Życie w UK

Do Kanarów jeszcze drugie tyle

Nasz wilk morski kapitan Andrzej Placek po walce z przeciwnościami losu i pogody przepłynął już Zatokę Biskajską. Opuścił właśnie Santander i dopłynął do Gijon, tam jednak trafił do szpitala. Przedtem kilka dni, przymusowo spędził w Santander, w marinie Royal Clubu.

Do Kanarów jeszcze drugie tyle

Samotnie dookoła świata >>

Od sztormu do sztormu >>

Choć tamtejsi żeglarze przyjęli go bardzo serdecznie i z podziwem, bo przepłynąć Biskaje o tej porze roku to wyczyn nie lada, to jednak musiał sporo płacić, za pobyt w luksusowym porcie. Przestudiował prognozy pogody – wynikało z nich, że w ciągu dwóch najbliższych dni morze ma być względnie spokojne. Postanowił zaryzykować i udać się do Gijon, skąd już znacznie bliżej do La Coruny, pierwszego większego portu za południowo-zachodnim cyplem Zatoki Biskajskiej.
Gijon to prawie 300-tysięczne miasto portowe, a port jachtowy znajduje się prawie w samym centrum.
– Wszędzie stąd blisko, będę mógł sobie wreszcie zrobić większe zakupy – cieszył się Andrzej jeszcze w środę, ale już następnego dnia jedynym pożytkiem z tego, że port znajduje się w śródmieściu było to, że blisko stamtąd do szpitala.
Ale nie uprzedzajmy faktów.

„Tiggy” w sieci

Wypływając z Santander Andrzej bardzo dokładnie zaplanował sobie trasę, którą będzie płynał. Przestudiował wnikliwie mapy, zapoznał się z prognozami. Rejs do Gijon – dystans około 200 km – zajął mu dobę. Brzeg miał już w zasięgu wzroku, kiedy jacht nagle się zatrzymał i w żaden sposób nie chciał ruszyć.
– Pomyślałem, że może jakaś mielizna, tylko że skąd? Nie zboczyłem przecież z kursu. Sonda pokazała mi, że pode mną głęboko jak diabli. Co jest, u licha? Obejrzałem „Tiggy” dokładnie z każdej strony. I co się okazało? Na śrubę nawinęła się sporych rozmiarów sieć rybacka, która tak obciążyła jacht, że niemożliwe było wykonanie jakiegokolwiek manewru.
Przez wiele godzin próbował uporać się z niechcianym prezentem od Posejdona przy pomocy noża. Usiłował wezwać przez radio którąś z jednostek straży portowej, ale z ich strony nie było żadnej reakcji.
Żeglarzowi pomogła straż ochrony wybrzeża, która uwalniając jacht od splątanej sieci doholowała go do portu. Podczas szamotaniny z siecią Andrzej uderzył się kilkakrotnie o tzw. półkluzę (to okucie umocowane na krawędzi jachtu z otworem, w który wkłada się linę cumowniczą po to, by chronić burty i liny przed przecieraniem).

Poobijany mostek kapitański

Podczas środowej rozmowy telefonicznej skarżył się na ból żeber i kości klatki piersiowej, bo tam się najbardziej poobijał, ale już następnego dnia telefon odebrał w szpitalu.
– Na szczęście nie ma żadnego pęknięcia, ale bóle – jak powiedzieli lekarze – ustąpią po dwóch, trzech tygodniach. Mam trochę trudności z oddychaniem, bo najbardziej ucierpiał mój mostek, lecz po krótkim odpoczynku wyruszam dalej.

Do Viveiro na raty

Andrzej zdecydował, że odpoczywać będzie w trakcie rejsu. Za dwa dni wyrusza z Gijon, ale nie będzie ryzykował wyprawy do La Coruny – najpierw spróbuje dopłynąć do odległego o 200 mil Viveiro. Przewiduje, że pokonanie tego dystansu zajmie mu dwie doby, ale i tę odległość rozłoży na dwie raty.
– Nie mogę ryzykować dłuższych wypraw, ponieważ teraz na Biskajach wieją wiatry z północnego zachodu, które znów mogą mnie cofnąć w głąb zatoki. Tak mówią tutejsi żeglarze. Na początku stycznia zaczyna wiać z południa i południowego wschodu i wtedy już taka asekuracja nie będzie potrzebna.

800 mil w dwa tygodnie

Kapitan Andrzej Placek w swoim samotnym rejsie dookoła świata pokonał już około 800 mil (prawie 1500 km). Do Wysp Kanaryjskich, drugiego ważnego etapu rejsu do Hiszpanii, pozostało mu drugie tyle. Rejs Portsmouth przez Biskaje do Gijon zajął mu 33 dni z czego połowę spędził w portach, głównie z powodu pogody, a raz z powodu awarii.

Janusz Młynarski
 

author-avatar

Przeczytaj również

Awantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj