Bez kategorii

Dla Anglików pozostaniemy gorsi

Z Mariolą spotkałam się w jednej z kawiarenek na Ealing Broadway w Londynie Zachodnim. Polka ma dopiero 29 lat, a pracowała już w ponad 10 zawodach! Jak sama mówi był okres, że zrobiłaby wszystko, żeby tylko zdobyć upragnione funty. Gotowa była znieść upokorzenia i uprzedzenia narodowościowe.

Dla Anglików pozostaniemy gorsi

Odnalazłam się w tym kraju >>

Nie taka znowu ziemia obiecana >>

Dzisiaj, chociaż pracuje jako manager w londyńskim sklepie odzieżowym, twierdzi, że Polacy nigdy nie zostaną na Wyspach w pełni zaakceptowani i docenieni. Dlaczego ma takie pesymistyczne podejście? Poznajcie bliżej jej historię.
Mariola pochodzi z okolic Gdańska. Do Wielkiej Brytanii przyjechała 5 lat temu wraz z siostrą, aby zarobić i wspomóc finansowo rodzinę. Kobieta nie kryje faktu, że jak wielu naszych rodaków, wyjechała nieświadoma różnic, jakie występują w innym państwie w zakresie warunków i prawa pracy. Angielski też nie był jej mocną stroną.

Jak wyglądały twoje początki w Anglii?
Przyleciałam tu z Alką, bo w domu się nie przelewało. Ten, kto do UK wyjechał, snuł opowieści o tysiącach funtów czekających na każdego Polaka gotowego do pracy. Pamiętam, że gdy wyjeżdżałam za 1 funta można było otrzymać 6 złotych. Mogłam albo pracować na gospodarstwie u ojca albo wyjechać. Wyszło na to drugie. Spakowałyśmy się z siostrą, zabrałyśmy najpotrzebniejsze rzeczy i każda z nas swoje małe oszczędności. Ja miałam dokładnie 150 funtów. Powinno starczyć na parę nocek w jakimś tanim motelu, a potem to już się zobaczy. Praca będzie, będą pieniądze – pozostawało mi myśleć tylko w ten sposób.

Nie bałaś się nieznanego?
Nie, dlatego że wychodziłam z założenia, że gorzej już być nie może. Mama z ojcem zawsze harowali ledwie wiążąc koniec z końcem. Ostatnie miesiące przed wyjazdem były tragiczne. Potrzeba było pieniędzy, więc wyjechałam.

Trudno było podjąć zatrudnienie?
Trudno było dostać pracę w porządnym sklepie, eleganckiej restauracji itd. Nikt nie chciał dziewczyny, która znała dosłownie parę zwrotów po angielsku – tyle co pamiętałam ze szkoły, a prymusem z języka nigdy nie byłam.

Jak więc szukałaś pracy?
Chodziłyśmy z Alką od jednej knajpy do drugiej. Domy handlowe, uliczne stragany, wszędzie, gdzie wystarczała kartka z napisem: „I want job”. Po paru dniach poszukiwań spotkałam kobietę – właścicielkę solarium, która zaoferowała mi pracę sprzątaczki. 2 razy w tygodniu po 2 godziny. To dawało mi tylko 30 funtów tygodniowo, ale pieniądze się kończyły. Siostra miała więcej szczęścia i „załapała się” na stałą pracę w barze, też jako sprzątaczka. Po paru tygodniach, pani Bernadette, mój ówczesny szef, w końcu zaproponowała mi posadę gosposi u niej w domu, o wyżywienie nie musiałam się martwić, a praca była stała. Pamiętam tylko, że przy negocjacji moich zarobków Brytyjka powiedziała mi wprost: „You are Polish so you should be cheap.” Zaproponowała 4 funty na godzinę z racji tego, że pracowałabym codziennie. Poczułam się wtedy jakby ktoś mnie uderzył w twarz, ale co ja mogłam zrobić? 100 funtów piechotą nie chodzi. Poza tym, siostra musiała wracać do Polski, bo rodzice nie radzili sobie bez naszej pomocy z gospodarstwem.

Nie pracowałaś jednak długo w domu pani Bernadette?

Nie. Chyba z  4 miesiące. Raz zaspałam, to powiedziała mi wprost, że jeżeli to się powtórzy, to mam się jej na oczy nie pokazywać. Wtedy zaczęłam rozglądać się za pokojem do wynajęcia, bo sytuacja w jej domu robiła się nie do zniesienia. Ceny wahały się w granicach 200 funtów miesięcznie za pokój dzielony. Starczało na pierwszy czynsz i depozyt, więc po kolejnej awanturze po prostu zrezygnowałam.
Zaczęłam mieszkać w pokoju z dwiema Polkami na Hammersmith. Szukałam pracy jak szalona. Mój angielski się polepszył i mogłam już myśleć o innych – niż sprzątaczka – stanowiskach. Sprzedawałam kukurydzę na ulicy, roznosiłam ulotki, pracowałam na zmywaku, w fabryce kosmetyków, jako kelnerka, a nawet jako Dynia w Halloween w Tesco. W przeciągu niespełna 2 lat zmieniałam pracę 7 razy i zawsze napotykałam na podobny stosunek do nas: Polka? O, to się dogadamy. Zawsze otrzymywałam pensję o połowę niższą niż Brytyjki.
A czy widzisz jakiekolwiek zmiany w porównaniu z dniem dzisiejszym? Czy nadal jesteśmy tak bardzo zaszufladkowani?
Nie widzę przełomowej zmiany. Nadal są uśmieszki i pytania: Polak, tak?
Nadal jest kojarzenie nas z wódką, pracą za pół darmo pomimo świetnych kwalifikacji i ambicji.

 

Ale ty pracujesz dzisiaj na stanowisku managera. Jak ci się udało?
Wiedziałam, że muszę zainwestować w siebie i zaczęłam chodzić na kursy językowe ESOL, wtedy były one jeszcze darmowe. Następnie, kiedy już czułam się „pewniej”, postanowiłam szukać ambitniejszych – niż dotychczas – stanowisk. Zaczęłam jako shop assistant w cenionym sklepie odzieżowym i dawałam z siebie wszystko. Zawsze na czas, zawsze obowiązkowa. Oczywiście były krzywe spojrzenia, miny, ale do tego musiałam się przyzwyczaić i przemilczeć. Pracowałam dwa razy ciężej niż Brytyjki. W końcu, z biegiem czasu, udało mi się awansować. 

Czyli jednak można?
To nie jest tak, że nie ma dla nas w ogóle szans na karierę w UK. Nadal jednak twierdzę, że droga do sukcesu dla Polaka jest w tym kraju bardzo ciężka. Aby zyskać uznanie Anglików nie można być różnym od nich. Przy wyborze pracowników tutejsi pracodawcy zawsze zastanawiają się: w jakim stopniu kandydat/ka zachowaniem i obyciem przypomina Brytyjczyka. W oczach wielu nigdy nie będziemy im równi. I to jest smutne.

Najbardziej tęsknię za…
Domem i oczywiście rodzicami, przyjaciółmi.

Najtrudniejsza sytuacja…
Wiele sytuacji mnie zabolało. Byłam w stanie znieść mnóstwo upokorzeń dla pieniędzy. Nie jestem z tego dumna, ale dumą napełnia mnie fakt, że mogę teraz pomóc najbliższym.

Najdziwniejsze jest, że…
Najdziwniejsze, a zarazem najsmutniejsze jest to, że pomimo że my, Polacy, wnieśliśmy dużo pozytywnych wartości do wyspiarskiego społeczeństwa, nadal dla wielu Brytyjczyków jesteśmy tylko „siłą roboczą ze Wschodu”.

Największy sukces…
Sama zapracowałam na wszytko, co mam w chwili obecnej.

Gdzie widzisz się za 10 lat?
Tam, gdzie odnajduję spokój ducha. W Polsce, oczywiście. W Londynie planuję zostać nie dłużej niż rok. Uzbierałam wystarczającą sumę pieniędzy, aby pomóc rodzicom i zostanie mi jeszcze coś dla siebie.

Rozmawiała Ewa Dzikiewicz

Jeśli uważasz, że Twoja historia jest niezwykła – napisz do nas. Możesz stać się bohaterem cyklu London Dream. Czekamy na zgłoszenia: [email protected]

Odnalazłam się w tym kraju >>

Nie taka znowu ziemia obiecana >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kiedy zrobi się ciepło? Jaką pogodę zapowiadają na weekend?Kobieta zginęła potrącona przez własny samochódKobieta zginęła potrącona przez własny samochódUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UK
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj