Życie w UK

23 tys. km na enduro

Miejscowi, których spotykaliśmy po drodze, wręcz współczuli nam, że musimy jechać na tych motocyklach – opowiada Maciej Swinarski, podróżnik, który na motorze pokonuje całe kontynenty.

23 tys. km na enduro

Turystyka medyczna >>

Polska Potęga Turystyczna >>

Trzyosobowa ekipa „Enduro Nie Penia” zawitała w zeszłym tygodniu do Londynu z promocją filmu o wyprawie przez Azję „Moto Syberia 2007”. Maciej, Mirek i Safran wspólnie pokonali ponad 20 tys. kilometrów w ciągu nieco ponad trzech miesięcy.

Wacha w beczkach

Podróż rozpoczęli na północy Polski, w Trójmieście. Przejechali przez Ukrainę, republiki kaukaskie, dalej przez Turkmenistan, Mongolię i olbrzymią część Rosji na sam jej koniec, do leżącego na wschodnim skraju Syberii Magadanu. Trasę pokonali na motocyklach KTM LC4 640 Adventure. Większość rzeczy niezbędnych do przeżycia w stepie przytroczone mieli do maszyn, z wyjątkiem kilku paczek, które wcześniej wysłali pocztą, by czekały w określonych miejscach trasy.
– Wszystko co musieliśmy zrobić przy motorach to kilka wymienionych opon, zmiana oleju co 5 tys. kilometrów i jakieś drobne usterki – wylicza Maciej. – Na szczęście, wszystko udało się zrobić w przydrożnych warsztatach, łącznie z wytoczeniem dodatkowych, metalowych części – dodaje podróżnik.
Safran wspomina też charakterystyczne mongolskie stacje benzynowe, których obsługa nalewa podejrzaną „wachę” z beczek stojących przy drodze. Motory KTM potrafią przejechać do 500 kilometrów na pełnym baku (26 litrów). Na kilka miejsc, w których odległości pomiędzy miastami były większe, podróżnicy mieli przygotowany 10-litrowy zapas paliwa.

 

Po błocie i szutrze

Oprócz niewielu miast, które mijali na swojej drodze, Polacy całymi dniami podróżowali przez miejsca, w których pojawiają się wyłącznie hodowcy bydła mieszkający w jurtach. Tu drogi prowadzą w różne strony na odległość kilkudziesięciu kilometrów od miast, po czym giną w stepie lub koleiny wielkich ciężarówek rozjeżdżają się w różnych kierunkach. Dalej trzeba polegać wyłącznie na nawigacji satelitarnej i własnych umiejętnościach. Nie brakuje przepraw przez rzeki błota, szutru, wielogodzinnych przejazdów przez step, wspinaczki na wysokie przełęcze i szybkiego zmieniania wysokości nad poziomem morza.
– Podczas całej wyprawy spotkaliśmy może z dziesięć osób, głównie Anglików, którzy podobnie jak my podróżowali przez te tereny. Pojedyncze osoby na motorach, kilku rowerzystów i alpinistów. Naprawdę niewiele, jak na trzymiesięczną wyprawę – mówi Safran.
Miejscowi napotykani w trakcie wyprawy wyrażali wielkie zaciekawienie i współczucie dla trzech Polaków, którzy pokonywali po kilkaset kilometrów dziennie, czasem w niskich temperaturach lub mokrzy.
– Ludzie na Wschodzie są niesamowici. Wystarczy, że zapytaliśmy gdzie można rozbić namiot, od razu zapraszano nas do domu i zastawiano suto stół – opowiada Maciej. – Podobnie żadnych kłopotów nie było z rosyjską milicją. Po sprawdzeniu dokumentów zaprosili nas do radiowozu i otworzyli butelkę wódki. Niektórzy miejscowi mówili nam, że zaplanowaną przez nas trasą nie da się przejechać, potem okazywało się, że to drogi, którymi jeżdżą ciężarówki – dodaje.

Pół roku przygotowań

To nie pierwsza wyprawa zorganizowana przez Maćka Swinarskiego. W 2002 roku przejechał na enduro całą Mongolię (14 tys. kilometrów). W 2005 roku ze znajomymi przejechał przez Afrykę wschodnią, do mety w Cape Town (Republika Południowej Afryki). Na swoim koncie mają też wyprawy po Skandynawii i Kaukazie. Każda większa wyprawa to ok. pół roku przygotowań. Trzeba zaplanować trasę, wybrać i kupić niezbędny sprzęt, załatwić niezbędne pozwolenia (na wyprawę przez Syberię trzeba było zaopatrzyć się w kilka zezwoleń i wiz), zaszczepić się i wykupić lekarstwa oraz przede wszystkim znaleźć sponsorów.
– Koszt motoru, razem z przygotowaniem, to ponad 35 tys. zł. Życie w krajach azjatyckich nie kosztuje więcej niż w Polsce. Dopiero w Rosji, szczególnie na wschodzie, gdzie do miast nie prowadzi transport kolejowy, ceny potrafią zaskoczyć. Za dwa kilo ziemniaków zapłaciliśmy ponad 8 złotych – opowiada Maciej.
Do stolicy Wielkiej Brytanii ekipa „Enduro nie Penia” przyjechała oczywiście na motocyklach. Po tysiącach kilometrów przejechanych dziurawymi, błotnistymi drogami Maciek, Mirek i Safran jednogłośnie potwierdzają, że najgorzej jeździ się po asfalcie przez Europę. – To nudne i bardziej męczy niż wyprawy – podsumowuje Mirek.

Błażej Zimnak

Turystyka medyczna >>

Polska Potęga Turystyczna >>

 

author-avatar

Przeczytaj również

PILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPILNE: Szkocki rząd upada – koniec koalicji SNP z ZielonymiPolska edukacja w zasięgu rękiPolska edukacja w zasięgu rękiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiAwantura na pokładzie EasyJet. Brytyjczyk wypił butelkę wódkiKursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?Kursy budowlane w UK – jak zdobyć kartę CSCS?AI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonAI pomoże w karaniu kierowców rozmawiających przez telefonSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzętaSpłoszone konie na ulicach Londynu. Ranni ludzie i zakrwawione zwierzęta
Obserwuj PolishExpress.co.uk na Google News, aby śledzić wiadomości z UK.Obserwuj