Życie w UK

Anglik pod Wawelem

Kraków przeżywa najazd brytyjskich turystów, którzy nie zawsze zachowują się odpowiednio. Odczucia mieszkańców miasta są mieszane, ale nie tylko tam Brytyjczycy cieszą się nie najlepszą sławą.

PPT – Polska Potęga turystyczna >>

Co oni wiedzą o Polsce? >>

Brytyjczyków do Krakowa przyjeżdża coraz więcej.

Jak pokazuje ostatni raport urzędu statystycznego, wśród wszystkich odwiedzających miasto obcokrajowców Wyspiarze są na pierwszym miejscu. Odebrali je królującym niegdyś pod tym względem Niemcom. Brytyjczycy z reguły do Krakowa przyjeżdżają na weekend, rzadko wybierają się poza miasto czy w góry, większość pobytu upływa im na imprezowaniu, które przy polskich cenach i brytyjskich zarobkach wciąż jest dla nich tanią rozrywką.

Spacerując dziś krakowskimi Sukiennicami słyszy się głównie język angielski.

"Pamiętam, gdy w Krakowie bardzo rzadko spotykało się ludzi mówiących po angielsku. Było dużo Niemców, Słowaków i Czechów, trochę Japończyków – wspomina Tomasz Sławoń, były właściciel pubu przy ulicy Grodzkiej. – Jednak w pewnym momencie nagle zaroiło się od Anglików. W naszym pubie po prostu pojawiały się tłumy Brytyjczyków, którzy nie znali słowa po polsku, żądali alkoholi, których nie mieliśmy, a do tego – gdy popili – ciężko było się z nimi porozumieć. Kilkakrotnie dochodziło do niezbyt przyjemnych sytuacji z ich udziałem – opowiada. Przyznaje jednak, że nie było to nic wyjątkowego w porównaniu z tym, jak potrafią zachowywać się Polacy. – Jeśli jest jakakolwiek różnica, to tylko taka, że oni piją dużo i bardzo szybko. My też pijemy dużo, ale wolniej. No i chyba mamy mocniejsze głowy… " – stwierdza.

Awanturnicy i hulaki

Nim Brytyjczycy pokochali Kraków, celem ich weekendowych eskapad w tej części Europy były Praga i Budapeszt. Mają tam oni ugruntowaną opinię pijących na umór, wdających się w bójki i demolujących hotele. Również w krajach, w których Wyspiarze spędzają zazwyczaj wakacje – zwłaszcza w słonecznej Hiszpanii i Grecji – już od lat „cieszą się” opinią awanturników i hulaków. Podobną reputację wyrabiają sobie w Polsce. Krakowiacy zaczynają być bowiem zmęczeni dzikimi wrzaskami czy obnażaniem się przez pijanych gości. Choć widok gołego tyłka jest w weekendowe noce w Wielkiej Brytanii normalnym zjawiskiem, w dostojnym Krakowie razi. Jednak władze miasta twierdzą uparcie, że nikomu nie wyrządza to krzywdy. Filip Szatanik z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa przekonuje, że Brytyjczycy nikomu nie szkodzą, a ich zachowanie uważa za pozostające w turystycznej normie. Niektórzy mieszkańcy miasta są innego zdania:

"Chyba krakowiacy naprawdę mają już Brytyjczyków dosyć, bo kilka razy widziałem w pubach napisy po angielsku „Pijanych Brytyjczyków nie obsługujemy” – relacjonuje Łukasz Fimek, student prawa. – Wcale się nie dziwię, bo nieraz widziałem jak podpici Wyspiarze zachowywali się naprawdę skandalicznie: zaczepiali ludzi w pubie, głośno krzyczeli, podrywali dziewczyny w bardzo natarczywy sposób. Nie wspominając już o tym, co właściciele pubów muszą po nich sprzątać…" – dodaje.

