Styl życia
Abdykacja królowej Tokio
Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Agnieszka Radwańska awansowała do finału turnieju WTA w Pekinie, co więcej – grała naprawdę dobry tenis. W półfinale odprawiła Angelique Kerber grając z precyzją doskonałego mechanizmu.
Przed finałem coś się jednak w tej tenisowej maszynerii zacięło. Faworyzowana „Isia" w meczu z Nadieżdą Pietrową w niczym nie przypominała siebie sprzed kilku poprzednich rund. Precyzyjnej, doskonałej technicznie, szybkiej i zabójczej. Koszmarne błędy kosztowały ją stratę pierwszego seta, w którym nie zdobyła nawet gema. W drugim – było nieco lepiej, a w ostatnim starciu, po zaciętej walce, przegrała z niżej notowaną Rosjanką. Po meczu w złości cisnęła rakietą w kort, co słynącej ze stalowych nerwów polskiej zawodniczce się nie zdarza. Niech to będzie najlepszym komentarzem do występu Radwańskiej w japońskich zawodach. Choć nie udało się obronić tytułu zdobytego przed rokiem, 620 zdobytych punktów pozwoli jej utrzymać się na trzecim miejscu w rankingu najlepszych rakiet świata.