Życie w UK

Dokopać Anglikom!

Nie, w żadnym wypadku nie postuluję o jakiekolwiek akty ekstremalnie antagonistycznych zachowań wobec poddanych Jej Wysokości Elżbiety II. Apeluję jedynie do zbieraniny najlepszych piłkarzy z polskim rodowodem, tudzież polskim paszportem, a zwanych szumnie reprezentacją Polski, by wreszcie zarobili co nieco punktów kosztem dumnych synów Albionu.

Dokopać Anglikom!

Punktów, które mogą okazać się bezcenne w finalnym podliczeniu eliminacyjnych bojów o prawo startu w najbliższym mundialu. Lektura annałów naszego futbolu, a zwłaszcza rozdziału dotyczącego polsko-angielskich konfrontacji nie należy do przyjemnych. Dotychczas, na przestrzeni niemal półwiecza, bo po raz pierwszy Polacy i Anglicy spotkali się na murawie w 1966 roku, rozegrano siedemnaście takich meczów.

Bilans jest dla nas wprost katastrofalny. Futboliści z lwem na koszulkach aż dziesięć razy po ostatnim gwizdku arbitra paradowali do szatni w wyśmienitych nastrojach. W sześciu przypadkach, kiedy to na boisku padł remis nastroje w obydwu teamach były mieszane. Natomiast tylko raz Wyspiarze kończyli mecz w do cna minorowych nastrojach.

Clown wcale nie zabawny!

Ten jeden jedyny raz miał miejsce dokładnie 6 czerwca 1973 roku. Ekipa wyselekcjonowana przez legendarnego Kazimierza Górskiego, wobec prawie setki tysięcy kibiców zgromadzonych na trybunach Stadionu Śląskiego w Chorzowie, dokopała Wyspiarzom 2:0. Już tylko najstarsi kibice pamiętają ten niesamowity mecz, który torował nam drogę na mundialowe boiska w RFN. Tak, drodzy młodzi kibice, bywało że kilkunastu facetów w biało-czerwonych kostiumach grając za przysłowiową czapkę śliwek potrafiło rzucić na kolana wszystko co było najlepsze w brytyjskim futbolu.

Wreszcie nie tylko w brytyjskim – przecież wówczas w zespole Anglii grało kilku piłkarzy, którzy w 1966 roku tulili do piersi najcenniejsze futbolowe trofeum, czyli Złotą Nike. Ba! Mecz w Chorzowie, to była zaledwie przystawka przed prawdziwą ucztą, jaką reprezentacje Anglii i Polski zaserwowały nam kilka miesięcy później w „paszczy lwa”, czyli na słynnym stadionie Wembley.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie dawał mistrzom olimpijskim większych szans, w przeciwnym razie w kaftanie w znacznym stopniu krępującym ruchy dołączyłby do zastępów Napoleonów. Kontrowersyjny brytyjski szkoleniowiec Brian Clough, który za sprawą swych mięsistych wypowiedzi zyskał przydomek „Wielkiej gęby”, podsycając przedmeczową gorączkę raczył wyśmiewając się z bramkarza Jana Tomaszewskiego określić go mianem „clowna”. Dzień 17 października 1973 roku zatrząsł w posadach Zjednoczonym Królestwem.

Na bramkę zdobytą przez Jana Domarskiego gospodarze zdołali odpowiedzieć skutecznie tylko raz za sprawą Allana Clarke’a, i to z karnego. „Błazenady” Tomaszewskiego vel „clowna” sprawiły, że Anglicy mecze mundialu na niemieckich murawach mogli sobie oglądać w domowym zaciszu.

Żel nie powinien przeszkadzać

Dziś taki wynik bralibyśmy w ciemno. Doświadczenia ostatniego EURO każą wątpić, by nasza narodowa drużyna podreperowała tragiczny bilans. O zastraszających meczowych dysproporcjach wspomniałem wyżej, a warto jeszcze – bynajmniej nie dla pokrzepienia serc – wspomnieć o zdobytych bramkach. Tych Anglicy wkopali nam 27, podczas gdy potrafiliśmy odgryźć się zaledwie dziesięciokrotnie.

W bieżącym milenium tylko dwukrotnie stawaliśmy w szranki z Anglikami i za każdym razem fortuna była przy rywalach. Może wreszcie za trzecim razem! Przecież nie można w nieskończoność nadstawiać jedenastce z Wyspy pewnej, uchodzącej za wielce dyskretną, części ciała. Kiedyś w czasach przed-żelowych potrafiliśmy porządnie im przyłożyć.

Czas najwyższy nawiązać do tych chlubnych wydarzeń, od których dzielą nas prawie cztery dekady. Miło jednak powspominać dawne, niekiepskie czasy, kiedy to Grzegorz Lato był wspaniałym lewoskrzydłowym, a nie przekomicznym prezesem PZPN. A Tomaszewski znany był ze wspaniałych parad i wprawiania w kompleksy rywali, a nie kontrowersyjnych, czasem budzących niesmak wypowiedzi.

Pozostaje mieć cichutką nadzieję, że kolejny następca Górskiego, Waldemar Fornalik potrafi dokonać cudu i jego wybrańcy dokopią wreszcie Anglikom. Póki co jednak naszym piłkarzom najbliższy wydaje się być cud z Kany Galilejskiej. Było tam coś o trunkach zawierających procenty…
 

Jerzy Kraśnicki

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj