Życie w UK

Busem do Polski: Doba wyjęta z życiorysu

W lipcowy poranek z Victoria Coach Station rusza w kierunku Polski kolejny autobus. Mimo, że podróż ma trwać około 24 godziny, chętnych na taką wyprawę nie brakuje. Wszystkie miejsca są zajęte.

Busem do Polski: Doba wyjęta z życiorysu

– Tanie linie lotnicze wcale nie są tanie – skarży się Agnieszka, jedna z pasażerek. – Za bilet lotniczy z Londynu do Wrocławia i z powrotem musiałabym o tej porze roku zapłacić prawie 200 funtów – dodaje.
Właściwie to byłoby ją na to stać, bo w Anglii pracuje i mieszka od półtora roku. Za tę cenę, jak mówi, mogłaby jednak wykupić tygodniową wycieczkę do Grecji. – Ta świadomość skutecznie odstraszyła mnie od pomysłu lotu – podsumowuje. Ceny biletów autokarowych jednak też wcale nie należą do najniższych. Wahają się od 75 do nawet 100 funtów za bilet w dwie strony.
– Da się przeżyć – ocenia ten sposób transportu Marek. – Puszczają nam filmy na telewizorze, a dużą część podróży w nocy po prostu się przesypia – mówi. Według niego sekretem przetrwania tylu godzin w autobusie jest również dobre towarzystwo.
– Jeżeli jedziesz z kolegami, lub uda ci się usiąść obok kogoś fajnego, to może być nawet całkiem wesoło – uśmiecha się.
 

W jedną stronę

Agnieszka jedzie do Polski na dwa tygodnie na wakacje. – Jadę spotkać się z rodziną, pozałatwiać kilka osobistych spraw, no i może uda mi się wyskoczyć ze znajomymi z Polski na kilka dni nad jakąś wodę – wyjawia swoje plany. Oczywiście w jej programie pobytu nie zabraknie również obowiązkowej wizyty u dentysty, który jest według niej w Polsce dużo tańszy, a jakość świadczonych usług znacznie wyższa niż w Wielkiej Brytanii.
– Na pewno znajdzie się jakaś mała dziurka, ale mam nadzieję, że nic poważniejszego – wzdryga się na samą myśl.
Marek jeździ do Polski regularnie, co miesiąc.
– Mam taki fajny układ z pracą i mieszkaniem, że jeden miesiąc pracuję, drugi spędzam w Polsce – wyjaśnia.
Właśnie wczoraj wieczorem przyjechał z Polski jego zmiennik, więc on dziś rano wyjeżdża. Podróż będzie dla niego ciężka, bo, jak twierdzi, „ostro się wczoraj żegnał”.
Zbyszek kupuje bilet dopiero na stacji. W jedną stronę tylko. Część płaci w funtach, część w przywiezionych jeszcze z Polski złotówkach. Robi wrażenie zaniedbanego i przygnębionego.
– Nie mam, czego tu szukać – wyjawia. – Wracam do Polski, dopóki mam jeszcze na bilet.
Po przyjeździe na Wyspy zakwaterował się na jakiś czas u znajomych. Z angielskim u niego kiepsko, więc szukał najprostszych prac.
– Przesiedziałem tu jakiś miesiąc, miałem kilka dorywczych zajęć, ale nic, z czego dałoby się wyżyć – tłumaczy.
Jedna z zatrudniających go osób w ogóle nie zapłaciła mu za trzy dni pracy przy remoncie domu.
– Najbardziej nie mogę przeżyć tego, że to był Polak – żali się.

Zguba

Jak się okazuje, mimo znacznej sławy tego miejsca, nie wszyscy potrafią odnaleźć Victoria Coach Station. Już po wyjeździe z dworca, gdy autobus stanął na chwilę na światłach na skrzyżowaniu, w szybkę drzwi koło kierowcy puka jakiś stojący na chodniku jegomość z wielką torbą.
– Czy to autobus do Gliwic? – pyta. Okazuje się, że ma wykupiony bilet i jedynie pomylił miejsce, w którym miał wsiąść do autobusu. Czekał na dworcu po przeciwnej stronie ulicy.
Wkrótce pilot wycieczki, pani Kasia, wita wszystkich pasażerów i informuje, że autokar będzie jechał przez tunel pod kanałem La Manche, co wzbudza wśród niektórych pasażerów spore poruszenie.
– Wolałabym promem – krzywi się Agnieszka. – Jestem trochę klaustrofobiczką.
Jednak pani Grażyna, która wraca z dwutygodniowego pobytu u córki, jest całkiem zadowolona. – Przez tunel jest szybciej i wygodniej – mówi. Obawia się, że na promie mogłaby nabawić się choroby morskiej. Kontrowersje wzbudzają też przerwy w podróży, które mają być, co cztery godziny.
– Ja jestem nałogową palaczką – protestuje Joanna. – Palę trzy paczki dziennie. Nie wytrzymam tyle bez papierosa – żali się w głos.
Pani pilot jest jednak nieprzejednana:
– Będzie pani musiała wytrzymać – informuje oschle.

Finezja toalet

Pierwsza część podróży, w kierunku granicy francuskiej, upływa pod znakiem ostatnich rozmów telefonicznych. Cały autobus kibicuje między innymi Karolinie, która właśnie zerwała z chłopakiem podczas dość długiej i głośnej telekonferencji ze swoim chłopakiem.
– Jestem bardzo zadowolona ze swojej decyzji – informuje współpasażerów w odpowiedzi na liczne głosy wsparcia. Otrzymuje też pierwszą ofertę nawiązania nowego związku, w odpowiedzi, na którą spontaniczny kandydat otrzymuje jednak zaskakującą jak na te okoliczności odpowiedź.
– Miło mi, ale jestem już zajęta – kwituje umizgi z powagą Karolina.
Z upływem kilometrów część pasażerów zaczyna upominać się o emisję filmu. Ich wytrwałość zostaje w wkrótce nagrodzona seansem ni to komedii, ni to filmu sztuk walki „Rycerze z Szanghaju”. Mniej zainteresowani pasażerowie wymieniają w tym czasie doświadczenia z pobytu na Wyspach – naczelnymi tematami jest oczywiście to, kto gdzie mieszka i jaką ma pracę. Dowiedzieć się można między innymi, że Anglicy ze swoim „How are you, my friend” są plastikowi i dwulicowi, a Chińczycy świetnie gotują, ale lepiej nie widzieć, co do garnka wkładają. Wkrótce narasta też problem Joanny „Palaczki”, która coraz natarczywiej upomina się u kierowcy o postój „na papieroska”.
Ponieważ toaleta w autokarze ma jedynie ograniczoną pojemność, pani pilot sugeruje, żeby raczej używać tych na postojach. Jednak pobocza niemieckich autostrad zaskakują finezją technologicznych rozwiązań.
– Chyba nie ma wody, albo coś się zepsuło – walczy z umywalką grupka podróżnych. Po chwili jednak okazuje się, że wystarczy dotknąć skromnej płytki pleksiglasowej zamontowanej w ścianie, by pojedynczy nareszcie kranik spłynął obfitym strumieniem wody.
– Ach ci Niemcy, na każdej stacji coś innego wymyślą – burczy speszony pan w średnim wieku.

Nie ma jak w domu

W środku nocy przestraszonych pasażerów budzi przewodnik, obwieszczając dojazd do polskiej granicy.
– Będą trzepać, czy nie? – krąży z ust do ust niespokojne pytanie.
Tym razem jednak polsko-niemiecki tandem celników zadowala się przeglądem dokumentów. Kilka z nich zabiera ze sobą do bliższego sprawdzenia w komputerze. W efekcie tego dwóch młodzieńców już tutaj kończy swoją podróż.
– Pewnie mają coś z armią do załatwienia – spekuluje kierowca.
Tuż za polską granicą czas na dłuższy postój. Mimo, że jest druga w nocy, sklepiki i bary otwarte, z każdym przybyłym autobusem coraz bardziej tętnią życiem. Niewielu podróżnych ma jednak przy sobie polską walutę.
– W większości z tych barów przyjmują również funty – uspokaja pilot wycieczki.
Po piątej nad ranem autokar dociera nareszcie do Legnicy. Pierwsi szczęśliwcy zstępują na rodzimą ziemię. Czekają na nich członkowie rodzin, a także konwój taksówek, których kierowcy nie wiadomo skąd wiedzieli gdzie i kiedy się zjawić, by nagabywać klientów. Pozostałych czeka jednak kolejne kilka godzin podróży. Na trasie jest jeszcze Wrocław, Opole i Gliwice.

 

author-avatar

Przeczytaj również

PILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefon
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj