Życie w UK

Chcieli zabić Polaków

Najpierw groźby i szamotanina, później strzały oddane w kierunku polskich ochroniarzy. Przed londyńskim klubem Sosho nieletni przestępcy pokazali na co ich stać. Sprawców unicestwił i oddał w ręce policji nasz 39-letni rodak, Aleks.

Chcieli zabić Polaków

Strzelanina w Londynie >>

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

To była noc z niedzieli na poniedziałek, kiedy zabawa dla gości dyskoteki zakończyła się scenami niczym z filmu sensacyjnego. Gdy ochrona lokalu, mieszczącego się w pobliżu stacji Old Street, odmówiła wstępu siedmiu czarnoskórym mężczyznom, ci zagrozili im odebraniem życia. Jak powiedzieli, tak zrobili – godzinę później wrócili uzbrojeni w pistolety i oddali do polskich bramkarzy serię strzałów.
Gdy przed klubem Sosho trwała kanonada, w środku wciąż przebywało wielu gości. Ochrona pracowała w pełnym składzie – w sumie jedenaście osób. Wśród nich znalazło się czterech Polaków, w tym 39-letni Aleks, który przyszedł zastąpić kolegę.
Policja odnotowała tej nocy aż dwie strzelaniny w oddalonych od siebie o kilka mil dyskotekach, jednak śledczy nie łączą obu spraw.
– Sprawcy strzelaniny w klubie Sosho nie mają nic wspólnego z drugim atakiem – zastrzega biuro prasowe londyńskiej policji. Jak się dowiedzieliśmy, dochodzenie prowadzi specjalna komórka „black on black”, rozpracowująca czarne, młodociane gangi na terenie Londynu.

Panie łagodzą obyczaje
Szef ochrony klubu Sosho zadecydował feralnej nocy, aby nie wpuszczać mężczyzn, którzy przyszli bez towarzystwa kobiet. Powód? Jak tłumaczą ochroniarze, kobiety zawsze łagodzą obyczaje i rozluźniają atmosferę, a samotni mężczyźni przede wszystkim szukają w lokalu potencjalnych kandydatek do romansu. Gdy bawią się one ze swoimi partnerami, niewiele trzeba, by doszło do awantury.
Około godziny 3 nad ranem pod lokal przyszło siedmiu czarnoskórych mężczyzn. Gdy usłyszeli, że w klubie nie ma dla nich miejsca, wszczęli awanturę. Jak wspomina ochroniarz, leciały wyzwiska, pogróżki, aż w końcu zaczęło się kopanie w drzwi oraz rzucanie metalowymi barierkami. Na miejsce przyjechała policja, ale mężczyźni zdążyli się oddalić.
Mówi Aleks: – W Polsce ochrona szybko unieszkodliwia takich typków. W Londynie każdy boi się utracić licencję ochroniarza. Lepiej mieć mocne nerwy i nie dać się wyprowadzić z równowagi.
Aleks słyszał od niedoszłych gości, że „jeszcze tu wrócą”, ale nikt pogróżek nie wziął na poważnie. – O tym, że ktoś radzi mi zapamiętać jego twarz lub chce mnie zastrzelić, słyszę na bramce każdego wieczoru. Przeważnie są to pokrzykiwania pijanych typków – zauważa.
Tym razem było jednak inaczej. Po godzinie pod klub zajechał motocykl z dwoma czarnoskórymi mężczyznami. Bez ostrzeżenia oddali kilka strzałów w stronę stojących przy wejściu ochroniarzy. Aleks zamiast paść na ziemię, rzucił się w pogoń za strzelającymi do niego bandytami. Mógł zginąć, ale udało mu się zatrzymać sprawcę zajścia i oddać go w ręce policji.

Zamknięty do odwołania
Dla Aleksa to nie był pierwszy kontakt z wymianą ognia. Cztery lata temu został poważnie ranny podczas strzelaniny w jednym z klubów RnB w centrum Londynu. Jak wspomina, piekło rozpętało się w loży dla VIP-ów, gdzie bawią się stali bywalcy lokalu. Polak dostał sygnał o zagrożeniu i gdy przybiegł na miejsce, widział jedynie uciekających w panice ludzi.
– Grała głośna muzyka i słyszałem gdzieś w tle huki strzałów. Aż w końcu poczułem, że coś trafiło moją nogę. Aleks spędził w szpitalu i na rehabilitacji aż 15 miesięcy. Do dziś ma uszkodzony nerw w postrzelonej nodze, ale dzięki silnej woli i samozaparciu był w stanie wrócić do pracy. Jak mówi, wydarzenia z przeszłości dodały mu odwagi i sprawiły, że tym razem nie zawahał się rzucić w pogoń za strzelającymi do niego wyrostkami.
W lokalach, przed którymi doszło do niedzielnej strzelaniny, imprezy zostały zawieszone na miesiąc czasu. O dalszej działalności całonocnych dyskotek zadecydują lokalne władze. Radny George Allan z dzielnicy Islington stwierdził, że po ostatnich incydentach dalsza działalność obu nocnych klubów stoi pod znakiem zapytania.
Rzecznik klubu Sosho zastrzega, że lokal nigdy nie miał problemów z przestępcami od początku jego działalności. – Zgodziliśmy się zamknąć klub w niedziele i będziemy się tego trzymać do odwołania – zapowiada. I podkreśla, że uczestnicy zajścia nie są jego stałą klientelą. – Nasi goście są z reguły starsi i nie mają zwyczaju brać udziału w bójkach.
Polski ochroniarz nie wie nawet, kim był mężczyzna, który do niego strzelał. Jak mówi, wykonał swoją robotę jak należy i nie interesuje go, co policja dalej z tym zrobi. Przyznaje jednak, że mogli zginąć niewinni ludzie – przed wejściem do lokalu stała grupka ludzi palących papierosy. Gdy zobaczyli mężczyzn z pistoletem, część z nich rzuciła się na ziemię, inni uciekli do środka.
– Każdej nocy mam na sobie kamizelkę kuloodporną, ale gdybym mógł, to najchętniej nosiłbym nawet hełm – zauważa polski ochroniarz.

Igrają z losem
Zapytaliśmy Aleksa, czy londyńskie kluby są bezpieczne dla odwiedzających ich gości. Po chwili zastanowienia stwierdza, że w tym mieście nie można ufać nikomu, a burdę potrafi wywołać nawet najspokojniej wyglądający gość lokalu. Łatwy dostęp do narkotyków sprawia, że agresja niespodziewanie ujawnia się u tych, którzy chwilę wcześniej byli bardzo grzeczni
i kulturalni.
Ale polski ochroniarz uważa, że najmniej problemów jest z prawdziwymi gangsterami, którzy również są bywalcami nocnych klubów. Jak mówi, kilka lat temu w jednym z ochranianych przez niego lokali bawili się szefowie największego gangu przemycającego na Wyspy kokainę. – Wszyscy wiedzieli kim oni są, ale nigdy nie prowokowali nawet najmniejszych konfliktów. Gorzej było z ludźmi z ich otoczenia, ci już potrafili pokazywać siłę – zauważa.
Ale w klubie, gdzie Aleks został postrzelony w nogę, również wszystko miało być pod kontrolą. Wchodzący do lokalu goście byli przeszukiwani i broń teoretycznie nie miała prawa znaleźć się w środku. Kto ją przemycił?
Jak mówi sam zainteresowany, szefowie ochrony przedstawili dwie wersje zdarzenia. Pierwsza, dla policji, mówiła o osobie niepełnosprawnej na wózku inwalidzkim, której nie mogli poddać szczegółowej kontroli. Nieoficjalnie wiadomo było, że pistolet wniósł jeden z zaprzyjaźnionych z ochroną gości lokalu, który jako stały klient nie został przeszukany. Jak się okazuje, takie incydenty nie są rzadkością.
– Każdy lokal ma grupę stałych gości, którzy zostawiają sporo pieniędzy i przeszukanie ich mogłoby być dyshonorem. Krótko mówiąc, igramy z losem – podsumowuje Aleks.

Tomasz Ziemba / Fot. GETTY IMAGES

Strzelanina w Londynie >>

Polacy Online – Portal Polaków w UK >>

author-avatar

Przeczytaj również

Orędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Orędzie Karola III na Wielki Czwartek – czym jest Royal Maundy?Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Wynajem mieszkania w UK tańszy niż rata kredytu? Niekoniecznie!Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Dieta na Wielkanoc. Jak uniknąć dodatkowych kilogramów?Błędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyBłędne ostrzeżenie Uisce Éireann dotyczące spożycia wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyPrzedsiębiorstwa wodociągowe pompują gigantyczną ilość ścieków do wodyWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnegoWielka Brytania uruchomi program odstraszania nuklearnego
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj