Cameron zdruzgotany, ekonomiści zachwyceni. Imigrantów przybywa

Według danych Narodowego Urzędu Statystycznego, saldo migracji, czyli różnica pomiędzy napływem a odpływem ludności z Wielkiej Brytanii, zwiększyło się w ciągu roku o 58 tysięcy. Taki wynik to cios dla premiera Davida Camerona, który zapowiadał, że do następnych wyborów obniży liczbę przyjezdnych o dziesiątki tysięcy.
Wbrew pozorom za tak dużą zwyżkę Cameron nie może standardowo winić tylko przyjezdnych z Europy Wschodniej i Środkowej. Specjaliści twierdzą, że główną siłą napędową imigracji w zeszłym roku byli obywatele państw najbardziej dotkniętych ostatnim kryzysem – Hiszpanii, Portugalii, Włoch i Grecji, gdzie poziom bezrobocia radykalnie się w ostatnich miesiącach zwiększył.
Liczba imigrantów pochodzących z krajów Unii Europejskiej jest obecnie najwyższa od 50 lat, a rząd nie ma tak naprawdę instrumentów prawnych, które mogłyby temu przeciwdziałać.
Premier Cameron oraz Sekretarz Stanu, Theresa May, zapowiadali że zrobią wszystko, aby saldo migracji nie wzrosło powyżej 100 tysięcy. W ostatnich miesiącach, liczba ta przekroczyła 200 tysięcy. Rzecznik Premiera stara się zachować spokój: “Zmniejszenie salda to nasz główny cel i zrobimy wszystko, aby go osiągnąć” – zapowiada.
Sekretarza partii Liberalnych Demokratów, Vince Cable, twierdzi jednak, że takie dane wcale nie są dla rozwoju Wielkiej Brytanii niekorzystne, wręcz przeciwnie. “Nasza gospodarka podnosi się z kryzysu, więc więcej ludzi zostaje w kraju i znajduje tu pracę” – twierdzi Cable.
David Cameron ma jednak również powody do zadowolenia. Wskaźniki emigracji z krajów spoza UE znacząco spadły – z 269 do 244 tysięcy.
Specjaliści twierdzą, że sztuczne ograniczanie emigracji ma mały sens, ponieważ niektóre jego formy, jak napływ wysokiej klasy specjalistów i studentów, mają z reguły zbawienny wpływ na gospodarkę.