Zabytki ich nie obchodzą

Zdaniem Łukasza, Brytyjczycy w Krakowie czują się bardzo swobodnie, jak w „wielkiej weekendowej imprezowni”, a przecież jest to miasto kultury i tradycji. Nie jest jednak tajemnicą, że Anglików krakowskie zabytki nie interesują. Janusz Kęsy, student psychologii, choć cieszy się, że do Krakowa przyjeżdża tylu Brytyjczyków, ma nadzieję, iż w końcu zainteresują się oni tym, co to miasto ma do zaoferowania poza barami i pubami. Jednocześnie trudno się dziwić właścicielom pubów, którzy – nawet jeśli goście nie zachowują się najlepiej – są zadowoleni z dochodów, które przynoszą. – Brytyjczycy są dobrymi klientami, bo jak już raz wejdą, to często dużą grupą i piją, dopóki nie padną. A że czasem sobie pokrzyczą? No cóż, każdemu się zdarza, zwłaszcza po pijaku – uważa Tomasz Sławoń, który swój pub sprzedał kilka miesięcy temu. Z kolei Janusz Kęsy wszedł kiedyś do pubu i już od progu właściciel powiedział mu, żeby lepiej sobie poszedł, bo banda Angielek urządza wieczór panieński i widać, że bardzo napalone rzucają się na wszystkich facetów.

"Mówił to jednak z uśmiechem, więc chyba mu to nie przeszkadzało" – opowiada Janusz.

Wydaje się zatem, że osoby młode, jak i restauratorzy są bardziej dla brytyjskich ekscesów wyrozumiali. Mniej cierpliwości mają osoby starsze.

"Teraz, w zimie, to nie jest taki duży problem, chociaż ostatnio zdarzyło mi się widzieć, jak pod Wawelem trzech Anglików robiło sobie zdjęcia i podczas pozowania zdejmowali kurtki, że niby nie jest im wcale zimno, a dookoła leżał śnieg – mówi mieszkanka Krakowa Stanisława Wąsik. – Ale jak się zrobi ciepło, to trudno pójść wieczorem do centrum. Zataczają się, krzyczą, zaczepiają, sikają w bramach, po prostu coś okropnego. Nie wiem, czy tam w Anglii są takie zwyczaje, czy to tylko u nas tak się zachowują" – dodaje.

Miłość bez wzajemności

Choć uczucia krakowiaków są mieszane, uczucia Brytyjczyków wobec miasta muszą być gorące, bo coraz więcej z nich kupuje w Krakowie mieszkania. Zdaniem Piotra Sarneckiego z serwisu internetowego www.dominium.pl zajmującego się handlem nieruchomościami, Brytyjczyków interesują mieszkania każdej wielkości, byleby znajdowały się jak najbliżej centrum miasta. – Potrafią zapłacić grube pieniądze nawet za niewielkie mieszkanie w obrębie Starego Miasta. Za większy lokal w tej okolicy muszą wyłożyć miliony funtów, ale im nie żal. Wśród obcokrajowców kupujących nieruchomości w Krakowie Brytyjczycy są najliczniejszą grupą – opowiada.

Brytyjczycy mają jednak świadomość, że nie tylko w Krakowie ich nie wielbią. W rankingach na najgorszych turystów Brytyjczycy nieodmiennie zwyciężają. Narodowości, u których Anglicy goszczą, uważają ich za aroganckich, niechlujnych, głośnych, wiecznie pijanych i skąpych. Do tego Anglicy nie znają języków obcych, więc nigdzie nie są w stanie się porozumieć oraz popełniają liczne gafy kulturowe.

Ponoć daleko nam do innych nacji – zżymał się na łamach gazety „The Times” Jeremy Clarkson. Jego zdaniem, zachowanie Brytyjczyków za granicą świadczy jedynie o ich dobrym humorze i zadowoleniu z życia, a reakcje miejscowych interpretuje jako przejaw zazdrości. Daje im więc radę „Cheer up, for God’s sake” (Rozchmurzcie się, na miłość boską!). Uczucia innych nacji pozostają jednak co najmniej mieszane, jeśli nie chłodne.

Magda Qandil

Jakub Czernik

PPT – Polska Potęga turystyczna >>

Co oni wiedzą o Polsce? >>

author-avatar

Przeczytaj również

Kobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuKobieta walczy o życie po wypiciu kawy na lotniskuNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyNastoletnia uczennica zaatakowała nożem nauczycielkę na terenie szkołyRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiRyanair odwołał ponad 300 lotów. Przez kuriozalną sytuację we FrancjiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnychLondyńskie lotnisko w wakacje ma przyjąć rekordową liczbę podróżnych
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj