Życie w UK
Derby w cieniu demolki
55. derby stolicy zapowiadało się trochę jak starcie Dawida z Goliatem. Legia, klub ze stabilnym budżetem i pełnowartościowym składem, znakomicie weszła w nowy sezon, sadowiąc się w ligowej czołówce. Co innego Polonia.
Przed sezonem nie było pewne czy „Czarne Koszule" przystąpią do rozgrywek, a kiedy w końcu nowy właściciel klubu, Ireneusz Król, dał zielone światło Piotrowi Stokowcowi. Na Konwiktorskiej zameldowały się resztki składu z zeszłego sezonu wzmocnione pospolitym ruszeniem. O dziwo, Polonia radziła sobie całkiem dobrze, lokując się w górnej połówce tabeli. Walka o prymat w Warszawie miała być sprawdzianem dla obu zespołów, ale skończyło się na remisie. Po trafieniu zanotowali dwaj najbardziej wartościowi zawodnicy – Danijel Ljuboja i Władimir Dwaliszwili. Futbolowego piękna było jak na lekarstwo. Derby nie stały się sceną wielkiego powrotu Edgara Caniego, który prosił trenera o szansę pokazania się przy Łazienkowskiej. Albańczyk, mający spore zaległości treningowe, nie zbawił „Czarnych Koszul", a po meczu zamiast o tym, co działo się na murawie, mówiono o burdach na trybunach. Pseudokibice „Wojskowych" zdemolowali północną część własnego stadionu.