Życie w UK

Bankructwo emigracji

Od czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej złotówka znacznie się umocniła. Kurs funta w Polsce spada i w przeliczeniu na złotówki statystyczny emigrant wysyła do Polski z Wielkiej Brytanii o jedną czwartą mniej pieniędzy niż trzy lata temu.

Bankructwo emigracji

Zarobki Polaków w UK >>

Wbrew pozorom nikt nie wraca >>

Pojawiają się głosy, że coraz mniej opłaca się nam tu pracować. Ale czy pieniądze to wszystko, co nami w życiu kieruje.

Ekonomiczne argumenty przemawiające za wyjazdem do Wielkiej Brytanii są coraz słabsze. W 2004 roku Anglia mogła zdawać się ziemią obiecaną. Te 7 złotych płacone za funta wydawały się fortuną. Za taką samą pracę, za jaką w Polsce dostawało się 5 zł na godzinę, w Anglii płacono 5 funtów. Czyli siedem razy więcej! Wiadomo było, że koszty życia są w Anglii wysokie. Jednak świadomość tego, że będzie się zarabiać 6, 7 czy 8 tysięcy złotych miesięcznie wystarczała, żeby się zdecydować na wyjazd.
Sytuacja powoli się zmieniła. Teraz funt kosztuje 5.40 zł, co oznacza, że jeśli statystyczny Polak wysyłał co miesiąc do kraju 500 funtów, to w przeliczeniu na naszą rodzimą walutę w 2004 było to 3500 zł, a dziś tylko 2700 zł. Co więcej, średnie zarobki Polaków w UK spadły od czasu wejścia do Unii. Opublikowany niedawno raport niezależnego Institute for Public Policy Research stwierdza, że Polacy zarabiają najmniej spośród 26 badanych narodowości.
 

Umocnienie się złotówki jest efektem wysokiego wzrostu gospodarczego w Polsce. Dwa razy większego niż w UK. Średnia płaca w kraju rośnie.
– W przeliczeniu na funty średnie wynagrodzenie w Polsce wzrosło o 50% – z 340 do 520 funtów – mówi Michael Dembinski z Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej. – W 2004 roku zarobki w Anglii były sześciokrotnie wyższe niż w Polsce, teraz są wyższe jedynie czterokrotnie.

Dlaczego wyjechaliśmy?

Aby odpowiedzieć na pytanie, czy praca w Anglii rzeczywiście coraz mniej się opłaca, należy najpierw spojrzeć na to, co nas tu przyciągnęło. Większość odpowie: pieniądze. No tak, ale do czego nam te pieniądze są potrzebne? Ważne są priorytety. Każdy ma inne, ale widać kilka podstawowych. Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii można podzielić na kilka grup wedle różnych kryteriów. Są tacy, co oszczędzają i tacy, którzy żyją z dnia na dzień. Wśród pierwszych są ci, którzy zgromadzone pieniądze zamierzają zainwestować w Anglii oraz tacy, którzy wysyłają pieniądze do kraju. Dla ostatnich to, po ile „stoi” funt, ma duże znaczenie. Ci ludzie często przeliczają zarobione pieniądze na złotówki. I mają prawo do narzekań.

 

Oszczędni budowlańcy

O Sokółce na Podlasiu krążą legendy. Podobno zostały tam tylko dzieci i starcy. Reszta siedzi w Anglii i zarabia funty. Stamtąd pochodzi Andrzej, który może uchodzić za dobrego reprezentanta polskiej „klasy pracującej”. Ma trzydzieści parę lat, jest stolarzem, zarabia ponad 400 funtów tygodniowo. Dobry fachowiec, ale angielski zna słabo. Żyje skromnie, raz na jakiś czas napije się wódeczki, jedzenie kupuje w polskim sklepie, a po pracy ogląda TVN. Żonaty, ma dwójkę dzieci. Wysyła im regularnie pieniądze, dwa, trzy razy w roku odwiedza rodzinę w Sokółce. Po powrocie z urlopu narzeka.
– Funt tani, a ceny poszły w górę – mówi. – Buduję dom i byłem kupić materiały. Niektóre rzeczy są droższe o 20%.
Mimo wszystko nie wraca, bo tu zarobi lepiej niż w kraju.
– Chociaż słyszałem, że w Warszawie na budowie dostaje się 5 tys. złotych – mówi.
Są tacy, którzy w dziedzinie oszczędzania ustanawiają nowe rekordy. Adam spod Nowego Sącza jest tu przykładem ekstremalnym. Ma 27 lat, nie ma nałogów, w Polsce był mechanikiem, w Anglii pomocnikiem na budowie. Chudzinka, koledzy z pracy nazywają go „przecinak”. Potrzeby ma równie niewielkie. Na jedzenie wydawał 6-8 funtów tygodniowo! Menu składało się z chleba, jajek, konserw, zupek z torebki i makaronu. Raz na czas pomidor, ogórek. Po pracy do domu, zjeść, umyć się i spać. W ten sposób w 10 miesięcy zaoszczędził 6 tys. funtów.
– Zbieram na motor – mówi i pokazuje w Internecie wymarzony ścigacz. Trudno porozmawiać z nim na inny temat niż motoryzacja. No i funty, które w myślach przelicza na złotówki. – Funty znów spadły, niedobrze. Jeszcze kilka lat temu mógłbym sobie w Polsce za to kupić lepszy motor.

Z dnia na dzień

Jedną rzecz łatwo zauważyć. W Londynie większość młodych ludzi bez zobowiązań, zarabiających w granicach 300 funtów tygodniowo, ma trudności z odłożeniem pieniędzy. Powodem są wysokie koszty życia. Wydatki na mieszkanie, jedzenie i przejazdy pochłaniają dużą część wypłaty. No, a przecież młodość się musi wyszumieć i jeśli ktoś lubi raz na jakiś czas wyjść do pubu czy klubu, to często jest tak, że na kolejną wypłatę czeka się jak na zbawienie.

 – Przyjechałem do Anglii po to, żeby móc swobodnie żyć – mówi Bartek ze Skawiny. Pracuje na budowach, był kucharzem. Raz ma pracę, raz nie ma. Jakoś sobie radzi. – W rodzinnym miasteczku wytykali mnie palcami, tu mogę wyglądać jak chcę i robić, co chcę. Żyje się łatwiej.

Powodem do wyjazdu jest więc nie tylko sytuacja ekonomiczna, ale także specyfika polskiego społeczeństwa czy sytuacja na scenie politycznej. Nieważne, że pracujemy tylko po to, żeby zjeść, wyspać się, ubrać i móc dalej pracować, a nie oszczędzamy na mieszkanie w Polsce – zdają się mówić rzesze młodych emigrantów. Nie będziemy jeść „Whiskas”. Ważne, że jesteśmy zadowoleni z tego, co mamy.
Wielu wciągnął wir konsumpcji. Raz na jakiś czas muszą sobie coś kupić. A to nowy telefon, ciuchy, a to komputer czy telewizor. Młodzi Polacy z zapałem wertują katalogi Argosu w poszukiwaniu nowych przedmiotów pożądania. W Polsce nie było by ich na te rzeczy stać. Laptopa w Anglii można kupić po kilku tygodniach pracy. W Polsce trzeba by oszczędzać kilka miesięcy, pomimo że ceny sprzętu są porównywalne.

 

Młodzi rodzice, których kilkuletnie pociechy rosną jak na drożdżach, nie mogą sobie pozwolić na rozrzutność i kalkulują. Łukasz z Nowego Sącza jest kierowcą i planuje sprowadzić rodzinę do Anglii.

 – Nie chcę, żeby moje dziecko wychowywało się bez ojca – mówi. – Często latam do Polski, nawet na kilka dni. Tęsknimy za sobą. Wyliczyłem, że bardziej opłaci się mi sprowadzić żonę i córkę tutaj i je utrzymywać, niż ciągle latać.

Jest plan – będzie dobrze

Niektórzy chcą się rozwijać zawodowo. Mają jakiś plan. Zaoszczędzone pieniądze inwestują w kursy językowe i zawodowe, studiują. Po kilku latach wyrzeczeń zarabiają już więcej niż te minimalne 5 funtów na godzinę. Ania jest na drugim roku w colleagu. Dostała studencki kredyt na preferencyjnych warunkach. Kształci się w perspektywicznej branży IT, będzie zakładała sieci komputerowe i internetowe.

 – Po skończeniu drugiego poziomu mam już zagwarantowaną dobrze płatną pracę w zawodzie – cieszy się.

W rozmowach z Polakami powtarzają się te same argumenty przemawiające za wyższością Wielkiej Brytanii nad Rzeczpospolitą. Tu ważne są umiejętności, a nie sam dyplom. Jeśli się na coś zdecydujemy i będziemy tego bardzo chcieli, osiągniemy to. Ciężką pracą i samozaparciem można do czegoś dojść. W Polsce niekoniecznie. Podoba się łatwość zakładania własnej działalności gospodarczej i przejrzysty system podatkowy.

Emigracja może się zatem opłacić, kiedy pobyt w Wielkiej Brytanii zaplanujemy na kilka, a nawet kilkanaście lat. Nie trzeba powtarzać po raz kolejny, że podstawą jest język. Wszyscy to wiedzą. Truizmem będzie też stwierdzenie, że racjonalne i planowe działanie jest w cenie wszędzie, nie tylko w UK.
Do Polski wraca Łukasz, który zajmuje się remontami nawierzchni w metrze. Twierdzi, że kasa to nie wszystko. W Polsce czeka na niego żona i dwójka dzieci. Za zarobione przez cztery w Anglii pieniądze udało mu się skończyć rozpoczętą jeszcze przed wyjazdem budowę domu pod Krakowem.

 – Kiedy byłem mały mój ojciec pracował jako przemysłowiec na kontraktach w Niemczech. Było mi przykro, kiedy nie mógł pojawić się na mojej komunii – wspomina. – Chciałbym czegoś takiego mojemu synowi oszczędzić.

 

Łukasz wszystko ma już przemyślane i zaplanowane. Chce zostać hydraulikiem.
– Znajomi z Krakowa twierdzą, że znalezienie dobrego fachowca graniczy tam z cudem – mówi. – Na rynku panuje posucha. Trochę już potrafię, skończę kurs, wyrobie potrzebne uprawnienia i założę własną firmę. Spróbuję się na tym rynku zakorzenić. Ludzie, którzy zarobili w Anglii i zdecydują się na powrót, będą chcieli budować domy, kupować mieszkania.
Uważam, że w Polsce można wiele osiągnąć.
Ula, która dopiero co skończyła filologię włoską na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, twierdzi, że sytuacja na rynku pracy w Polsce rzeczywiście się poprawiła. Niedawno zaczęła pracę we włoskiej firmie developerskiej inwestującej w Polsce. Jest tłumaczem.
– Na początek dostałam 2 tys. zł na rękę – mówi Ula. – Niewiele, ale jeszcze rok temu moje koleżanki na podobnych stanowiskach musiały zaczynać od 1500 zł. Pojawiło się też więcej ofert dla ludzi po studiach. Myślę, że powinni wracać i spróbować. Ile można pracować na zmywaku lub na budowie?

A może gdzie indziej?

Niektóre dane mówią o tym, że przyjeżdża nas do Anglii coraz mniej, coraz więcej za to wraca. Według Brytyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych liczba Polaków przyjeżdżających do pracy w UK spadła ostatnio o 12%. Nie wiadomo, jak traktować takie informacje, bo dane mówią jedynie o osobach zarejestrowanych w Home Office, a ogromna część pracowników z Polski zarabia w szarej strefie.
Szymon pracował w Anglii w wyuczonym zawodzie. Był elektrykiem. Angielskiego nie zna, pracował w Londynie dla Polaków, aż wreszcie trafił na remont starego domku nieopodal Reading. Mieszkanie miał za darmo, przepracował tam ponad rok. Teraz wraca do rodzinnej Łodzi.

 – Niewiele zaoszczędziłem, jedynie cos koło dwóch tysięcy – mówi. – Do Londynu nie chcę wracać. Życie drogie jak cholera. Nie opłaca mi się.
 

W Polsce Szymon zawsze może wrócić do swojej starej firmy, gdzie jako elektryk zarobi ok. 4 tys. zł.

– Jak na moje potrzeby, to niewiele. Mam brata w Ameryce, może tam pojadę. Niższe niż w Anglii zarobki, ale życie prawie dwa razy tańsze – zastanawia się. – No, ale jeśli jechać tam, to już na zawsze. I dolar słabo stoi.

 

USA ziemią obiecaną dla Polaków przestały być już jakiś czas temu. O wiele atrakcyjniej pod względem zarobków w przeliczeniu na złotówki wygląda teraz Skandynawia. W Norwegii na budowie można zarobić więcej niż w UK. Rynek pracy dla Polaków otworzyła też niedawno Holandia. Bliżej do Polski, można szybciej dojechać. Ponoć atmosfera lepsza.
– Pracowałem tam kiedyś przez dwa lata – mówi Tomek. – Jest o wiele lepiej niż w Anglii, bo ludzie są jacyś bardziej otwarci, sympatyczni. No i wszędzie można się dogadać bez problemów po angielsku. Naprawdę polecam!

Co z tego wynika?

Mimo wszystko nadal opłaca się pracować w Anglii. Może i zarobki w Polsce się poprawiły, bezrobocie spadło, a miejsc pracy przybyło, to angielskie płace, nawet dla pracowników niewykwalifikowanych nadal są bardziej atrakcyjne niż polskie. Wydaje się, że okres, kiedy krótkie wyjazdy były bardzo opłacalne, mija. Za to dłuższy i zaplanowany pobyt jest o wiele bardziej atrakcyjny. Dla masy młodych ludzi, którzy chcą po prostu żyć, cena funta w Polsce ma znaczenie tylko wtedy, kiedy jadą do kraju na urlop.
Dla każdego z nas inne rzeczy w życiu są ważne. Każdy ma inne doświadczenia, inne ambicje, inne cele. Ważne, żeby te cele móc realizować. Do czasu, kiedy w Polsce zarobki nie będą zwykłym ludziom pozwalać na przeżycie od pierwszego do pierwszego, ludzie będą wyjeżdżać.

Zarobki na emigracji

Zaraz po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej za jednego funta musieliśmy zapłacić 7,15 PLN, dzisiaj kosztuje już tylko 5,40 PLN. Od kwietnia 2004 roku bezrobocie w Polsce spadło z 20 do 12 %.
Z danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Wielkiej Brytanii wynika, że liczba Polaków wyjeżdżających do pracy w Wielkiej Brytanii spadła o 12 proc. – z 38 tys. w drugim kwartale 2006 r. do 34 tys. osób w analogicznym okresie bieżącego roku.

Brytyjskie ministerstwo szacuje, iż w ubiegłym roku do Polski wróciło ponad 10 tys. Polaków.
Polacy na Wyspach zarabiają najmniej spośród 26 badanych narodowości (7.30 £). 10 lat temu Polak na Wyspach dostawał 9.10 £ za godzinę pracy (Brytyjczyk – £7.30 £), plasując się w czołówce.
Więcej od Polaków zarabiają teraz Somalijczycy czy Irańczycy. Przy tym jesteśmy najbardziej pracowici – 41.5h tygodniowo – daje nam to drugie miejsce zaraz po Amerykanach (42h), którzy jednak zarabiają ponad dwukrotnie więcej (17.10 £). Jeden na czterech Polaków zarejestrowanych na terenie Wysp Brytyjskich posiada tytuł magistra, przy czym 85% z nich zatrudnionych jest w charakterze niewykwalifikowanej siły roboczej.

Zarobki Polaków w UK >>

Wbrew pozorom nikt nie wraca >>

Michał Górka     

 

author-avatar

Przeczytaj również

Mężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujeMężczyzna uniewinniony za jazdę „pod wpływem”. Powód zaskakujePięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billPięć osób zginęło próbując dostać się do UK w dzień po przyjęciu Rwanda billMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiMężczyzna pracował dla Sainsbury’s 20 lat. Został dyscyplinarnie zwolniony za chwilę nieuwagiZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i majuZakłócenia w podróżowaniu, które czekają nas w kwietniu i maju46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją Rosjanie46 000 samolotów miało problemy z GPS. Za zakłóceniami prawdopodobnie stoją RosjanieRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla UkrainyRishi Sunak z wizytą w Polsce. UK zapowiedziało największy pakiet wsparcia wojskowego dla Ukrainy
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj