Styl życia

Blaknie cień zamachów

Sześć lat po zamachach terrorystycznych z 11 września londyńczycy powoli zapominają o zagrożeniu.

Blaknie cień zamachów

Stanie pomnik upamiętniający ofiary 7/7 >>

Pieniądze za śmierć >>

W rocznicę ataku na World Trade Center większość naszych rozmówców zupełnie zapomniała o pamiętnej dacie. Nawet wzmożone siły policyjne nie zwróciły uwagi Polaków pracujących w Canary Wharf – najwyższym biurowcu Londynu.

Zamachy terrorystyczne na Manhattanie w 2001 roku odcisnęły się również na psychice mieszkańców Starego Kontynentu. Beztroskie życie na Wyspach w jednej chwili wypełnił strach i podejrzliwość. Choć Al Kaida zaatakowała Amerykę, brytyjski wywiad nie miał wątpliwości – na celowniku Osamy bin Ladena był wtedy również Londyn. Brytyjskie media, w tym BBC, zgodnie twierdzą, że przed katastrofą uchroniła nas błyskawiczna decyzja o uziemieniu wszystkich samolotów nad Wielką Brytanią. Nie wiadomo, jaki cel obrali wtedy terroryści. Można przypuszczać, iż mógł nim być najwyższy biurowiec w mieście, 50-piętrowy Canary Wharf. Strach pomyśleć, ile pochłonąłby ofiar – na co dzień w kompleksie pracuje 70 tysięcy ludzi.

Byle nie zwariować

Dzień 11 września 2001 roku każdy wspomina inaczej. Julia Denman, rzeczniczka grupy Canary Wharf pamięta, że wieść o zamachach w Nowym Jorku zaskoczyła pracowników w porze lunchu. Około godziny 14.00 urzędnicy z wieżowca rzucili swoje zajęcia i z przerażeniem oglądali relacje telewizyjne. Londyński biurowiec nie został ewakuowany, ale wielu ludzi na własną rękę opuściło miejsca pracy i wróciło do domu. – Wszyscy się baliśmy. Nikt nie wiedział, co jeszcze może się wydarzyć. Długo nie mogliśmy się otrząsnąć – wyznaje Julia Denman. Po zamachach niektóre firmy opuściły pomieszczenia w drapaczu chmur. Minęło kilka lat, nim sytuacja wróciła do normy.
Kompleks wieżowców Canada Water leży kilka kilometrów od międzynarodowego lotniska London City Airport. Nad dachami budynków co kilka minut przelatują wielkie odrzutowce i trudno oprzeć się wrażeniu, że któryś w końcu zawadzi o jeden z drapaczy chmur. Ale pracownicy centrum już dawno przestali zerkać w górę. Wierzą, że obiekt jest dobrze chroniony i nie chcą myśleć o zagrożeniu.

"Nie mogę żyć wiecznie wspomnieniami. Po prostu bym zwariował – twierdzi Jeff Spaigel, biznesmen z Canary Wharf. Całe życie mieszkał w Nowym Jorku. Miesiąc temu jego firma przeniosła się do Wielkiej Brytanii. – Mimo wszystko w Stanach czułem się bezpieczniej. Tutaj jest większy przepływ ludzi, policji pewnie trudniej kontrolować sytuację".

Dyskretna kontrola

Teren Canary Wharf jest dziś jednym z najlepiej strzeżonych obiektów w Londynie. Okolicy pilnują setki kamer CCTV, policjanci oraz prywatni ochroniarze. Pod wieżowcami zjawiamy się z ekipą Telewizji Polskiej, która z naszą redakcją realizowała program dokumentalny „Wyjechani”, przedstawiający życie Polaków w Wielkiej Brytanii. Widok kamer telewizyjnych ściąga na miejsce patrol policji. Mija kilka godzin, nim udaje się uzyskać zgodę na filmowanie.

"Na co dzień jesteśmy uczulani na wszystkie nietypowe sytuacje – mówi Paulina Pasternak, od roku pracownica ochrony Canary Wharf. Okazuje się, że od początku byliśmy obserwowani przez kamery monitoringu. W okolicy krąży wielu funkcjonariuszy po cywilu, którzy czujnym okiem obserwują przechodniów. Ochrona zwraca uwagę na wszystkie podejrzane zachowania, zaparkowane samochody oraz ludzi wchodzących do budynku. – Na szkoleniu usłyszeliśmy, że ataków i tak nie unikniemy. Jeśli ktoś chce w nas uderzyć, dokładnie to przemyśli, zaplanuje w szczegółach. Jesteśmy po to, by zminimalizować ryzyko uderzenia" – Paulina zdradza tajniki swojej pracy.

Okazuje się, że w biurowcu pracuje dużo osób z krajów arabskich. Mają stałe przepustki, swobodnie mogą się poruszać po budynku. Ale i są bacznie obserwowani przez wszystkie kamery. Jeśli ktoś niesie jakiś pakunek, z pewnością zostanie skontrolowany.
Kilka tygodni temu w podziemnym parkingu ktoś zostawił bez opieki walizkę. Bagaż wzbudził podejrzenia pracowników, wieżowiec został natychmiast ewakuowany. Wyszło na jaw, że zostawił go jeden z roztargnionych pracowników, ale ochrona dmuchała na zimne.

Paulina podkreśla, że nie czuje zagrożenia, idąc rano do pracy.

"Nawet nie zwróciłam uwagi, że dzisiaj jest 11 września" – mówi zaskoczona.

Ciśnienie w górę

Jednak nie wszyscy pracownicy beztrosko podchodzą do swoich obowiązków. Chwilę grozy przeżyła Magdalena Michalik z recepcji Canary Wharf. Jeszcze w metrze uświadomiła sobie, że dokładnie sześć lat temu terroryści uderzyli w World Trade Center. Pomyślała, że rocznica może być dla nich dobrą okazją, aby uderzyć ponownie. Londyński drapacz chmur byłby poważnym celem. – Przed południem w budynku ogłoszono alarm. Dookoła biegali ochroniarze, zrobiło się spore zamieszanie. Nie wiedziałam, co się dzieje. Byłam nieźle wystraszona – Magda opowiada z przejęciem.
Na szczęście po kilku minutach ludzie się uspokoili. Tradycyjnie okazało się, że ktoś przy windzie zapomniał swojej teczki.
Mimo wszystko wydaje mi się, że świat jest dzisiaj bezpieczniejszy niż sześć lat temu – Polka wraca na ziemię.

Tomasz Ziemba

Stanie pomnik upamiętniający ofiary 7/7 >>

Pieniądze za śmierć >>

author-avatar

Przeczytaj również

Ustawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminUstawa o zakazie sprzedaży papierosów z poparciem w Izbie GminPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbPolicja walczy z „agresywnymi” rowerzystami. Ukarano blisko 1000 osóbUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKUrzędnik Home Office aresztowany za „sprzedaż” prawa do pobytu w UKMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoMłoda mama dostała w szpitalu nie swoje dzieckoDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówDo 2040 r. poważnie zachoruje tu 3,7 mln pracownikówBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopuBasti w Londynie! 10 maja święto dla miłośników historii w rytmach hip-hopu
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj