Życie w UK

Co ma polski ksiądz do Klubu Polskiego?

Na forum Polaków na Nort East zawrzało. 8 tysięcy odsłon, ponad 200 odpowiedzi i to tylko w ciągu jednego dnia. Na głowę księdza z polskiej parafii z Newcastle spadła lawina żalu i złości parafian, którzy postanowili powiedzieć co sądzą o swoim kapłanie.

Co ma polski ksiądz do Klubu Polskiego?

Jest 22 stycznia 2012 roku, godzina 12.59 . Internauta o nicku „echo11” zamieszcza na forum Polnews post w którym pisze: „Witam, wczoraj odbyła się zabawa parafialna w Polskim Klubie organizowana przez księdza (podkreślam organizowana przez księdza nie przez Polski Klub i jego zarząd. Jestem zdegustowana zachowaniem księdza po tej zabawie, ponieważ odmówił wejścia na nią kilku osobom mówiąc, że nie należą do parafii,  mimo że te osoby powiedziały, że chcą zapłacić za bilety! A i tak było dużo miejsca na sali, część ludzi siedziała na małej, w tym zarząd klubu! Ksiądz zabronił zarządowi wejść na dużą salę, jak również wygonił z niej jednego członka klubu bezpodstawnie, dlatego że nie była to zabawa zamknięta, zresztą nie wynajął sali od klubu, żeby mógł tak twierdzić! Jego zachowanie mnie przeraża …”. Zarzuty pod adresem księdza zaczęły się mnożyć , do dyskusji włącza się zarząd Polskiego Klubu: „Szanowni Państwo – my, jako zarząd klubu, jesteśmy również zdegustowani postawą księdza, który postąpił jak postąpił. Prawdą jest, że zorganizował zabawę parafialną, użyczyliśmy mu za darmo salę klubu, skasował ludzi za bilety, część ludzi podzielił na gorszych i lepszych. Ci lepsi  zasiedli na dużej sali, a cała reszta, nie wyłączając nas – zarządu –  siedziała na małej Sali, a ilu ludzi nie wpuścił, tego nie wie nikt, na imprezie doszło do kilku scen żenujących…”.

Wkrótce dochodzi  wątek obyczajowy

„Mrufka” pisze: „Publicznie na imprezie masował dupcię (nie swoją), masował i masował, aż ktoś nie wytrzymał i krzyknął do niego: „Hej, co ty robisz? Ogarnij się!”. I na ten krótki moment zamroczenie alkoholowe ustąpiło, ksiądz rozejrzał się wokół, porzucił masaże i za chwilę znowu wpadł w letarg.” Pojawiają się pierwsze głosy broniące księdza: „Coca-cola” pisze : „Ksiądz też człowiek, a po whisky człowiek myśli inaczej, popatrzcie na siebie (…). Bezpodstawne oskarżenie”. Wśród forumowiczów zaczyna dojrzewać myśl o zwarciu sił niezadowolonych i wystosowaniu petycji do Polskiej Misji Katolickiej  z prośbą o odwołanie księdza. Internautów oburza sposób, w jaki ksiądz traktuje parafian. „Madziula2233” pisze: „Kiedy szłam z  dzieckiem do wyjścia, ksiądz na caly kościół zrobił mi dodatkowe kazanie, że moje dziecko bardzo przeszkadza w prowadzeniu mszy i ludzie nie mogą się skupić (…). Na kolejnej mszy poszliśmy załatwić dziecku chrzest i tu zaczęły się problemy, że nie widzi nas w kościele co miesiąc, że chrzestni muszą być z rodziny co to za wymogi…”.

 Mnożą się pytania o finanse parafii

„Jakiś czas temu zmienił się zarząd w klubie i przy okazji tej zmiany wyszło kilka matactw. Największym z nich była zbiórka pieniędzy na zabawie 5 marca ub. Roku, na której zbierano pieniądze na szczytny cel.  Pieniądze te miały zostać przekazane w marcu ubiegłego roku. Nawet otrzymaliśmy wątpliwe potwierdzenie tegoż przelewu. Pieniądze dotarły do Caritas po 4 miesiącach, dopiero jak pewna pani złożyła rezygnację. Żeby było ciekawiej pozostawiła manko w kasie klubu na ponad 600 funtów. Pytaliśmy, prosiliśmy, pisaliśmy i nic. Bez echa. Ksiądz próbował zatuszować tę sprawę”. Z informacji przekazanych przez członka  zarządu wiem, że chciano pokazać ów dokument księdzu na zebraniu, ale ten nie okazał zainteresowania całą sprawą i… wyszedł. Każdy obywatel ma prawo do obrony, dlatego następny telefon wykonuję do księdza.

Ksiądz

„Nie chcę się wypowiadać, ponieważ rozważam jakie kroki powinienem podjąć w tej sprawie, bo te kalumnie są ohydne. Mam wielu świadków i rozważam wystąpienie na drogę  prawną. Do czasu wyjaśnienia sprawy prosiłbym o niepublikowanie żadnych materiałów na ten temat. Mam prawo do obrony” – powiedział mi ksiądz. Jest 25 stycznia, o ustosunkowanie się do całej sprawy proszę księdza rektora z Polskiej Misji Katolickiej.

Polska Misja Katolicka odpowiada

„Nie dostaliśmy żadnych informacji dotyczących nieprawidłowości w pracy księdza z Newcastle. Jeśli dojdą do nas jakieś informację na ten temat, to oczywiście podejmiemy działania, bo to nasz obowiązek. Gdy zapoznam się ze sprawą, to pierwszą osobą z którą będę rozmawiał będzie ksiądz, gdyż trzeba wysłuchać racji obu stron”.

Wyjaśnienia i mediacje

Im więcej informacji zbieram, tym bardziej dochodzę do przekonania, że te sprawy były jak kropla, która tylko przepełniła kielich goryczy. Sprawy finansowe między księdzem a Polskim Klubem przejrzyste nie są. Zarząd Polskiego Klubu  domagał  się wielokrotnie wyjaśnień w sprawie zbieranych pieniędzy na remont biblioteki mieszczącej się w klubie, pieniędzy przekazanych księdzu przez odchodzący zarząd, zbiórki  pieniędzy przeprowadzonej przez księdza na zakup na kamery CCTV dla poprawy bezpieczeństwa w klubie. Niestety, woli współpracy nie było, a sytuacja wyglada tak, że remontu biblioteki nie wykonano, kamery zostały zakupione za pieniądze Polskiego Klubu, a o pieniądzach przekazanych przez poprzedni zarząd ksiądz w ogóle nie chce rozmawiać. Nawet na wzmiankę o nich ksiądz reaguje bardzo nerwowo, o czym miał się okazję przekonać menadżer baru mieszczącego się w klubie.

Groźby dla menadżera

„Kiedy spytałem księdza o te pieniądze odpowiedział, żebym się tym nie interesował, a gdy spytałem czy mam te słowa traktować jak groźbę – usłyszałem w odpowiedzi >tak<. Jednak nie tylko o pieniądze Zarząd ma pretensje do duszpasterza.  Najbardziej szokującym brakiem współpracy między klubem a księdzem była sytuacja, kiedy to zbierano datki na pomoc w sprowadzeniu zwłok do Polski rodzinie Polaka, który zginął w wypadku motocyklowym. Poproszono o wystawienie puszki w kościele, ale ksiądz odmówił gdyż… zmarły nie należał do  parafii” – mówi menadżer. Konflikt przybrał na sile, gdy pojawił się pomysł o likwidacji Polskiego Klubu i stworzeniu w tym miejscu… sklepu spożywczego. W listopadzie zapowiedział zarządowi, by nie planowano zabawy sylwestrowej, gdyż do tego czasu klub może być już zamknięty. Jednak należy tu wspomnieć fakty, o których najwidoczniej ksiądz zapomniał.

To  powojenna emigracja budowała istniejący budynek, to oni zbierali pieniądze na ten cel i to oni zadecydowali, że ma się tam mieścić Polski Klub, w którym mogliby spotykać się mieszkający w tym rejonie Anglii rodacy. Gdy tworzyli ten kawałek Polski w Anglii zapewne nie myśleli, że 60 lat później młoda emigracja będzie musiała walczyć o utrzymanie klubu i to z kim? Z polskim księdzem, który nie rozumie, że bardziej niż polskiej kiełbasy Polacy potrzebują miejsca do spotkań i rozmów w ojczystym języku.

Jest 26 stycznia. W myśl zasady, że problemy należy rozwiązywać we własnym gronie, dzwonię do zarządu PK z propozycją wspólnego spotkania  zarządu, rady parafialnej i księdza w celu rozwiązania konfliktu.

Zarząd

Oczywiście jesteśmy gotowi na takie spotkanie, bo uważamy, że takie rzeczy powinniśmy rozwiązywać w gronie Polaków. Zaproponuję takie spotkanie zarówno radzie, jak i księdzu. 26 stycznia wieczór. Otrzymuję telefon od członka zarządu Polskiego Klubu: „Dzwoniłam do negocjatora z PMK , ale stwierdził, że musimy radzić sobie sami (…)”. Brak współpracy zarzucają sobie obie ze stron, z tym, że ksiądz w skierowanym 5.12.2011 r. do zarządu liście stawia bardzo poważne zarzuty, m. in. twierdzi w nim, że musi zdyscyplinować Zarząd Klubu, aby zaprzestał łamania umowy licencyjnej na sprzedaż alkoholu i twierdzi, że w klubie pojawiły się narkotyki, w której to sprawie podjął współpracę z policją w Newcastle. W piśmie ksiądz żada również dostarczenia spisu wszystkich członków klubu, z wpłatami członkowskimi i ich adresami. Po co?

Spotkanie z oskarżanym księdzem

„Chętnie się z Panem spotkam, ale dopiero po konsultacji z księdzem rektorem. Nadal szukam prawników, gdyż ja tej sprawy tak nie zostawię. Zstało zszargane moje dobre imię i wszyscy, którzy się tego dopuścili,zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Panu też zalecam powściągliwość w tej sprawie” – poinformował mnie ksiądz telefonicznie. 5 lutego kolejna próba ustalenia terminu spotkania. Kończy się niepowodzeniem.  „Na pewno się z panem spotkam, ale to nie będzie spotkanie w cztery oczy, bo muszę mieć świadków” – stwierdza ksiądz. Na moje prośby o podanie  daty spotkania ksiądz wspomina coś o sprawach, które toczą się w Londynie i po ich zakończeniu bedziemy mogli porozmawiać. Bliżej nieokreślone sprawy, w bliżej nie określonym terminie… To wygląda na ewidentne „granie na czas” i czekanie aż „ wszystko ucichnie”. Jednak ponieważ sprawy dotyczą kościoła, to cuda się zdarzają i 8 lutego dostaję telefon od księdza z terminem spotkania. 11 lutego o godz. 19.

Czy ja to ja?

Spotkanie rozpoczęło się od sprawdzenia mnie czy aby napewno jestem dziennikarzem „Polish Expressu”. W spotkaniu bierze udział ksiądz, 6 uczestników zabawy i ja. Zarzuty obyczajowe zgodnym chórem członkowie zabawy uznają za pomówienia i stwierdzają, że jeśli oni nie widzieli, to takie zdarzenie nie miało miejsca. Jednogłośnie też wszyscy orzekają, że ksiądz nie był pijany. Z moich ustaleń wynika, że tego wieczoru ksiądz wypił 15 drinków „Jack Daniels” (50 mg każdy) oraz 1 piwo…

Spotkanie na szczycie – pytania i odpowiedzi

Zarzuty dotyczące nieścisłości finansowych między Polskim Klubem a księdzem można podsumować jednym zdaniem: ksiądz nie ma żadnego prawa ingerować  w sprawy klubu. Wszystkie sprawy określane są jako nieporozumienia. Z moich ustaleń wynika, że sprawy te nie są jasno określone, przez co często stanowią przedmiot sporu. Zarzut dotyczący narkotyków ksiądz odrzuca w ten sposób, że nie nadał sprawie biegu, kierując się „wyższym interesem”, by interwencja policji nie spowodowała zamknięcia klubu. Ksiądz pyta czemu osoba która znalazła narkotyki dostarczyła je jemu, a nie zarządowi klubu. Zarzut braku współpracy przy zbiórce na rzecz polskiej rodziny ksiądz potwierdza, ale nie widzi w tym nic złego. Zarzut chęci zamiany Polskiego Klubu w sklep spożywczy ksiądz tłumaczy tym, że był to tylko pomysł i nie było nawet listu intencyjnego, a pomysł zrodził się, gdyż do klubu przychodzi mało ludzi.

O co toczy się gra?

Z moich ustaleń wynika, że średnio na klubowe zabawy przychodzi 60 osób, a dochody tylko z sobotnich  wieczorów to około 800 funtów. Spotkanie kończy się wyrażeniem wątpliwości na temat mojej bezstronności i tu ksiądz cytuje posty, kóre na forum zamieściłem i podpisałem sie, gdyż jako dziennikarz działam w interesie publicznym, a w tej sprawie postawiono wiele poważnych zarzutów i nie można uznać, że nic się nie stało.

Epilog

Każdy materiał powinien mieć zakończenie i komentarz autora, ale ja żadnego komentarza nie napiszę. Komentarz pozostawiam Wam Drodzy Czytelnicy.W tej sprawie czesto padały hasła związane z prawem: „przestrzeganie prawa”, „prawo do ochrony dobrego imienia”, etc. Straszono mnie konsekwencjami  prawnymi,  ale jest jeszcze jedno prawo: prawo społeczeństwa do rzetelnej informacji i właśnie z tego prawa skorzystałem.

Cezary Niewadzisz

author-avatar

Przeczytaj również

AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i same zwierzęta34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtów34 500 osób musi zwrócić zasiłek lub grozi im kara do 20000 funtówKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyKE zadecyduje o przyszłość tradycyjnej wędzonej kiełbasyDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćDyrektor londyńskiej szkoły wprowadza 12-godzinny dzień zajęćW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni CelsjuszaW ciągu trzech dni spadek temperatur o 15 stopni Celsjusza
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj