Życie w UK

Co oni wiedzą o Polsce?

Tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej ośrodki badania opinii społecznej przeprowadziły sondaż wśród obywateli „starych” państw Wspólnoty, co wiedzą o Polsce i Polakach. W ankiecie brali udział również i Brytyjczycy. Blisko 42 proc. sondowanych Wyspiarzy odpowiedziało krotko: „nic”. Czy po 6 latach naszej obecności w Unii coś się zmieniło?

Turyści stronią od Polski >>

Czym zachwycić Brytyjczyka? >>

Czytałam gdzieś, że śpią w toaletach – starsza kobieta popijająca kawę w bistro przy Shepherd’s Bush usiłuje sobie przypomnieć gdzie. – Może nie mają na hotel – podpowiada siedząca obok koleżanka. – Przykro mi, ale nic nie wiem – rzuca krótko mężczyzna wsiadający do porsche na Mortimer Square. Na pierwszy rzut oka nie zmieniło się nic.

Stare, dobre czasy

Jeszcze na początku lat 90., kiedy w Polsce i innych krajach bloku sowieckiego powiał wiatr zmian, głośno było o naszym kraju w tutejszych mediach. Oglądając wówczas BBC News, można było odnieść wrażenie, że wieści z Polski jest więcej niż z innych krajów. Wiele relacji znad Wisły miało wręcz entuzjastyczny charakter, jednak na fotografiach nasz kraj wyglądał siermiężnie, szaro, smutno i biednie. Artykuły z Polski ukazujące się wówczas niemal wyłącznie na czołówkach gazet opatrzone były zdjęciami bezzębnych, wąsatych osobników na furmankach, w wyszmelcowanych kaszkietach, z batogiem w garści. Innym stałym motywem fotograficznym ilustrującym doniesienia z Polski były zdjęcia kościelnych procesji brnących po błotnistych, rozjeżdżonych drogach lub szczerbate babiny okutane w kwieciste chusty. Ale również w tym samym czasie w BBC pokazywano filmy Kieślowskiego, Wajdy, Polańskiego, sztuki Kantora. Podkreślano również to, jaką rolę odegrali Polacy w II wojnie światowej, pokazywano zgliszcza Warszawy, filmy o Katyniu i o Powstaniu Warszawskim. Mówiono też o tym, że większość Polaków uważa, że w 1939 roku Anglia zdradziła Polskę.
Przez pewien czas Polacy ze swoją „Solidarnością” i Lechem Wałęsą byli dla Anglików żywymi symbolami walki o wolność i godność, ludźmi, którzy jako jedyni w bloku wschodnim mieli odwagę podjąć czynną walkę z komunizmem. Nastała moda na Polskę i tym samym niepowtarzalna okazja, by zaistnieć w świadomości Anglików jako kraj cywilizowany, choć biedny. Zaistnieliśmy, ale jak się okazało na krótko. Kilkanaście lat później rozbawieni bywalcy pubu przy Mabros Road na pytanie: „co wiedzą o Polsce?” wykrzyczą: Szewczenko, Rasiak, Papież!

Koszmary Waldemara

Waldemar jest przedstawicielem jednej z polskich firm w Londynie, był na początku lat 90. wysokim rangą urzędnikiem URM. – W tym czasie z Wielkiej Brytanii do Polski płynęły setki zaproszeń na różne staże, stypendia, szkolenia. Organizowano też konferencje, na które przyjeżdżały delegacje naszych solidarnościowych działaczy. Brałem udział w jednej z nich i wspominam to jak koszmarny sen. Pomijam już, że nikt poza mną nie znał angielskiego, ale te garnitury pamiętające lata 70., tureckie swetry pod marynarkami, krawaty na gumkach, futrzane uszanki i spodnie wpuszczone w buty z cholewami. Rozglądali się nerwowo, rozdziawiali gęby. Czując się odpowiedzialny za brak ogłady u moich towarzyszy, postanowiłem usprawiedliwić ich przed Anglikami. Wyjaśniłem, że to prości robotnicy, działacze związkowi, którzy większość życia spędzili przy tokarkach czy taśmach produkcyjnych. Zapytałem, czy w Anglii nie ma prostych ludzi, którzy nie znają innego języka oprócz ojczystego, którzy nie potrafią zachować się na salonach? Niepotrzebnie to zrobiłem, bo później Anglicy patrzyli na mnie, jak na idiotę – dla nich był to po prostu nasz strój. Zdaniem mojego rozmówcy zmarnowaliśmy niepowtarzalną szansę nie tylko na to, by zaistnieć w świadomości Brytyjczyków, lecz również okazję do tego, by nawiązać bliższe kontakty naukowe, gospodarcze czy kulturalne. Wtedy z pomocą Anglików moglibyśmy przyspieszyć zmiany w naszym kraju.

Polskie lobby nie istnieje

"To niedopuszczalne! Ludzi, którzy nie potrafią się dogadać w obcym języku i należycie ubrać, którym brak obycia, nie można wysyłać na zagraniczne wizyty, bo nie tylko kompromitują swój kraj, lecz nie potrafią nawiązywać osobistych kontaktów. Czy ktoś sobie wyobraża nieformalne, prywatne, ostro zakrapiane spotkanie z udziałem tłumacza, czy można nawiązać przyjaźnie za jego pośrednictwem? A co w przypadku, gdy trzeba byłoby nawiązać bliższą znajomość z wpływową kobietą?" – pyta Andrzej Żuromski, niegdyś właściciel firmy PR w Chicago, obecnie tłumacz i poeta. " Jak możemy zainteresować sobą cudzoziemców i tworzyć lobby, skoro nie znamy ich języków?".

Polskiego lobby nie było, nie ma i nie zanosi się na to, żeby w najbliższym czasie ktoś poważnie zainteresował się Polską. Różne wojny na górze i na dole, „siekiera Wałęsy”, dekomunizacje, lustracje, antysemickie wypowiedzi niektórych polityków, awanturnictwo w Parlamencie Europejskim sprawiło, że najpierw zapomniano o naszych dobrych stronach, a później niemal całkiem przestano się nami interesować. Dziś na pytanie „co wiesz o Polsce”, co drugi obywatel Wielkiej Brytanii odpowiada, że nic. Można natknąć się jeszcze na inne wypowiedzi.
– Polacy, to mili ludzie, pomagają mi okradać nasz rząd Jej Królewskiej Mości, który z kolei okrada mnie, kupuję od nich tanie papierosy – uśmiecha się Craig. Dan, 40-latek spacerujący z psem w parku na High Gate słyszał coś o Krakowie i Warszawie, Papieżu i komunizmie. Kiedy studiował fizykę, jego wykładowcą był prof. Artur Eckert, Polak, najmłodszy profesor na uniwersytecie oksfordzkim.

"Poznań, Kraków, Gdańsk, Sopot, Warszawa i Zakopane, które wręcz kocham. Podoba mi się Polska, bywam tam dwa razy w roku. Znam nawet kilkanaście słów w waszym języku. Wcześniej coś tam wiedziałem, bo interesuję się historią i bardzo chciałem zobaczyć Gdańsk i Kraków, przepiękne, stare miasta. Jeżdżę, do Polski w interesach, branża komputerowa. Macie znakomitych fachowców, ale nie potraficie się sprzedać. No i znam polskie drogi, są tragiczne i żeby nie oberwać sobie żołądka, latam awionetką".

Gdzie oni są?

No właśnie, fachowców mamy znakomitych i to nie tylko w dziedzinie IT, ale nikt o nich nie słyszał. Większość wypowiedzi, których tu nawet nie przytaczałem, dotyczy naszych budowlańców. Słyszy się, że są dobrzy, że solidni. Oddając szacunek rodzimym mistrzom kielni, blichówki i taczek, chciałoby się zapytać, a gdzie nasi naukowcy, informatycy, lekarze, artyści, inżynierowie rożnych specjalności? Podobno przybyło ich tutaj kilkanaście tysięcy? Gdzie ta osławiona promocja Polski za granicą?
Rządowy Program Operacyjny „Promocja kultury polskiej za granicą” zaczyna się zniechęcająco: „Celem programu operacyjnego jest promocja oraz kreowanie pozytywnego wizerunku Polski poza granicami kraju.” Dalszą lekturę można już sobie darować. Same nudy, że trzeba zrobić to, trzeba tamto. Nigdzie nie można przeczytać, co już zrobiono i co się robi. Anglikom pozostaje więc lektura etykiet na słoikach z gołąbkami czy bigosem. – Mało, mało wiem o Polsce, a żałuję, bo w latach 80. byłem na jakimś festiwalu w Darmstad, występował tam polski zespół o nazwie SBB. Byli niesamowici. Police czy Genesiss przy nich wysiada. Próbowałem zdobyć nagrania z tego koncertu, ale nikt nie zarejestrował na taśmie nieznanego zespołu – wspomina David, muzyk sesyjny spotkany w klubie na Camden.

Znów zadziwić świat

Dr Krzysztof Wierzbicki, socjolog odbywający staż w London School of Economics potwierdza, że sondaże uliczne czy telefoniczne nie mogą być miarodajne, ponieważ nawet tysiąc osób dobranych przypadkowo nie spełnia kryteriów tzw. grupy reprezentatywnej, czyli takiej, w której zawiera się przekrój całego społeczeństwa. Mimo to nie uważa ich za bezwartościowe. – Dają jakiś, choć niedokładny obraz badanego problemu.
W tym przypadku jednak Wierzbicki jest zdania, że ów „niedokładny” obraz bardzo zgadza się z dokładnym. – Przestaliśmy być już kimś wyjątkowym, zarówno dla wyspiarzy, jak i dla innych Europejczyków. I jeśli przed wejściem do Unii 42% Brytyjczyków nic o nas nie wiedziało, to uważam, że ten odsetek jest obecnie większy. Kto mieszka w Anglii, ten wie, że w tutejszych mediach doniesienia z Polski trafiają się rzadko, jeśli już jakieś gazety piszą o naszych rodakach to najczęściej w kronikach kryminalnych, a to za mało, by utrwalić się w świadomości Brytyjczyków, bo każda mniejszość etniczna ma swoich przestępców. – Nie ma wyjścia, musimy znów czymś wielkim zadziwić świat – kończy doktor Wierzbicki. Tylko czym?

Turyści stronią od Polski >>

Czym zachwycić Brytyjczyka? >>

Janusz Młynarski

[email protected]

author-avatar

Przeczytaj również

Pracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoPracownicy Amazona utworzą związek zawodowy? Dostali zielone światłoGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannychGigantyczna bójka przed pubem. Dziewięć osób rannych35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciąży35-latek zmarł w Ryanairze. Parę rzędów dalej siedziała jego żona w ciążyRynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Rynek pracy w Irlandii Północnej – co mówią najnowsze dane?Holenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejHolenderski senat odrzuca podwyżkę płacy minimalnejBig Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?Big Ben dwa lata od remontu. Jak się prezentuje?
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj