Znalazł niezłą pracę i po roku doszedł do wniosku, że warto byłoby sprowadzić żonę i dziecko. Pomysł był następujący: żona przyjedzie i pójdzie do pracy, ale tylko na pół etatu, bo przecież ktoś musi opiekować się dzieckiem. Umyślili sobie, że Monika będzie pracować wtedy, kiedy Artur, ratownik medyczny, będzie miał wolne po nocnej zmianie. Znalezienie pracy dla Moniki nie nastręczało większej trudności. Kiedy przyjechała z Patrycją, już następnego dnia mogła iść do pracy, do coffee shopu. Z poszukaniem lokum też nie było problemu – ciotka szykowała się do opuszczenia Londynu i można było przejąć od niej dom. Artur miał trochę oszczędności, więc wpłacił w agencji depozyt i czynsz za dwa miesiące z góry, po czym przejął sukcesję po ciotce.

Jeden drobny problem

W tej części dzielnicy mieszka sporo Polaków – polskie sklepy, polski pub, jakieś warsztaty, myjnia, też polskie.
Domek niewielki, sądząc z wyglądu schludny i niestary. Otwiera mi młody, szczupły mężczyzna. Pierwsze co uderza, to wielkie zmęczenie i bladość malujące się na jego twarzy:

– Praca i kłopoty – uśmiecha się smutno, zdając sobie sprawę, że jego widok porusza. Dom ma trzy pokoje, salon, kuchnię i łazienkę.

– Trochę za duży na trzyosobową rodzinę. Wystarczyłyby nam w zupełności dwa pokoje. Dlatego jeden, ten na piętrze, postanowiliśmy wynająć i tym samym zmniejszyć koszty wynajmu.

Reakcja na ogłoszenie była dość szybka. Po dwóch dniach od jego zamieszczenia zjawiło się dwóch młodych mężczyzn, którym pokój bardzo się spodobał, tym bardziej, że był dostęp do internetu i telewizja satelitarna. Nowi lokatorzy sprawiali dobre wrażenie, nawet deklarowali pomoc przy pracach domowych, toteż Artur był bardzo zadowolony. Uzgodniono cenę depozytu i czynszu (za dwa tygodnie plus czynsz za tydzień płatny z góry).

– Tak, tylko że jest jeden drobny problem – odpowiedzieli chórem.

Ów „drobny problem” to 360 funtów.

– Akurat kasy nie mamy, ale będziemy mieli – druga część zdania brzmiała dla Artura bardziej pocieszająco, mimo niesprecyzowanego terminu. Niestety, był jeszcze „suplement”: – Tylko że nie wiemy, kiedy.

Przecież to rodzina

Od tego czasu Artur zaczął blednąć.
Lokatorzy od czasu do czasu rzucali mu jakieś drobne w postaci 20, 30 funtów, a miało być przecież 120 tygodniowo. Jakby tego było mało, w pokoju na piętrze zamieszkał dziki lokator, który okazał się kuzynem jednego z dwóch mieszkańców tego pokoju. Przez jakiś czas go ukrywali, a kiedy Artur zareagował, jeden z nich powiedział:

– O co ci chodzi, przecież to rodzina, a nie żaden obcy.

„Rodzina” mieszkał długo i szczęśliwie, i wcale nie zamierzał się wyprowadzić. Mało tego, towarzystwo na piętrze stawało się coraz liczniejsze i z równą częstotliwością dochodziło do pijatyk i bijatyk.

Picio-bicie

Po każdej imprezie w korytarzu stał foliowy wór pełen puszek po piwie. Stał, ponieważ lokatorzy uznali, że sprzątanie po nich to obowiązek landlorda. Ponadto „strupy” zaciągały się nie tylko dymem papierosowym. Te hałaśliwe imprezy dawały się we znaki szczególnie dziecku, które stało się nerwowe i zdezorientowane. Po kolejnej „imprze” Artur chwycił za telefon i zadzwonił po policję. Stróże prawa, owszem, przybyli, ale ponieważ nie było trupów, a nawet nikt nie krwawił, więc szybko się oddalili. Nie była to pierwsza próba zainteresowania policji tym, co wyprawiają „struposze” u Artura w domu. Tymczasem pijatyki połączone z rękoczynami zaczęły przybierać na sile, kapeć dymu z wypalanej marihuany tężał z dnia na dzień, a na korytarzu, oprócz butelek po wódce i puszek po piwie, walały się fifki z niedopalonym „ziołem”. I w tym Artur upatrzył szansę na pozbycie się „strupów”.

Eee, to tylko narkotyki

Policja, owszem, zgłoszenie przyjęła, ale nikt się nie pojawił. Anonse poprzez antynarkotykową „czerwoną linię” też na niewiele się zdały. Czyżby po cichu brytyjski parlament zalegalizował narkotyki klasy C?
Z rozmów z mieszkańcami dzielnicy wynika, że „Polakowo” na Seven Sisters traktowane jest przez policję eksterytorialnie i jeśli coś się dzieje pomiędzy Polakami, co wymagałoby interwencji stróżów porządku publicznego, to raczej nie ma na nich co liczyć. Nie wtrącają się.

– Z nimi jest tak samo, jak z tutejszymi lekarzami. Dopiero jak człowiek umiera, wtedy może liczyć na coś innego niż paracetamol – kąśliwie zauważa Beata Szufel, sąsiadka Molgów.

Stracił kilogramy i pieniądze

Artur stracił już nadzieję, że odzyska pieniądze. Mało tego, zaczął płacić więcej za gaz i elektryczność, bo ogrzewanie, podobnie jak telewizor, „hula” non stop, nawet, gdy „struposzy” nie ma w domu. Tak więc straty, licząc z czynszem, wynoszą ponad 500 funtów miesięcznie – za wynajem domu opłata wynosi 1400 funtów, więc idzie na to prawie cała pensja Artura. Żyją z pensji Moniki, która zarabia na pół etatu 500 funtów. Oszczędności zero. Kiedy zwrócił uwagę lokatorom, że marnują prąd i gaz, jeden z nich odrzekł:

– No i co z tego, przecież to nie my płacimy rachunki.

I teraz najgorsze. Artur nie ma prawa wyrzucić „struposzy” pomimo tego, że mu nie płacą. Nie może odciąć im gazu, prądu, wody, ba, nawet internetu i satelity. Brytyjskie prawo chroni lokatorów. Ci dwaj dobrze o tym wiedzą, o czym nie omieszkali go poinformować. Wręczył im wypowiedzenie umowy (Notice to Quit), ale tym, czy eksmisja jest zasadna zajmie się sąd, nie wcześniej jednak niż za miesiąc od wszczęcia sprawy. Horror w domu na Seven Sisters może więc potrwać dość długo.
W listopadzie ubiegłego roku Artur zaczął biegać, bo chciał schudnąć, ale już przestał. W ciągu miesiąca stracił 15 kilogramów. To jedyny pożytek z tego, że pewnego październikowego popołudnia przyjął pod swój dach lokatorów.

Postaramy się pomóc panu Arturowi oraz innym osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji. W związku z tym prosimy Czytelników o informacje do redaktora dyżurnego – tel. lub SMS 078 1485 7108 na temat takich przypadków.

Janusz Młynarski

The Sun: Poradnik oszusta podatkowego >>

Ostatni taki squat >>

author-avatar

Przeczytaj również

Polscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieTrwa obława na nożownika z Londynu. Jego ofiara walczy o życieWynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnego
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj