Praca i finanse

Biurokracja lubi pomyłki

Powiadają, że biurokracja lubi porządek. Ale wiadomo też nie od dzisiaj, że wbrew logice i temu porządkowi właśnie, biurokracja lubi produkować nieporozumienia i mnożyć pomyłki. Pomyłki, które stają się udziałem zarówno obywateli brytyjskich, jak i szeregowych polskich emigrantów.

Biurokracja lubi pomyłki

 

Adres i kod pocztowy w Wielkiej Brytanii, to jak wiadomo, rzecz święta i żelazny punkt programu w temacie wypełniania wszelkich aplikacji. Mnogość kodów pocztowych plus rozmaite sposoby odczytywania danych adresowych powodują jednak sporo zamieszania. Na przykład – mieszkanie pod numerem 6 na pierwszym i ostatnim, jednocześnie, piętrze budynku w angielskiej terminologii pocztowo-urzędniczej nazywa się następująco: Flat 6 lub Flat 6A lub Top Flat bądź tez First Floor Flat. Niby to samo, ale jednak zupełnie co innego. Żeby było jeszcze weselej, to samo mieszkanie może być oznaczone przez ten sam urząd dwoma różnymi kodami pocztowymi. A to już jest znakomity prolog do komedii pomyłek.

Licencję płać dwa razy!

Maciek mieszka w Anglii od prawie siedmiu lat. – Miałem tutaj parę przygód urzędowych, nic poważnego, ale kiedy weźmie się pod uwagę stracony czas i ciągnącą się miesiącami wymianę korespondencji to rzecz przestaje być zabawna. Mieszkałem razem ze współlokatorem w domu, który rozpoznawany był przez różne urzędy za pomocą dwóch różnych „post codów”. Obydwa adresy różniły się tylko jedną literą w kodzie pocztowym – listonosz dostarczał zawsze listy tam, gdzie trzeba, więc nie zawracaliśmy sobie głów tą mnogością bytów. Aż nagle wsiadła nam na kark agencja zajmująca się TV Licencing. Pomimo że wszystko grało z opłatami jak należy, urzędnicy z agencji zaczęli bombardować nas ponagleniami i wezwaniami do zapłaty – bo według ich danych licencja telewizyjna została opłacona pod jednym kodem pocztowym, ale pod drugim już nie. Mimo że chodziło o ten sam budynek! Odpisywałem na wezwania tłumacząc z detalami całą sytuację, ale niewiele to dawało – przychodziły wciąż nowe ponaglenia plus informacje podane efektowną, czerwoną czcionką, że niedługo zapłacimy grzywnę w wysokości coś ponad 1000 funtów. Dzwoniłem do agencji wielokrotnie, ale ciężko było mi namierzyć jakiegoś żywego urzędnika – przez długie minuty bylem przełączany z jednej automatycznej sekretarki na inną zautomatyzowaną infolinię. I tak w kółko. Aż w końcu straciłem do reszty cierpliwość i napisałem, któryś z kolei list. List utrzymany był w dość ostrym tonie i, o dziwo, odniósł wreszcie skutek. Ktoś z agencji wysmażył do nas nawet pismo z przeprosinami i sprawa została w końcu zamknięta. Prawdziwy happy end!

Podatki, człowieku, podatki!

Rysiek ma długoletni staż emigracyjny. – Ponad sześć lat temu, wraz ze wspólnikiem, założyłem firmę budowlaną. Rzecz funkcjonowała kilka miesięcy, po czym okazało się, że mój partner, niestety, musi wracać do kraju z powodu ciężkiej choroby żony. Próbowałem znaleźć kogoś w zastępstwie na jego miejsce – nie udało się. Nie mając innego wyjścia wyrejestrowałem firmę zgodnie z wszelkimi wymogami formalnymi. Minął jakiś rok i oto Inland Revenue zaczęło domagać się ode mnie pieniędzy z tytułu rzekomo niezapłaconych podatków za okres, w którym firma już dawno nie funkcjonowała! Odpowiedziałem grzecznie na monity i uznałem rzecz za załatwioną. Ale gdzie tam! Sprawę skierowano do sądu, obarczono mnie kosztami plus czymś tam jeszcze za nieuzasadnioną nieobecność na rozprawie. Przez blisko następne dwa lata trwała wymiana korespondencji pomiędzy mną a urzędnikami, którzy nie chcieli przyjąć do wiadomości tak prostego faktu, że od dawna nie prowadzę już działalności gospodarczej. Aż tu nagle, któregoś dnia, przychodzi do mnie list w szarej kopercie, a w środku koperty – same dobre wiadomości! Suchy i lakoniczny wydruk komputerowy z jednym zdankiem – ilość niezapłaconego podatku: 0. Sprawa skończyła się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – w końcu pewnie ktoś tam na górze się pokapował, że ścigają niewłaściwego gościa.

Świadek kolizji, której nie było

Jarek jest ostrożnym kierowcą z dużym stażem w trasie. – W maju zeszłego roku otrzymałem pismo z pewnego komisariatu w hrabstwie Dorset. Informowano mnie, że tego to a tego dnia, będąc w tym a tym miejscu, spowodowałem kolizję drogowa, po czym zwiałem z miejsca wypadku. List zawierał szczegółowe informacje na temat całego zdarzenia plus opatrzony był poprawnymi danymi mojego samochodu. Wszystko się zgadzało za wyjątkiem drobnego detalu – to nie ja! Nie bylem nigdy w miejscu rzekomej kolizji ani w czasie, gdy doszło tam do stłuczki. Poprosiłem o wyjaśnienia. Odpowiedziano mi, że mój samochód i moje tablice rejestracyjne zidentyfikował świadek. By udowodnić swoją niewinność poprosiłem o przejrzenie kamer CCTV. Odpowiedź była jednak zdumiewająca. Otóż szkody materialne w wyniku kolizji były tak niewielkie, że nie opłaca się angażować dodatkowych sił w celu przeglądania nagrań. A poza tym, przecież świadek wszystko widział – więc w czym rzecz? Po tym wyjaśnieniu korespondencja policyjna się urwała – ale zastanawiam się, czy nie powinienem dokładnie prześwietlić tej sprawy. Boje się, że za jakiś czas ta zdumiewająca pomyłka może mi się odbić czkawką.

 

 

Należność widmo i dłużnik widmo

Max ma duży staż w zakresie kontaktów z instytucjami skarbowymi. – Przykry splot wypadków życiowych, trochę pecha, nadpłata Working Tax Credit i jestem na linii strzału. Prócz autentycznych zaległości, które spłacałem, co jakiś czas następowała spektakularna pomyłka urzędnicza, która mnie, biednemu dłużnikowi skutecznie podnosiła ciśnienie. I tak na przykład, urzędowy list w szarej kopercie informuje mnie sucho, że jestem winien ponad 300 funtów z tytułu, którego już nie pamiętam. Nie chcąc wnikać w smutne szczegóły przyczyn zadłużenia i akceptując bez cienia wątpliwości sumienność urzędniczą, godzę się na spłacenie zaległości w ratach. Po czym po dwóch tygodniach otrzymuję list, że przepraszamy, że to pomyłka i że nic nie jestem nikomu winien! Autentyk! A w pewien słoneczny dzień dzwoni na moją komórkę pewien pan – przedstawia się jako urzędnik instytucji skarbowej. I smutnym głosem wyjaśnia powody naszej pogawędki plus bardzo plastycznie opisuje tarapaty finansowe w jakich się znalazłem. Słucham gościa z niepokojem i z uwagą – i w pewnym momencie pewne fakty przestają mi się zgadzać. Proszę o ponowne sprawdzenie mojego NI i mojego nazwiska w jego aktach sprawy – i okazuje się, że urzędnik wykonał telefon w złym kierunku, rozmawia z nie tym człowiekiem co trzeba i straszy mnie na konto innego, nieszczęsnego dłużnika!

Potyczki parkingowe

Marek jest zmotoryzowanym londyńczykiem. – Sporo jeżdżę. I silą rzeczy sporo też parkuję. I właśnie w temacie parkowania zdarzają się zabawne sytuacje. Krótko mówiąc, panowie parkingowi bywają zbyt gorliwi w swoich poczynaniach. Mam na swoim koncie coś około 10 mandatów – z czego w kilku sprawach odwoływałem się z powodzeniem. Ostatni mandat to kwestia przejechania linii ciągłej – choć na zdjęciu z kamery nie widać absolutnie, bym ją przekroczył. Można co najwyżej powiedzieć, że jechałem niebezpiecznie blisko nieszczęsnej linii. Jestem właśnie w trakcie korespondencji z odnośnym urzędem. Urzędnicy częstują mnie ogólnikami o bezpieczeństwie w ruchu drogowym i jakoś nie chcą się przyznać do błędu. A jeszcze kiedyś pewna parkingowa wlepiła mi mandat za wydłużony postój w miejscu, w którym obowiązywał zakaz postoju. W swoim entuzjazmie mandatowym zapomniała jednak udokumentować odpowiednio moje wykroczenie, tzn. zrobić zdjęcie i zanotować dokładny czas zdarzenia. Nie udokumentowała, bo nie mogła, oczywiście! Bo nie złamałem żadnych przepisów. Mam takie nieśmiałe podejrzenie, że wlepianie mandatów bogu ducha winnym kierowcom może być wypadkową systemu opłacania parkingowych. Tak mi się coś obiło o uszy, że chyba dostają procent od złapanych delikwentów.

Radosław Purski

Imiona bohaterów zostały zmienione na ich prośbę

author-avatar

Przeczytaj również

Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Rząd UK wstrzyma się od dalszego podnoszenia płacy minimalnej?Ekopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekEkopisanki – naturalne i domowe sposoby barwienia jajekHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyHuragan Nelson uderzył w Dover. Odwołane i opóźnione promyLaburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Laburzyści wycofają się z surowych przepisów imigracyjnych?Mężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuMężczyzna z ciężarną żoną spali w aucie przez pleśń w mieszkaniuPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucjiPolscy producenci drobiu odpowiadają na zarzuty brytyjskich instytucji
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj